Wita piosenką ranki i wieczory;
Gdy mnie nędzarza śpiew ochoczy dręczy,
Zdawien mu dawna poprzysięgłam zgubę.
Raz, gdy do wody rzucił siatki lube,
Mojemi czary, skarb w sieć podrzucony
Nagle mu złotem i srebrem zabrzęczy;
Na taki widok, stanął jak olśniony.
W dom piekielnego wniósł nieprzyjaciela,
I odtąd, piosnki przebrzmiały wesela.
Drugie dwie Czarownice.
W dom piekielnego wniósł nieprzyjaciela,
I odtąd, piosnki przebrzmiały wesela.
Pierwsza Czarownica.
I żył na ziemi, jako syn stracony,
I wszystkim żądzom, popuścił wędzidła;
A blask fałszywej odlatał mamony,
Jakby go niosły nogi albo skrzydła.
Zawierzył złotu, w czarodziejstw postaci,
Niewiedząc głupiec, że je piekło płaci.
Dwie drugie Czarownice.
Zawierzy! złotu, w czarodziejstw postaci
Niewiedząc głupiec, że je piekło płaci.
Pierwsza Czarownica.
Lecz kiedy gorzki nadszedł niedostatek,
I znikł pochlebnych przyjaciół ostatek —
Kiedy utracił wstyd i łaskę Boga,
Oddał się mocy piekielnego wroga;
Przedał mu chętnie i duszę i ciało,
I jako zbójca, trwożył kraj niemało.
Dziś, gdym przez owe miejsce przechodziła,
Gdzie on, skarb niegdyś swoją siatką imał,
Widziałam, jak się na brzegu zatrzymał,
Wzrok miał zapadły i zwiędłą jagodę,
I rzekł w rozpaczy, patrząc się na wodę:
„Wodna pokuso! tyś mnie omamiła,
Dałaś mi złoto, a ciągniesz w swe tonie.“
Skoczył, i zniknął w spienionych fal łonie.
Mrocznej nocy znika cień, Brzmi skowronek, świta dzień, Na błękitne niebios fale, Słońce wypływa wspaniale; Zagląda w królów komnaty, I nędzarzy zwiedza chaty; A co ukrył nocy cień To rozwidni biały dzień.
(Słychać mocne stukanie)
Stukaj! o stukaj! ktoś jest... bądź cierpliwy
Daj odźwiernemu skończyć pieśń poranną,
Podzięką Bogu, począć dzień należny;
A nic tak nie jest pilne jak modlitwa.
(śpiewa dalej)
Chwała i dzięki Tobie o Panie!
Co o tym domu miałeś staranie, Z Twoich aniołów chórami Tyś Panie czuwał nad nami. Nie jeden zamknął oczy na wieki I nie otworzy światu powieki; Ten niech się cieszy, kto z przebudzeniem Powita słońce świeżem spojrzeniem.