Człowiek śmiechu/Część druga/Księga czwarta/Rozdział szósty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Człowiek śmiechu
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1928
Druk Zakłady Graficzne „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Tytuł orygin. L’Homme qui rit
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ SZÓSTY
Jakie sądownictwo pokrywały starodawne peruki.

Gdyby ktoś w tej chwili spojrzał na drugą stronę więzienia w kierunku fasady, zauważyłby niechybnie na ulicy Southwark przed monumentalnemi urzędowemi wrotami więzienia kolasę podróżną co poznać można było po „loży“ karocowej, którąby dziś nazwano kabrjoletem. Krąg ciekawych otaczał tę karocę. Zdobiły ją herby: widziano, jak wysiadła z niej osobistość, która weszła do więzienia: tłum domyślał się w niej jakiegoś sędziego; w Anglji sędziowie często bywali ze szlachty i prawie zawsze posiadali „prawo herbu“. We Francji herb i toga sądownicza wykluczały się prawie: książę St. Simon, mówiąc o sędziach wyraża się: „Ludzie tego stanu“. W Anglji pełnienie funkcji sędziego nie hańbiło szlachcica.
W Anglji istnieją sędziowie wędrowni. Noszą oni nazwę sędziów okręgowych, i nietrudno było domyślać się w owej karocy objazdowego wehikułu jakiegoś sędziego. Znacznie trudniej było domyśleć się, dlaczego ów przypuszczalny sędzia wysiadł nie z samej karocy, lecz z budki na przedzie, która nie jest zwykłem miejscem właściciela. Zwracał też uwagę inny szczegół. W owych czasach podróż w Anglji odbywała się w dwojaki sposób: karocą dyliżansową po szylingu za każde 5 mil i pocztą pospieszną po trzy susy za milę i 4 susy pocztyljonowi za każdą stację. Ludzie pozwalający sobie na fantazję podróży pojazdem własnym rozstawnymi końmi płacili od konia tyle szylingów za milę, ile podróżny pocztowy płacił susów. Otóż karoca stojąca przed więzieniem była zaprzężona aż w cztery konie i miała dwóch pocztyljonów, zbytek iście książęcy. Nakoniec okoliczność najbardziej podniecająca i zbijająca z tropu wszelkie domysły, karoca była szczelnie zamknięta, boki były podniesione, szyby zasłonięte okiennicami, wszelkie otwory, przez które oko mogłoby się przedostać, były pozatykane z zewnątrz, niepodobna było zajrzeć do wnętrza, prawdopodobnie też i z wnętrza nie można było nic widzieć z tego, co się nazewnątrz dzieje. Zresztą zdawało się, że w karocy niema nikogo.
Ponieważ Southwark leży w Surrey, więzienie to podlegało władzy szeryfa hrabstwa Surrey. Takie oddzielne jurysdykcje były częstem zjawiskiem w Anglji. Tak naprzykład Wieża londyńska uważana była za nienależącą do żadnego hrabstwa, t. j. prawnie była niejako zawieszona w powietrzu. Wieża nie uznawała żadnej władzy sądowej prócz swego konstabla, noszącego tytuł custos turris. Wieża miała własną jurysdykcję, kościół, sąd i rząd oddzielny. Władza kustosza, czyli konstabla, sięgała poza Londyn i rozpościerała się na 20 hamlets, t. j. wiosek. Ponieważ w Wielkiej Brytanji dziwactwa prawne narastają jedno na drugiem, urząd wielkiego ogniomistrza Anglji podlegał Wieży Londyńskiej.
Inne zwyczaje prawne są jeszcze dziwaczniejsze. Tak naprzykład: Admiralicja angielska kieruje się prawami Rhodes i Oleron (wyspy francuskiej, która ongiś należała do Anglji).
