Dom parowy/Tom I/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Dom parowy
Podtytuł Podróż po Indyach północnych
Wydawca Księgarnia K. Łukaszewicza
Data wyd. 1882
Druk Drukarnia J. Czainskiego w Samborze
Miejsce wyd. Lwów
Źródło skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
Bunt Cipayów.

Kilka słów w krótkości dadza poznać co to były Indye w czasie, w którym to opowiadanie nawiązuje się, a szczególnie co to było to straszne powstanie Cipayów, które tu po krótce powtarzamy.
Było to w r. 1600, za panowania królowej Elżbiety w ziemi Aryawarta, pośród ludności dwustu miljonowej, z której sto dwanaście milionów było religii Indów, kiedy się zawiązała kompania indyjska znana pod przezwiskiem czysto angielskim „Old John Company”.
Było to z początku po prostu towarzystwo kupców handlujących z Indyami wschodniemi na czele których stanął książę Cumberlandu. W tym czasie już władza portugalczyków, która potężną była w Indyach, zaczynała upadać, to też Anglicy wyzyskując to położenie usiłowali zaprowadzić pierwsze próby administracyi politycznej i wojskowej w prezydencyi Bengala, w której stolica Kalkuta miała stać się ogniskiem nowego rządu. Najprzód tedy 39 pułk armii królewskiej z Anglii zajął prowincyę. Ztąd ta dewiza, którą jeszcze dziś nosi na swoich sztandarach: „Primus in Indiis”.
Jednakowoż towarzystwo francuzkie utworzyło się było prawie w temże samem czasie pod patronatem Colberta. Miało ono tenże sam cel na widoku co i kompanija kupców londyńskich. Z tego współzawodnictwa wyrodziły się później starcia i walki w interesach, dalej długie wojny to z powodzeniem to znowu ze stratą, a które to wojny uświetniały osobistości jak Dupleix, Labourdonnais, Lally-Tollendal.
Ostatecznie francuzi zgnieceni liczbą, zmuszeni byli opuścić Carnatique, tę część półwyspu, która mieści w sobie granicę od wschodu.
Lord Cliwe uwolniony od współzawodników nie obawiając się już ani portugalczyków ani Francyi, postanowił utrwalić panowanie angielskie w zdobytym Bengalu, w którym lord Hastings mianowanym został namiestnikiem głównym, Po reformach nastąpiły rządy zręczne i wytrwałe. Ale od tego czasu kompania Indyjska tak potężna przed tem, dotkniętą została w najżywotniejszych jej interesach. W kilka lat później w 1784 Pitt zaprowadził jeszcze zmiany w pierwotnych ustawach, dzierzone dotąd przez kompanię, berło przeszło do rąk radzców korony. Rezultat tego nowego rozporządzenia taki, że w 1813 kompanija miała utracić monopol handlu z Indyami, a w 1833 monopol handlu z Chinami.
W każdym razie Anglia chociaż nie miała do walczenia przeciw stowarzyszeniom cudzoziemców na półwyspie, miała jednakowoż wojny ciężkie, bądź z dawnymi posiadaczami ziemi, bądź z ostatniemi zdobywcami azyatyckiemi.
Za lorda Cornwallis, w 1784 prowadzono wojnę z Tippo Sahibem, który zabitym został 4 maja 1799 w ostatniej potyczce w Seringapatam. Następnie wojna z Maharatami tym mężnem pokoleniem bardzo potężnem w XVIII. wieku, z Pindarrisam, którzy tak mężnie się opierali. Była jeszcze także wojna z Gonrykgas'ami w Nepaul tymi śmiałymi góralami, którzy w niebezpiecznej próbie 1857 stali się wiecznymi sprzymierzeńcami Anglików. Na koniec była wojna z Birmanami 1823 do 1824.
Dopiero w 1828 Anglicy zostali panami większej części terrytorium, i wtedy to lord Wiliam Bentinck rozpoczął nowe zmiany administracyjne.
