Bolesne strony erotycznego życia kobiety/Choroby kobiece a życie erotyczne

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Klęsk
Tytuł Bolesne strony erotycznego życia kobiety
Podtytuł Bolesne strony płciowego życia kobiety
Wydawca Ars Medica
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Vernaya Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CHOROBY KOBIECE A ŻYCIE EROTYCZNE.

Jeżeli kobiety uważa się często za męczennice miłości, w znaczeniu moralnem, to ja jako lekarz, muszę im ten sam tytuł przyznać w znaczeniu fizycznem. Niema żadnego porównania, o ile pod względem płciowym muszą kobiety znacznie więcej cierpieć od mężczyzn. Tak naprzykład w tym wieku, kiedy młody osobnik niema jeszcze pojęcia o życiu płciowem, młoda dziewczyna musi już nieraz co miesiąc znosić wielkie dolegliwości podczas regularności. I potem także wyszedłszy zamąż bardzo często słabuje tak, że nawet utarło się zapatrywanie, że kobieta lepszej sfery, zupełnie zdrowa płciowo, należy do wyjątków!
Co chwila grożą kobiecie rozmaite cierpienia, a nawet ciąża, która powinna być aktem fizjologicznym, wywołuje nieraz u naszych pań komplikacje wymagające interwencji lekarskiej. A cóż dopiero mówić o porodzie? Pomijam tu kwestję złej budowy kobiety, która może spowodować bardzo ciężkie powikłania porodowe a nawet wymagać operacji. Są jednak i inne przyczyny, z powodu których ciąża i poród może dla kobiety przedstawiać wielkie niebezpieczeństwo.
Przedewszystkiem odnosi się to do chorób serca. Poród i bóle porodowe, jakoteż potrzebne przytem parcie, celem wydalenia płodu, są nawet dla zdrowego serca kobiety wielkim wysiłkiem i nie rzadko spotykamy potem chwilowe rozszerzenie tego organu. Cóż dopiero mówić o sercu chorem, a zwłaszcza wadach serca nie wyrównanych. Tutaj poród może być wprost groźnym dla życia!
Plesch w dużej swojej statystyce wykazał, że mężatki i kobiety odbywające poród a cierpiące na nie wyrównane wady serca, prawie nigdy nie przekraczają 40 roku życia, a 65% z nich zaledwo znosi jako tako pierwszy poród.
Cóż wobec tego dziwnego, że lekarze wprost odradzają kobietom poważnie chorym na serce wychodzenie zamąż. Czyż jednak kobiety się do tego stosują?
Nie! Twierdzą one, że uczucie i miłość są pierwsze i dlatego nazywam je męczennicami miłości.
Jedna z moich kuzynek bardzo poważnie chora na serce zakochała się. Raz w rozmowie zwróciłem jej uwagę na to, że ryzykuje bardzo wiele chcąc wyjść zamąż z tak słabem sercem. Na to dostałem odpowiedź: wy lekarze bierzecie wszystko na zimno i nie możecie zrozumieć, że istnieć mogą uczucia tak głębokie i gorące, że się z niczem liczyć nie mogą. Wobec tego prosiłem ją, by choć uważała trochę na siebie i nie zachodziła w ciążę. Wyszła za mąż i po roku urodził jej się szczęśliwie synek. Pokazując mi go powiedziała: patrz na to śliczne maleństwo, gdybym była ciebie posłuchała, nigdy nie zaznałabym tego szczęścia, jakie dziś zaznaję. Cóż mogłem na to odpowiedzieć? Nic — chyba przyznać w duchu, że czasem my jako lekarze się mylimy. W dwa lata potem, żyjąc przez ten czas idealnie ze swoim mężem, zaszła znowu w ciążę i w czasie porodu nagle skończyła życie, zostawiając oszalałego z rozpaczy męża z dwojgiem maleńkich sierot!
Wobec tego, że ciągle słyszymy o dziedziczności gruźlicy, a zarazem, że choroba ta jest bardzo częstą, nasunąć się nam musi też pytanie, czy osobnik chory na piersi, może wstępować w związki małżeńskie?
Odpowiedź na to dać nam może jedynie doświadczenie lekarskie i statystyka.
A co one nam powiadają?
Powiadają one, że dzieci zrodzone z rodziców gruźliczych w 20% przypadków umierają (na szczęście) zaraz po urodzeniu, a z pozostałych przy życiu co trzeci cierpi na niedokrwistość, zołzy czyli skrofuły, choroby kiszek i t. p.
