Przejdź do zawartości

Czarne skrzydła/Tadeusz/Twoja córka/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Kaden-Bandrowski
Tytuł Czarne skrzydła
Część ‏‏Tadeusz
Wydawca Gebethner i Wollf
Data wyd. 1937
Druk „Antiqua”, St. Szulc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część Tadeusz
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


3.
MAŁE BUCIKI DZIECINNE

Cóż znaczy kobieta z Zagłębiu, skoro ją mąż odumarł? Tyle co pies bezpański. Dadzą rentę, więcej żebyś umarła, za mało, aby żyć. I przepychaj się sama. Obliczyć? Wypada z takiej renty pomieszkanie i przeżycie ośmiu dni z każdego miesiąca z dziećmi, a potem choć się powieś.
Martyzelowa dokładnie spakowała rzeczy wszystkie po mężu. Książki mogą zaczekać na półce. Fotografie wszelakie, zjazdowe czy z kongresów, ułożyła do swego kuferka, żeby było dla syna. Niech ma taką pamiątkę po ojcu. W czasie porządków tych poczęła tłuc głową o ścianę.
O co!? O nic już teraz. Że nic. Że już wszędzie teraz przed nią jest takie nic.
Ile z książek dostanie od Kozy, ile za rzeczy męża nazbiera, ile wyniesie renta, w jak wysokim procencie od pobieranej przez nieboszczyka płacy?
A tu znów dzieci: buty, szkoła, ubranie, a tu bielizna! Węgla wcale nie dali, kartofle nie spłacone...
Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/270 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/271 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/272 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/273 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/274 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/275 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/276 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/277 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/278 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/279 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/280 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/281 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/282 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/283 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/284 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/285 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/286 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/287 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/288 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/289 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/290 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/291 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/292 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/293 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/294 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/295 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/296 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/297 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/298 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/299 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/300 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/301 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/302 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/303 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/304 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/305 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/306 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/307 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/308 — Trzeba opatrzeć — szeptał Kostryń — trzeba opatrzeć, a potem będziemy rozmawiali, a potem będziemy rozmawiali, a potem będziemy rozmawiali. — Szepcząc przyłożył do skroni Stanisławy własną chustką i lekkim ruchem tamponował skaleczone miejsce. Drugą zaś ręką jął bić żonę w obojczyk mocno, prędko, coraz mocniej i prędzej, jakby rąbał kantem dłoni, w miarę uderzeń tryskając z nieruchomych źrenic czerwonymi łezkami.
Zadzwoniono u wejścia.
Kostryń wyskoczył z kancelarii.
Służący już otwierał. Kłaniał się nisko.
W drzwiach w czarnym ośnieżonym futrze stał leader Mieniewski.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Kaden-Bandrowski i tłumacza: anonimowy.