Od czasu uregulowania siły wojskowej w Indyi, armia liczyła zawsze dwa contingensy bardzo różne, contingens Europejczyków i contingens krajowców, pierwszy złożony z pułków kawaleryi i piechoty, jakoteż z batalionów piechoty europejskiej zostającej w służbie kompanii indyjskiej, tworzył armię królewską, drugi tworzył armię krajowców składającą się z pułków piechoty, konnicy, ale złożone z krajowców, tylko pod rozkazami oficerów angielskich. Do tego dodać jeszcze potrzeba artyleryę, która przeważnie składała się z europejczyków wyjąwszy kilku bateryi.
W ogóle w 1857 tak jak to utrzymuje z nadzwyczajną dokładnością p. de Valbezen w swoich Nouvelles Etudes sur les Anglais et l'Inde, dzieło bardzo znakomite, można było liczyć na dwa kroć sto tysięcy wojska złożonego z krajowców, a czterdzieści pięć tysięcy żołnierzy europejskich. Oto ogół siły w trzech prezydencyach.
Otóż chociaż Cipayowie tworzyli pułki regularne pod dowództwem oficerów angielskich, czuli przecież chęć zrzucenia z siebie twardego jarzma karności europejskiej, jaką im nakładali zdobywcy. Już w 1806 a może za namową syna Tippo Sahiba, garnizon armii narodowców z Madras obozujący w Vellore, wymordował w pień regiment 69 pułku armii królewskiej, popalił koszary, pomordował oficerów i ich rodziny, wystrzelał nawet chorych, po szpitalach leżących żołnierzy.
Jakaż była tego przynajmniej pozorna przyczyna? Oto jakaś udana sprzeczka o wąsy, o strój głowy, o kólczyki. A w rzeczy samej była to tylko nienawiść zabranych ku zaborcom. To pierwsze powstanie rychło zostało stłumione siłami królewskich armii obozujących w Ascot.
Powstanie 1857 roku, również tak błahym powodem pozornie wywołane, daleko straszniejsze przybrało rozmiary, i byłoby może obaliło potęgę Anglii w Indyach, gdyby wojska narodowców z prezydencyi Madras i Bombay były wzięły w niem udział.
Przedewszystkiem jednakże potrzeba zaznaczyć, że powstanie to nie było narodowem, gdyż to pewne, że Indowie wsi i miast nie brali w niem żadnego udziału. I co bardziej jeszcze, że powstanie to ograniczało się tylko na kraje na wpół niepodległe Indii środkowych, prowincje północno wschodnie i królestwo Oude. Pendżab zostawał wierny Anglikom. Zostali wierni także Sikhsowie i robotnicy kast niższych, którzy szczególnie odznaczyli się przy oblężeniu Delhi; Gourgkhas'owie i nakoniec Maharajahs'owie z Gwalior i z Pattyalah.
Na początku powstania lord Canning był na czele administracyi w charakterze gubernatora jeneralnego i może mąż ten stanu nie pojmował doniosłości tych rozruchów. Od kilku lat już gwiazda Anglii widocznie bladła na firmamencie indyjskim. W roku 1842 klęska i ustąpienie z Caboul osłabiła urok zdobywców europejskich. Usunięcie się armii angielskich podczas wojny Krymskiej, nie było także korzystne dla opinii wojskowej tejże armii. To też nadszedł moment, w którym Cipayowie wiedzący doskonale o wszystkiem, co się działo nad brzegami morza czarnego, pomyśleli że powstanie wojsk narodowych możeby się i udało. Potrzeba było tylko iskierki jednej; zresztą ażeby zapalić umysły już i tak dobrze przygotowane, podniecane pieśniami i przypowieściami bardów, brahminów i „mulwisów”. Chwila ta nadeszła w roku 1857, kiedy to kontyngens armii królewskiej zmniejszono z konieczności zawikłań zewnętrznych.
