Siedział orzeł na kurbanie, W szponach trzymał trupią głowę,
Czyż za gniazdo orłu stanie, Gniazdo myśli stuwiekowe?...
Siedział, dumał, bił skrzydłami
I nastrzępił białe pióra, Jakby tęsknił za gwiazdami,
Co pokryła czarna chmura… Cicho było – ciemno było –
Wicher stepów dumą śpiewał, Ziemia zdała się mogiłą
I liść z drzewa ulatywał… W tem nadpedził z głuchym szumem
Smok z oczyma jarzącemi, Z piersi dymów ziajał tłumem,
Warkocz iskier słał po ziemi...
Leciał, śmiechem parsknął dzikim W brudny obłok owiał czoło –
I popędził z głośnym rykiem, Piekło iskier siejąc w koło…
I zadrżały polne kwiaty, Orzeł krzyknął w niebogłosy –
Pożeglował w swoje światy – Powiał, powiał gdzieś w niebiosy…
On co grzebał z kozakami Atamanów kości białe,
On co płynął z sztandarami Naprzód prężąc skrzydło śmiałe;
Czy się uląkł? .. o! nie z trwogi, On w krzyk dziki się zasmucił,
Krzyk przeczucia to złowrogi, Oby w piersi nie powrócił!...
I nad łamy – Nad kurhany – Siadł – na krzyżu się posmucił
Z trupią głową. – W noc stepową Uleciał – i niepowrócił!...