Szeryf prowincji był osobą bardzo znaczną, był zawsze szlachcicem, a czasami nawet kawalerem orderu. W starych kartach konstytucyjnych określano go wyrazem „Spectabilis”: „Człowiek którego należy szanować“. Tytuł pośredni między illustris i clarissimus, niższy od pierwszego, wyższy od ostatniego. Szeryfowie hrabstw byli ongi obierani przez lud, ale gdy Edward II a po nim Henryk VI odebrali prawo nominacji na rzecz korony, szeryfowie stali się nominatami królewskimi. Wszyscy otrzymali swoje mandaty od Jego Królewskiej Mości z wyjątkiem szeryfa West Morelandu, którego tytuł był dziedziczny, i szeryfów Londynu i Middlesex, obieranych przez cechy w Ratuszu. Szeryfowie z Wales i Chester mieli pewne prerogatywy fiskalne. Wszystkie te urzędy istnieją dotychczas w Anglji, lecz z biegiem czasu pod wpływem ścierania się idej i obyczajów podległy nieuniknionej odmianie. Szeryf hrabstwa miał obowiązek towarzyszenia „sędziom wędrownym“ i opiekowania się nimi. Nakształt dwojga ramion dwóch urzędników, ramię prawe — podszeryfa i ramię lewe — sądownika dopełniającego Justicier quorum. Ten ostatni przy pomocy setnika zwanego „wapentake“ chwytał, badał i na odpowiedzialność szeryfa więził, by oddać pod sąd sędziów okręgowych złodziei, morderców, buntowników, włóczęgów i wszelkich łotrzyków. Różnica pomiędzy podszeryfem i urzędnikiem quorum w ich stosunku hierarchicznym do szefyra polegała na tem, że podszeryf towarzyszył, a urzędnik pomagał. Szeryf sprawiał sądy dwojakie: sąd stały centralny hrabstwa i sąd wędrowny okręgowy. Reprezentował w ten sposób jedność i wszechobecność. Mógł jako sędzia zażądać pomocy i objaśnień, od któregokolwiek z pachołków czepcowych zwanych Sergens Coifae, którzy są pachołkami prawa i którzy noszą pod czarną mycką czepiec z białego płótna cambrai. Szeryf opróżniał domy kary; gdy przybywał do jakiegoś miasta w swojej prowincji, miał prawo w uproszczonym trybie wyprawić więźniów, co się kończyło albo na uwolnieniu ich, albo na powieszeniu, co się nazywało „uwolnić więzienie“, Goal delivery. Szeryf przedstawiał akt oskarżenia 24 ławnikom oskarżenia; jeżeli się na nie zgadzali, pisali na nim billa vera; jeżeli je odrzucali pisali ignoramus; wówczas oskarżenie było uważane za niebyłe i szeryf mógł akt podrzeć. Jeżeli podczas rozprawy jeden z ławników umierał, co z mocy prawa uwalniało oskarżonego i uniewinniało go, szeryf, który miał przywilej aresztowania oskarżonego, miał także prawo wypuścić go na wolność. To, że szeryf wykonywał wszystkie rozkazy Jego Królewskiej Mości, kazało go specjalnie czcić i się obawiać.
Despotyzm mieści się w takich ujęciach. Oficerowie t. zw. Verdeor i Coroner towarzyszyli szeryfowi a urzędnicy miejscy przychodzili mu z pomocą; pozatem miał dość liczny orszak konnych i pachołków. Szeryf, jak powiada Chamberlayne, „jest życiem sprawiedliwości prawa“.
W Anglji niewidoczne burzenie niszczy i wiecznie przemienia prawa i zwyczaje. W naszych czasach, należy na to położyć nacisk, ani szeryf ani wapentake nie pełniliby swoich funkcyj, tak jak to wówczas czynili. W dawnej Anglji było pewne pomieszanie władz i źle określone uprawnienia wyrażały się w wykroczeniach dzisiaj nie do pomyślenia. I znikło już pomięszanie policji ze sprawiedliwością. Nazwy pozostały, czynności się zmieniły. Wydaje się nam nawet, że słowo wapentake zmieniło znaczenie. Oznaczało urząd, teraz oznacza podział terytorjalny. Określało setnika, teraz określa kanton (centum).
Zresztą w owej epoce szeryf hrabstwa łączył mniej więcej w swej władzy zarazem królewskiej i municypalnej obu urzędników, których nazywano kiedyś we Francji Porucznikiem cywilnym Paryża i Porucznikiem policji. Porucznik cywilny Paryża jest dosyć dobrze określony przez następującą notatkę policyjną: „Pan porucznik cywilny nienienawidzi kłótni domowych, łupy idą bowiem zawsze na jego korzyść“ (22 lipca 1704). Co się zaś tyczy porucznika policji, osobistości niepokojącej, wszechobecnej i mętnej, streszcza się cały w jednym ze swoich najlepszych typów, Rene d ’Argenson, który, jak mówi Saint-Simon, łączył na swej twarzy wszystkich trzech sędziów piekielnych.
Ci trzej sędziowie piekielni znajdowali się, jakeśmy to widzieli, w londyńskiej Bishopsgate.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Felicjan Faleński.