Na początku tegoż roku, Nana Sahib czyli nabab Dandu-Pant, mieszkający blisko Cawnpore, udał się do Delhi, później do Lucknow, w celu zapewne wywołania od dawna już przysposobionego powstania.
Istotnie wkrótce po odjeździe Nany rozpoczęły się ruchy powstańcze.
Rząd angielski zaprowadził właśnie w armiach narodowców karabiny Enfield, wymagające ładunków przyrządzanych z tłuszczem. Dnia jednego rozeszła się pogłoska, że tłuszcz ten pochodził czy to z krowy czy też ze świni, stosownie do tego czy naboje przeznaczone były dla żołnierzy indyjskich czy dla muzułmanów służących w armii krajowej.
Otóż w kraju, gdzie lud nawet mydła nie używa, dla tego że wchodzić musi w jego skład tłuszcz czy to popoświęconych, czy też nieczystych zwierząt, używanie naboi napuszczanych tłuszczem, naboi które trzeba było rozdzierać zębami, z trudnością mogło być wprowadzone. Rząd uległ w części naleganiom, które mu czyniono, ale chociaż zmieniał i przekształcał karabiny i upewniał, że tłuszcz mniemany nie wchodzi do naboi, jednakowoż nie przekonał nikogo w armii Cipayów.
24 Lutego, w Berampore, pułk 34 odmawia stanowczo używania tychże ładunków, w połowie marca adjutant jeden został zamordowany, a pułk rozpuszczony po otrzymaniu kary rozniósł zaród buntu po sąsiednich prowincyach.
10 Maja w Mirat trochę na północ Delhi, 3, 11 i 20 pułk zbuntowały się, zabito pułkownika i kilku oficerów ze sztabu, popalono miasta i w końcu rzucono się na Delhi. Tam radża, (król Indyi wschodnich), potomek Timur'a złączył się z niemi. Opanowali arsenał i wymordowali oficerów 54 pułku.
W Delhi, 11 maja, major Fraser i jego oficerowie zostali nielitościwie wymordowani przez powstańców z Mirat, nawet w pałacu komenderującego europejczyka, a 17 maja czerdziestu[1] dziewięciu niewolników, mężczyźni, kobiety i dzieci padały pod mieczem morderczym. 20 maja, 26 pułk, stojący koło Lahor zabija komendanta załogi i sierżanta (europejczyków). Impuls już był dany do strasznych rzezi.
W Nourabad 28 maja, znowu nowe ofiary pośród oficerów anglo - Indyjskich.
30 maja w okolicach Lucknowa rzeź brygadjera komenderującego, jego adjutanta i kilku innych oficerów.
31 maja w Bareilli Rohilkhand pomordowano kilku oficerów, którym nie pozwolono nawet się bronić.
Tegoż dnia w Schajahanpore kilku oficerów pomordowali Cipayowie 38 pułku, a nazajutrz oficerów, kobiety i dzieci, którzy to wszyscy udawali się do Aurungabad.
W pierwszych dniach czerwca w Bhopali rzeź mieszkających tam europejczyków, a w Jansi, z namowy okrutnej Rani zabójstwa z bezprzykładnem okrucieństwem.




W lipcu druga rzeź w Cawnpore. Tego to dnia padły ofiarą setki dzieci i kobiet, a między niemi właśnie lady Munro, z rozkazu Nany, który wezwał do pomocy rzeźników muzułmańskich. Po tej strasznej rzezi ciała pomordowanych powrzucano do studni, która odtąd stała się legendową.
26 Września na placu Luckanowa zwanym teraz „plac trupiarni”, mnóstwo rannych pociętych pałaszami i żyjących jeszcze powrzucano w płomienie.
Nakoniec dużo innych mordów po różnych miastach i wsiach popełnianych nadało cechę dzikości niewidzianej temu powstaniu.
Ale i Anglicy równą odpłacili się monetą z tej niby wychodząc zasady, że muszą przejmować buntowników trwogą i przerażeniem, by dać im uczuć potęgę angielską.