Kwestja dziedziczności gruźlicy jest sporną jako taka. Jedni twierdzą, że dziedziczy się wprost gruźlicę a inni są zdania, że dziedziczy się skłonność do tej choroby, a dziecko będąc skłonne, zaraża się dopiero po urodzeniu od matki lub ojca, którzy rozsiewają w około siebie prątki. Nie jest obojętnem czy chorym na gruźlicę, jest ojciec lub matka. Gdy chorym jest ojciec, rodzi się dwa razy więcej chorych, jak gdy cierpiącą jest matka, natomiast w razie choroby matki jest więcej zakażeń późniejszych.
Jeżeli co do syfilisa i pijaństwa istnieją w społeczeństwie pewne skrupuły i zastrzeżenia przy zawieraniu związków małżeńskich, to niestety co do gruźlicy nikt nie robi tu sobie żadnych skrupułów i niemal codzień zawierają związki małżeńskie chorzy na piersi ze zdrowymi, a co gorzej chorzy z chorymi i to w stadium ostrem! A jednak przecież gruźlicę da się często wyleczyć lub choćby podleczyć, trzeba jednak do tego dobrej woli i dużej dozy cierpliwości. Bardzo często żenią się ludzie doskonale wiedząc, że są chorzy i zdając sobie sprawę ze swego stanu zdrowia, wstępują w związki małżeńskie nawet gorączkujący twierdząc, że ciągnie ich nieprzeparcie miłość i że drugi osobnik wie o stanie ich zdrowia i zgadza się dzielić dolę i nie dolę z chorym!
Znaną jest rzeczą, że chorzy na piersi w ciężkiem stadjum są zwykle erotycznie do tego podnieceni, ale zapominają ci ludzie, że chodzi tu nie tylko o nich lecz o przyszłe potomstwo!
Wobec tych smutnych faktów koniecznem jest, jak to wspominamy na innem miejscu, by ludzie pragnący wstępować w związki małżeńskie musieli się wykazać świadectwem lekarskiem, że stan ich zdrowia pozwala na zawarcie związku tak ze względu na siebie jak partnera i na ewentualne potomstwo, a dalej by ludzie chorzy na cięższe formy gruźlicy najpierw sumiennie się leczyli, a dopiero potem myśleli o zawieraniu małżeństwa.
Prócz tego ciąża pogarsza nieraz bardzo stan płuc kobiety cierpiącej na gruźlicę, a cierpienie to, jak wiadomo, jest bardzo częstem i najgroźniejszem właśnie w tym wieku, kiedy kobieta dojrzewa. To samo odnosi się do cierpienia nerek, które również może podczas ciąży lub porodu tak się pogorszyć, że wywołuje zupełne ustanie funkcji nerek i zatrucie organizmu, cechujące się utratą przytomności i drgawkami czyli chorobą zwaną: rzucawką porodową (Eclampsia).
Wobec tych wszystkich niebezpieczeństw grożących kobiecie lekarze walczą o to, aby tak ze względu na samą kobietę i jej szczęście małżeńskie, jakoteż zdrowie przyszłego potomstwa, wychodziły zamąż tylko te kobiety, których stan zdrowia pozwala na to, by zostały matkami.
W niektórych krajach, a zwłaszcza w Ameryce, przed zawarciem małżeństwa wymaga się, by tak narzeczony jak i narzeczona, dali się zbadać przez lekarzy i przedłożyli świadectwo zdrowia i wtedy dopiero związek może być zawarty.

∗                  ∗

Prawdziwą zaś męczennicą bywa nieraz kobieta przez to, że mężczyzna zaraża ją wenerycznie, a chodzi tu przedewszystkiem o dwie choroby mianowicie: zakaźny katar dróg moczy-płciowych zwany tryprem (rzeżączka) i ogólną chorobę bardzo ciężką syfilis. Niestety młodzi ludzie bardzo często chorują na te choroby, a nieraz nie mając pieniędzy na leczenie, lub też powodowani fałszywym wstydem, nie leczą się gruntownie i potem zarażają dalej kobiety, ewentualnie swoje żony.
Tryper wywołać może u kobiety bardzo ciężkie komplikacje, a nawet być śmiertelnym. Kobieta taka kwęka potem nieraz całe życie, jest często bezpłodną lub dziecko przy porodzie nabawić się może cierpienia oczu prowadzącego czasem nawet do ślepoty. Z tego też powodu akuszerki mają obecnie polecenie, by każdemu dziecku po urodzeniu zapobiegawczo zakraplać oczy.
