Nieszczęście raz spotkało nieopatrzną owcę:
Oto wybiegłszy kędyś przez manowce
Na nieznane ścieżki obce,
Potknęła się i nóżkę przetrąciła w stopce.
Stopka — rzecz błaha, ale, moi mili!
Leżąc bez ruchu, kto z was nie zakwili.
Zwłaszcza, gdy puchnie i ból nęka ostry.
Rada więc w radę umyśliły siostry,
Że najlepiej oczywiście
Rzecz tę oddać — specyaliście.
Był zaś wilk w okolicy, sławny operator,
Chirurg, człowiek towarzystw, klinik ordynator, —
Zaś szczególniej w wiwisekcyi
niezrównanej mistrz perfekcyi, —
Mający zagraniczny tytuł kawalera — Et coetera, et coetera...
Więc do niego, jak w dym biegą,
Upraszają wielmożnego:
— Panie wilku
Od dni kilku
Siostrę naszą stopka boli:
Owczej naszej lituj doli!
Wilk przyszedł — i z oględzin ułożył wnet racyą:
— Źle! — mówi — tu potrzeba robić operacyą.
Siostry — w bek, a on na to: O, o! już lamenty!
Że tam trochę ubędzie stopki, albo pięty,
Że kulsztykać będzie — zdrowa:
Nie kryminał i — nie głowa...
O! patrzcie, jak to wszystko załatwię w momencie!
To mówiąc, cap zębami (o, przedni talencie!)
Odgryzł stopkę (nie splunął!), krew zlizał ozorem,
Odszedł, mówiąc: odwiedzę was jutro wieczorem.
Jakoż nazajutrz przyszedł, nie chybił godziny:
— Źle! — mówi — stopka sina, boję się gangreny...
Więc żeby złe następstwa pewną przeciąć tamą,
Tym razem odgryzł nóżkę — po kolano samo.
Dnia trzeciego bawił krótko,
Ale odgryzł — aż po udko.
I tak co dnia przychodząc, już bez argumentu
Zoperował ją do szczętu. ...................
Znam ja takich chirurgów, co zrazu od stopki
Coraz dalej i dalej — ale sza, sza!... kropki...