Na początku powstania w Lahor wielki sędzia Montgomery i brygadjer Corbett potrafili rozbroić bez rozlewu krwi przed paszczą ziejącą dział 8, 16, 26 i 40 pułk narodowców. W Moultan 62 i 29 pułk krajowców zmuszony był również złożyć broń bez oporu.
To były początki ucisków.
Kolumna wojska pod przewództwem pułkownika Nicholson, puściła się za pułkiem krajowców, który dążył ku Delhi, zbuntowani zostali dopędzeni, pobici, rozsypani i stu dwudziestu uwięzionych wróciło do Peschawar. Wszyscy zostali na śmierć skazani a każdy trzeci miał być stracony. Dziesięć dział zostało wytoczonych na plac ćwiczeń, do każdego uwiązano jednego jeńca i pięć razy działa dały ognia pokrywając pola kawałami bezkształtnymi ciał ludzkich pośród atmosfery zarażonej wyziewem palących się tych szczątków.
Ci męczennicy według p. de Valbezen, ginęli z tą heroiczną obojętnością, jaką Indyanie umieją zachować zwykle w obec śmierci.
— Panie kapitanie, rzekł do jednego z oficerów, który przewodniczył wykonaniu wyroku, młody Cipay koło lat dwadzieścia mający, głaszcząc niedbale ręką narzędzie śmierci, panie kapitanie, nie potrzeba mię przywiązywać, nie mam ochoty uciekać!
Takiem było pierwsze to straszne spełnienie wyroku, a po którem miało nastąpić tyle innych jemu podobnych.
Oto zresztą rozkaz dzienny, który właśnie brygadier Chamberlain ogłosił wojsku krajowców po straceniu dwóch Cipayów:
— Widzieliście właśnie żywcem uwiązanych do paszczy działa i rozszarpanych w kawałki dwóch waszych kolegów; kara taka wymierzoną zostanie każdemu zdrajcy, a sumienie wasze opowie wam jakie męki czekają go na drugiem świecie. Ci dwaj żołnierze skazani zostali na śmierć przez rozstrzelanie, a nie na powieszenie, bo pragnąłem iżby uniknęli plamy dotknięcia kata, a tem samem chciałem okazać, że rząd, nawet w takich chwilach nie chce popełniać niczego, coby czyniło najlżejszy nawet zamach na wasze przesądy religii i kastowości.
30 Lipca trzydzieści siedm uwięzionych padło również na placu egzekucyjnym, a pięćdziesięciu innych oszczędzono na to tylko, aby ich zamorzyć głodem i uduszeniem w więzieniach, gdzie ich powtrącano.
29 Sierpnia na ośm set siedmdziesiąt Cipayów, którzy uciekali z Lahor, sześciu set pięćdziesięciu dziewięciu zostało nielitościwie wymordowanych przez żołnierzy armii królewskiej.
23 Września po wzięciu Delhi trzej książęta z rasy królewskiej, następca spodziewany i dwaj jego krewni udali się do jenerała Hodson, który zaprowadził ich pod eskortą tylko pięciu ludzi pośród ludności pięciotysięcznej, więc jeden na tysiąc. A jednak w połowie drogi Hodson kazał zatrzymać wóz, na którym wieziono trzech jeńców, wsiadł koło nich, rozkazał im obnażyć sobie piersi i zastrzelił wszystkich trzech wystrzałami z rewolweru. To krwawe wykonanie wyroku z ręki oficera angielskiego, powiada pan de Valbezen miało wywołać w Pundjab największe uwielbienie.
Po wzięciu Delhi trzy tysiące jeńców zginęło, czy to na szubienicy czy też działami rozstrzelani, a z nimi dwadzieścia dziewięć członków rodziny królewskiej. Choć wprawdzie oblężenie Delhi oblegających również kosztowało dwa tysiące sto pięćdziesiąt i jeden europejczyków i tysiąc sześć set ośmdziesiąt sześć krajowców.
