Dwór pański lwa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Jabłonowski
Tytuł Dwór pański lwa
Pochodzenie Antologia bajki polskiej
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

„EZOP NOWY POLSKI“.

40. DWÓR PAŃSKI LWA.
Ne quid nimis.
— — — — — — Król Lew, chcąc poznać dworzany,
wszystkie swe, mówię, Poddane i Pany,
swój Uniwersał przy wielkiej pieczęci
wydał, kędy swe zaleciwszy chęci,
wszystkim na jeden dzień schodzić przykazał,
aby się w jego pałacu ukazał
każdy z poddanych. A ukaz cesarski
był groźny, jako jest czambuł tatarski.
Do tego w tymże skrypcie swym dokładał,
że w dzień, w który im przyście ich zakładał,
wszystkich częstować solenniter będzie.
Ten uniwersał publikowan wszędzie,
wszędzie poruszył poddane zwierzęta,
chłopy, mieszczany, szlachtę i książęta.
Schodzą się tedy i największe słonie
o wielkich uszach i małym ogonie,
i uzbrojone też Rynocerosy,
które to w rogach dziwnie noszą nosy;
aż od Szmorgonii walą się niedźwiedzie,
Wilk, Lis, Bóbr, Borsuk, każdy jak chce, jedzie
swoim powozem; zgoła i Kot morski;
każdy pokazał zwierz, że Lwa jest dworski.
A któż się zwierząt wszystkich narachuje,
dość mówić, że Lew wszystkich ich przyjmuje,
prosi na pałac, po prostu jaskini,
w której stolicę Państwa swego czyni.
A ta jaskinia, pełną będąc kości,
W nos uderzyła smrodem wielkim gości.

Niedźwiedź Grubijan, nic nie polityczny,
zatkał sobie nos garścią łapy śliczny.
Pojrzy surowo Lew na grubijana,
pyta: »czy śmierdzi izba jego Pana?«.
Niedźwiedź odpowie: »Jak wychodek śmierdzi«.
Aż Lew Król srogim gniewem się rozsierdzi,
za łeb Niedźwiedzia, uderzył o ziemię,
wycisnął duszę, rozbiwszy mu ciemię.
Tak nauczywszy Lew Bartnika mores,
uczył i drugich szanować Grandores.
Potem do Kota morskiego obróci
mowę, gdy każdy boi się i smuci:
»Kocie, śmierdzi tu?« On się bojąc dumy:
»Królu, tu pachnie nad Zybet, perfumy«.
»Jako?« — Lew krzyknie — »ty sobie przedrwiwasz,
łgarstwy, nieskładne pochlebstwa zażywasz«.
Chluśnie go łapą, aż mój Kot bez duszy,
wszyscy drżą goście, żaden się nie ruszy.
Nakoniec Pan Lew przywoływa Lisa:
»Ty francie, cobyś odrwiłby i Bisa,
powiedz, czy śmierdzi?« Lis ma respons skory:
»Darmo — rzekł — pytasz, bom na katar chory«.
Panowie dworscy, nie bądźcie Niedźwiedzie,
być Grubijanem w dworze się nie wiedzie;
nie bądźcie Kotem łgarskim i pochlibnym:
grozi upadkiem taki niepochybnym
proceder. Mówią, że kto łże i kradnie,
ten się pożywi i wszędzie i snadnie,
lecz, że i wisieć taki będzie snadni,
domyśl się każdy sam, obacz i zgadni.
Możesz zamilczyć prawdę podczas Panu,
jak Lis zamilczał, ucząc dworskich stanu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Stanisław Jabłonowski.