Dajcie tabaki!

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Dajcie tabaki!
Podtytuł Lamentacje emeryta pod pompą w ogrodzie Saskim
Pochodzenie „Kolce“, 1875, nr 17
Redaktor S. Czarnowski
Wydawca A. Pajewski i F. Szulc
Data wyd. 1875
Druk Aleksander Pajewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


DAJCIE TABAKI!
Lamentacje emeryta pod pompą w ogrodzie Saskim.




Dajcie tabaki... oj Panie święty,
Już dziś nie przyszedł pan Innocenty,
Szkoda go bracie, zacna natura,
Tak jak zegarek chodził do bióra...
Dożył nieborak pięknego garbu,
Siedząc przy biurku w Komisji Skarbu.
Szkoda go, człowiek zacny, statysta,
A znakomicie zawsze grał w wista,
Trzy punkta na grosz małe ryzyko;
Sodową wodę pijał i mléko...
A o dziewiątej kiedy tu wstąpię,
To regularnie siedział przy pompie,
Dzisiaj nieborak, chory jest w domu,
To i gawędzić nie ma już komu...
I nam się zima dała we znaki,
Panie Marcinie — dajcie tabaki!

Dajcie tabaki!.. ciężko na świecie,
I ogród później stroi się w kwiecie,
I młodzież insza — a człek rad nie rad,
Odrabia życia smutny referat,
Póki nas czarni woźny nie zgarną
Na ową wielką sesję plenarną,
Gdzie kiedyś wszyscy pójdziemy chmurą...
Na tamtym świecie założyć biuro.
Bo i co nam tu... patrz jaka młodzież,
Wywiędłe członki pcha w modną odzież,
Godzin nie patrzy, ani się uczy,
Lecz po alejach chętnie się włóczy,
Za jaką szwaczką... albo też boną,
Której dziateczki strzedz powierzono.
Patrz jak parami, skaczą jak ptaki...
Panie Marcinie! dajcie tabaki!..

Dajcie tabaki! patrzaj człowiecze,
Ile ta jejmość ogona wlecze...
Jak na nią patrzą zwiędłe młokosy,
A ona kurz im miecie pod nosy,
Patrz, sama idzie, jak się rozgląda —
Czy nam się przyjrzeć tak bardzo żąda?
Lecz nie u licha! wszakżeśmy starzy,
Już nas wejrzenie takie nie parzy,

I pocisk serca już nie przewierci,
Bośmy bezpieczni do samej śmierci...
Widzisz Marcinku! gdzie baba mierzy,
Patrz z ławki powstał jeden z młodzieży,
Patrz idzie do niej... a ona staje,
Pewnie jej jakieś androny baje,
A hultaj jakiś! taki! owaki!
Panie Marcinie, dajcie tabaki.

Dajcie tabaki! Tfu cóż u djabła,
Nawet Albanka w mocy osłabła,
Pamiętasz bracie... tam u tej dziarskiej
Blondynki Andzi, tam na Rymarskiej,
To mi to była arte tabaka,
Pół tabakiery masz za trojaka,
A sama Andzia jak się uśmiechnie,
To człek z radości bywało kichnie.
Gdzie dziś te Andzie? gdzie te tabaki...
Żeby choć z tego zostały znaki!
Dziś już nie spotkasz takiej dziewczyny,
A w nos po prostu sypiesz trociny,
I choćbyś zrazu zażył pół ćwierci,
Ani zakręci... ani zawierci...
A przecież nos mam nie ladajaki,
Panie Marcinie, dajcie tabaki.

Dajcie tabaki! niech porwie licho!
Jak tu w ogrodzie pusto i cicho.
Inaczej było naszego czasu,
Co to tu śmiechu, co to hałasu!
Pamiętam jeszcze kiedym był młody
Tom tu z radczynią chodził na wody.
Oj ta radczyni... pijała Sprudel
Jam się fryzował do niej jak pudel,
A ona miała... ale co po tem,
Nie dzisiaj mówić o wieku złotym,
Była bo była zuch kobiecina,
A radca tak mnie kochał jak syna.
Dziś świat się zmienił... fircyki młode
Psują krew człeku, gdy pije wodę...
Chodź ztąd Marcinku.. pójdziem na flaki,
Pogwarzym trochę... daj no tabaki!

Kl. J.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.