W Allahabad straszne wyprawiano mordy, już nie pośród Cipayów, ale między ubogą klasą, którą fanatycy pociągnęli prawie bezwiednie ze sobą do rabunków.
W Lucknow 16 listopada dwa tysiące Cipayów pokryło ciałami swemi przestrzeń stu dwudziestu metrów kwadratowych.
W Cawnpore po rzezi, pułkownik Neil zmuszał skazanych zanim ich wydał szubienicy do wylizania i oczyszczania językiem, stosownie do rangi ich kastowej, każdą plamę krwi pozostałą w domach, gdzie mordowali ofiary. Znaczyło to karę śmierci poprzedzić hańbą.
Podczas wyprawy do Indyi środkowych, tracenie niewolników odbywało się nieustannie pod kulami działowemi „mury ciał ludzkich waliły się na ziemię”.
9 marca 1858 przy napadzie Maison Jaune podczas drugiego oblężenia Lucknow'a, po strasznem przedziesiątkowaniu Cipayów, zdaje się że jeden z nich został żywcem upieczony przez Sikhs'ów, na co oficerowie angielscy własnemi patrzyli oczami.
11-go pięćdziesiąt ciał Cipayów zapełniało rowy koło pałacu Bégum w Lucknowie.
Nakoniec w dwunastu dniach walki, trzy tysiące krajowców skonało czy pod stryczkiem czy od kul, a między niemi trzysta ośmdziesiąt zbiegów chcących się schronić na wyspie Hidaspe.
W ogóle nie licząc Cipayów, którzy zginęli z bronią w ręku podczas tego strasznego odwetu, w jednej tylko walce w Pendjab, znajduje się nie mniej nie więcej tylko sześćset dwudziestu ośmiu krajowców postrzelanych z rozkazu władzy wojskowej, tysiąc trzy sta ośmdziesiąt sześć z rozkazu władzy cywilnej, a trzysta siedmdziesiąt powieszonych z rozkazu obu władz.
W początku roku 1859 liczą nie więcej jak sto dwadzieścia tysięcy żołnierzy i oficerów krajowców, którzy zginęli, a więcej jak dwieście tysięcy takich krajowców, którzy życiem przypłacili to, że brali, lub przynajmniej byli podejrzywani o to, że brali udział w powstaniu. Straszny odwet, przeciw któremu protestował tak energicznie, nie bez słuszności może p. Gladstone w parlamencie angielskim.
Było potrzeba dla wyjaśnienia opowiadania, które ma nastąpić, rozłożyć bilans nekrologji jednej strony i drugiej. Potrzeba była dla tego żeby dać zrozumieć czytelnikom, jak straszna żądza zemsty pozostała w sercach zwyciężonych, tak jak i w sercach zwycięzców, którzy w dziesięć lat jeszcze później nosili żałobę po ofiarach mordu w Cawnpore i w Lucknow.
Co do faktów czysto wojskowych całej tej kampanii podejmowanej przeciw rebelantom, zawierają one następujące wyprawy które tu w krótkości się przedkłada.
Najprzód tedy pierwsza kampania w Pendjab, przypłaconą została życiem sir John Laurence.
Później oblężenie Delhi, tej stolicy powstania, wzmocnionej miljonami zbiegów tam uciekających, a w której to Mohammed Schah Bahadour obwołany został cesarzem Hindustanu. „Skończyć już raz z Delhi!” imponująco rozkazał był gubernator generalny w ostatniej depeszy komenderującemu głównemu, i oblężenie rozpoczęte w nocy 13 czerwca, ukończyło się 19 listopada pozbawiwszy życia jenerałów sir Harry Barnard i John Nicholson.
Równocześnie, kiedy Nana Sahib ogłosić się kazał Peischwah'em i koronował w forteczce w Bilhor, jenerał Hawelock posuwał się ku Cawnpore. Wszedł tam 17 lipca, ale za późno już żeby przeszkodzić ostatniej rzezi i pochwycić Nanę, który zdołał tymczasem umknąć z pięcioma tysiącami ludzi i czterdziestu działami.
