Przejdź do zawartości

Dyskusja modułu:Sandbox/Draco flavus/get index pages/test2

Treść strony nie jest dostępna w innych językach.
Dodaj temat
Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

do gardła, otwiera usta i chce z siebie wyrzucić nutę, która pokryje to wszystko, która zaprzeczy... uspokoi zdenerwowaną publiczność i wróci jej wiarę w ulubioną i cenioną śpiewaczkę... ale nie — znowu ten straszny, wstrętny, szatański rechot!
Na scenie działo się coś niezwykłego.
W przerażającym tym wypadku, ośmieszającym nieszczęśliwą, zrozpaczoną Carlottę, czuło się jakąś piekielną machinację.
Na sali niepokój wzrastał...
Każda inna śpiewaczka, na miejscu Carlotty, byłaby została wygwizdana... ale względem niej publiczność nie okazywała gniewu, tylko współczucie i przestrach.
Carlotta z przerażeniem, oszołomiona, wodziła oczyma po sali i scenie... Czy naprawdę stało się coś nadzwyczajnego? Może ona sama była igraszką podnieconych nerwów i wyobraźni? Co to było!? Dźwięk jakiś?... A czy to można było nazwać dźwiękiem? Dźwięk to jeszcze muzyka... ale ten odgłos szatański... skąd się wziął... kto go z siebie wydał... Czy te małe, ukarminowane usta, z których płynęły dotąd jedynie boskie melodje? Nie! nie! Zdaje się, że tego samego zdania był Carolus Fonta, partner Carlotty, bo wpatrzył się w twarz śpiewaczki z wyrazem dziecinnego zdumienia i ciekawości.
P. P. Richard i Moncharmin, siedzący w loży Nr. 5-ty, przeżywali straszne chwile.
Nadzwyczajny ten wypadek, którego w żaden sposób wytłumaczyć nie umieli, napełniał ich zabobonną trwogą, tembardziej, że od chwili czuli dokoła siebie obecność upiora. Jakiś powiew przebiegł ponad ich głowami.
Moncharmin poczuł, że włosy mu powstają, tak, jakgdyby ktoś dmuchał na nie, a Richard raz po raz obcierał chustką spotniałą twarz...
Tak, był tu koło nich... za nimi... słyszeli jego oddech.. blisko... coraz bliżej...
Można czuć obecność kogoś, nie widząc go wcale... Teraz wiedzieli, że ktoś trzeci znajduje się w loży... Lęk ich ogarniał, a nie mieli siły powstać i uciec... i czekali pewni, że się coś znowu stać musi... I stało się.
Na sali po raz trzeci rozległ się, donośniejszy od poprzednich, wstrętny i przerażający rechot żabi!...
Wiedzieli teraz komu zawdzięczają ten skandal... Wszak ostrzegał ich, że przedstawienie dzisiejsze odbędzie się „w urzeczonej sali“. I to napewno dopiero początek katastrofy! Ta nieszczęsna dziewczyna fatalnym śpiewem swoim gotowa poruszyć wszystkie moce piekielne.
Publiczność nie ukrywała już teraz swojego niezadowolenia. Rozległy się gwizdy, tupanie nogami, okrzyki.
P.P. Richard i Moncharmin, bladzi, przerażeni opadli bez słowa na fotele, nie śmiejąc spojrzeć na salę.
Śmiech stłumiony rozległ się nad ich głowami i tuż koło ich uszu usłyszeli głos jakiś głuchy, bezdźwięczny... „Carlotta robi niesłychany skandal — nie zdziwiłbym się, gdyby świecznik spadł teraz na salę...“
Bezwiednym ruchem obaj dyrektorowie powstali, spojrzeli ku sufitowi i straszny krzyk wyrwał się z ich piersi!...
Świecznik główny, żarzący się tysiącem świateł, znajdujący się na środku sklepienia, jak gdyby na zaklęcie tego szatańskiego głosu, leciał szybko ku ziemi, na środek widowni.

Powstała panika. Publiczność z okrzykami szalonej trwogi cisnęła się ku wyjściu, tłocząc się i dusząc wzajemnie. Świecznik, spadając, roztrzaskał głowę nieszczęśliwej następczyni p. Giry, która, z polecenia pana Richarda, znajdowała się na sali. Biedna kobieta zmarła na drugi dzień, nie odzyskawszy przytomności. Według sprawozdań, zamieszczonych w nadzwyczajnych dodatkach dzienników, jeszcze znaczna liczba osób poniosła mniej lub więcej poważne rany i skaleczenia.

IX
TAJEMNICZA KARETA

Tragiczny ten wieczór miał złe następstwa dla wszystkich. Carlotta rozchorowała się ciężko. Krystyna Daaé zaś zniknęła zaraz po przestawieniu. Przez piętnaście dni nie pokazywała się w teatrze, a poza teatrem nie spotykano jej również.
Nie należy jednak zniknięcia tego utożsamiać z porwaniem, które nastąpiło w jakiś czas później, w okolicznościach naprawdę wyjątkowych i niewytłumaczonych.
Zniknięcie Krystyny zaniepokoiło silnie Raula.
Wysłał do niej list pod adresem pani Valerius, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Następne przestawienie „Fausta” odbyło się bez współudziału młodej śpiewaczki.
Pewnego dnia Raul, wyczerpany i smutny, udał się do gmachu Opery, chcąc zobaczyć się z dyrektorami. Sądził, że oni musieli otrzymać jakieś wiadomości o zaginionej. Lecz zastał ich, również jak on, zaniepokojonych i podrażnionych. Zmiana zaszła w ich usposobieniuu uderzyła Raula — i nie — tylko jego! — Wszyscy znajomi pp. Richard i Moncharmin zauważyli tę zmiana, która nastąpiła w nich od czasu fatalnego wypadku ze świecznikiem.
Na zapytanie Raula o Krystynę Daaé, odpowiedzieli zimno i krótko, że jest na urlopie, który został jej udzielony na skutek choroby.