Pienią się winne jagody, Pachnący nard Ciężko zalewa sady —
Pasłam braciom mym trzody W słoneczny skwar — Dlatego jestem śniada;
Szumi noc granatowa. Od żółtych gwiazd Gore popieli się niebo.
Oczy płonące chowam W rzęs cyprysowy las, Jako sadzawki w Hazebon.
„O miła moja, otwórz — Obiegłem sad — Mam sypką rosę w kędziorach —
Usta mi twoje powtórz, Bym znowu zgadł Czy piłaś jabłka z wieczora“ —
„Jak mam tobie odemknąć Skrzypiące drzwi — Gdy suknie z siebie zewlekłam,
Matki mnie trzykroć przeklną A stada kóz Nie dadzą słodkiego mleka“.
Noc granatowa szumi I szczepki winnic rozchwiane I liście fig —
I wcale zasnąć nie umiem. Bramy rozwieram drewniane — — A miły znikł.
Szafranu i kasji wonność. Olejek ściekł I myrra ścieka na klamkę.
Ścieżka zaciera się wolno Jak spruty ścieg — Mrok czarnooki za gankiem.
Szukałam go — nie znalazłam. Wołałam go — Lecz mi się wcale nie ozwał.
(A piękny jest jako gwiazda Jak niebios dno — Każdy go tedy rozpozna).
Zaklinam was panny w wonnościach Przez sarnę z kniei, Przez łanię nagłą jak zamach:
Nie szukajcie zawczasu miłości Nie budźcie jej, Pokąd do was nie przyjdzie sama.