Gdy to się działo, Hawelock rozpoczął pierwszą kampanię w królestwie Oude, i 28 lipca przeszedł Ganges z tysiąc siedemset ludźmi i dziesięcią działami tylko, zwracając się ku Lucknow'u.
Sir Colin Campbell i generał-major sir Jams Outram wystąpili wtedy na widownię. Oblężenie Lucknowa trwać miało ośmdziesiąt siedm dni, i kosztowało życie sir Henryka Lawrence i jenerała Hawelock. Dalej Colin Campbell, będąc zmuszonym cofnąć się ku Cawnpore, które też opanował, przygotowywał się do drugiej wyprawy.
Podczas tego inne wojska oswobodziły Mohir, miasto w Indyach środkowych i zrobiły wyprawę przez Malwę, która to wyprawa przywróciła nakoniec powagę Anglii w tem królestwie.
Na początku 1858, Campbell i Outram rozpoczęli drugą wyprawę w Oude, w cztery dywizye piechoty, któremi dowodzili generał-majorowie: sir James Outram, sir Edward Lugar, Walpole i Franks. Konnica była pod dowództwem sir Hope - Grant, inne oddziały pod Wilson'em i Robertem Napier, blisko dwadzieścia pięć tysięcy żołnierza, do których mieli się jeszcze przyłączyć maharajowie z Nepaul z dwunastu tysiącami Gourgkhas'ów. Ale armia rewolucyonistów pod Bégum nie mniej liczyła jak sto dwadzieścia tysięcy żołnierza i miasto Lucknow z siedmiu do ośmiu set tysięcy mieszkańcami. Pierwsza utarczka była 6 marca. 16-go po kilku potyczkach, w których padli kapitan sir Wiliam Peel i major Hodson, Anglicy zostali panami części miasta położonej nad Goumti. Pomimo tych korzyści, Begum i syn jego opierali się jeszcze w pałacu Mousa-Bagh w północno zachodniej stronie miasta a Moulvi, przywódzca rewolucyonistów, schroniony w środku miasta wzbraniał się poddać. 19-go atak na Outram, 21 walka szczęśliwa oddała w końcu Anglikom w zupełne posiadanie to silne przedmurze powstania Cipayów.
W kwietniu powstanie schodziło już do ostatnich swoich faz. Wyprawa podjęta była w Rohilkande, gdzie w wielkiej liczbie skryli się byli zbiegli powstańcy. Bareilli, stolica miasta była celem wodzów armji królewskiej. Pierwsze próby nie bardzo były szczęśliwe. Anglicy ponieśli nawet klęski w Iudgespore. Brygadier Adrien Hop został zabity. Ale w końcu miesiąca, Campbell nadszedł, odparł Schah-Jahanpore i 5 maja napadłszy Bareilli, zniszczył miasto ogniem i opanował je, nie zdoławszy jednak powstrzymać powstańców, którzy wszyscy uszli.
W tym czasie w Indyach środkowych rozpoczynały się wojny pod sir Hugh Rose. Jenerał ten w pierwszych dniach stycznia 1858 ciągnął ku Saungor, przez królestwo Bhopal, zdobył warownię w Gurakota, przeszedł przez Betwa, doszedł do Jansi bronionego przez jedynaście tysięcy zbuntowanych pod rozkazami okrutnej Rani, obsaczył je 22 marca pośród skwarnych upałów, natarł na miasto, wdarł się przez mury, wziął cytadelę, z której jednak Rani zdołała ujść, i przedsięwziął zdobywanie warowni Calpi, gdzie Rani i Tantia-Topi postanowili byli zginąć; zdobył ją po bohaterskiem natarciu, dalej prowadził wojnę ścigając Rani i jej towarzysza, którzy rzucili się do Gwalior, zebrał swoje dwie brygady, do których przyłączył się jeszcze Napier, zgniótł zbuntowanych z Morar i powrócił do Bombay po walce zwycięzkiej.
Było to właśnie w spotkaniu na forpoczcie przed Gwalior gdzie poległa Rani. Ta okrutna królowa cała oddana Nababowi, jego najwierniejsza towarzyszka podczas powstania, zabitą została z ręki właśnie sir Edwarda Munro. Nana Sahib morduje lady Munro w Cawnpore, a królowa Rani ginie z ręki pułkownika w Gwalior, otóż to byli dwaj ludzie w których zbiegały się i bunt cały i uciski wszelkie, dwaj ludzie, których zemsta miałaby straszne skutki gdyby kiedy zeszli się oni ze sobą oko w oko.
W chwili tej uważać można powstanie za stłumione, wyjąwszy może w jakiej części królestwa Oude, gdzie jeszcze dyszało. Campbel tedy znowu wraca do walki, opanowuje ostatnie już siły powstańców, zmusza kilku przywódzców znaczniejszych do poddania się. Jednakowoż jeden z nich, Beni Madho, nie został wzięty. Dochodziły wieści jakoby ukrył się w Népaul. Upewniano że Nana Sahib, Balao Rao jego brat i Bégum są z nim. Później rozeszła się pogłoska jakoby szukali oni schronienia na Rapli, na kończynie królestwa Népaul. Campbel docierał za nimi, ale oni przeszli granicę. Było to w pierwszych dniach lutego 1850 kiedy brygada angielska, z której batalion jeden pod dowództwem pułkownika Munro ścigał ich aż w Népaul. Beni Madho został zabity. Bégum z Oude i syn wzięci zostali w niewolę i uzyskali później pozwolenie przemieszkiwania w stolicy Népaul. Co do Nana Sahib i Balao Rao, myślano długo że nie żyją. Jednakże tak nie było.
Bądź co bądź straszliwe powstanie zgniecione zostało, Tantia - Topi wydany przez swego porucznika Man-Singh i skazany na śmierć, stracony został dnia 15 kwietnia w Sipri. Powstaniec ten, była to postać prawdziwie znakomita w wielkim dramacie powstania indyjskiego, mówi p. Valbezen, był to istotnie genijusz polityczny i zginął mężnie na rusztowaniu.
Jednakże koniec tego powstania Cipayów, które możeby było i pozbawiło Indyi Anglików, gdyby się było rozszerzyło na całym półwyspie, miało spowodować upadek Kompanii Indyjskiej.
Co do siły wojskowej armija królewska liczy dzisiaj siedmnaście tysięcy ludzi więcej jak przed powstaniem Cipayów.
Już w końcu r. 1857 lord Palmerston zagroził rozwiązaniem najwyższego komitetu dyrektorów, a 1 listopada 1858 r. proklamacya ogłoszona w 20 językach zwiastowała, że Wiktorya Beatryxa, królowa Wielkiej Brytanii obejmowała berło Indyi, których w kilka lat później miała zostać koronowaną cesarzową.
Odtąd tytuł gubernatora jeneralnego zamieniono na godność wice-króla. Siła wojenna armii królewskiej liczy 37 pułków piechoty i 40 pułków jazdy; artylerya składa się prawie wyłącznie z samych europejczyków.
Taki jest stan rzeczywisty półwyspu pod względem militarnym i administracyjnym i taka liczba wojsk, która strzeże przestrzeni 400.000 mil kwadratowych rozległości.
„Anglicy, powiada słusznie p. Grandidier, szczęśliwi są, ze natrafili w tym wielkim i wspaniałym kraju na naród łagodny, przemysłowy, cywilizowany i z dawien dawna przyzwyczajony do jarzma. Ale niechże uważają, i łagodność ma swoje granice, a jarzmo niechże nie przygniata karków, bo głowy podniosą się kiedyś i zgruchocą jarzmo”.










  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – czterdziestu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Verne.