Również i syfilis jest chorobą bardzo ciężką, a co smutne, przenoszącą się na potomstwo, przyczem kobieta może sama nie wykazywać śladu zakażenia. Wspominamy na innem miejscu, że na szczęście mamy obecnie pod tym względem bardzo cenną próbę krwi dr. Wassermanna, której bezwarunkowo powinien poddać się każdy, który przebył te chorobę, a chce wstąpić w związki małżeńskie.
Syfilis nie leczony, lub leczony wadliwie, może wywołać bardzo ciężkie powikłania chorobowe i później mężczyzna taki będąc już nieraz ojcem rodziny staje się nie uleczalnym kaleką, którego potem musi pielęgnować żona i dbać o cały dom.
Bezwarunkowo więc każdy mężczyzna, który przebył jakąkolwiek chorobę weneryczną powinien przed wstąpieniem w związki małżeńskie poddać się sumiennemu badaniu lekarskiemu.
Kwestją nieraz dla lekarza bardzo przykrą jest sprawa tak zwanej tajemnicy lekarskiej.
Zgłasza się naprzykład do lekarza mąż, który pozamałżeńsko nabawił się jakiejś choroby wenerycznej i zarazem powołuje się na dochowanie tajemnicy lekarskiej, to jest, by go lekarz przed żoną nie zdradził. Lekarz wtedy jest rzeczywiście w wielkim kłopocie, z jednej bowiem strony obowiązuje go ta tajemnica lekarska, a z drugiej wie dobrze, jakie niebezpieczeństwo grozi żonie, musi więc tutaj dopiero użyć całej swojej dyplomacji, by pogodzić ze sobą obie te sprawy. Gorzej przedstawia się sprawa przy pozamałżeńskiem zakażeniu się syfilisem, tu bowiem zachodzi nawet obawa przeniesienia choroby drogą poza płciową, naprzykład przez pocałunek, przyrządy do jedzenia i t. p. Lekarz w tym wypadku postąpi najlepiej umieszczając chorego w szpitalu, nie zdradzając jednak ewentualnie przed żoną (bez zezwolenia męża) właściwej istoty choroby.
Również lekarz jest nieraz w wielkim kłopocie, gdy przychodzi na świat dziecko z wybitnemi objawami syfilisa dziedzicznego, a żona nic zupełnie nie wie o chorobie męża, albo też na odwrót mąż nie wie o tem, że żona, czy to w poprzedniem małżeństwie, czy też poza małżeńsko, nabawiła się tej choroby.
Widzimy z tego, jak ważną jest ta sprawa, jak nieraz w rękach lekarza leży poprostu całe dalsze szczęście rodzinne pacjentów, jak lekkomyślnymi, jeżeli już nie zbrodniczymi są ci, którzy nie leczą się przedtem, tają swą chorobę nie namyśliwszy się, że nieraz jednak w końcu zgubne jej skutki wyjdą na jaw!
Czy są na to jakie środki zaradcze?
Są i nawet obecnie zaczynają znajdować szerokie zastosowanie. Lekarze szkolni w swoich pogawędkach higjenicznych powinni bezwarunkowo (w wyższych klasach) poruszać sprawę chorób wenerycznych i zgubnego ich wpływu w razie nie leczenia na spółeczeństwo. Prócz tego od czasu do czasu odbywać się powinny wykłady publiczne dla starszych z obrazami świetlnemi lub kinomatograficznemi z zakresu chorób wenerycznych. Wykłady te powinny być dostępne dla każdego, a więc bezpłatne, albo za minimalną zapłatą i urządzane osobno dla mężczyzn, a osobno dla kobiet. Prócz wykładów dobre usługi oddają też popularne rozprawki i broszury pisane jednak przez fachowych lekarzy, a nie przez jakichś partaczy. Gazety codzienne powinny bezwarunkowo nie umieszczać na łamach pisma rozmaitych reklamowanych środków i sposobów leczenia, podawanych bardzo często przez ludzi nie mających o medycynie żadnego pojęcia, a które mają potem ten skutek, że pacjent ufając im nie idzie do lekarza, leczy się sam, wydaje dużo pieniędzy, a choroba rozwija się w nim coraz dalej. Obowiązkiem wreszcie każdego uczciwego mężczyzny, choćby nawet był wyleczony, jest przyznać się do przebytej choroby przed kobietą, która, jeżeli go prawdziwie kocha i jest w tej sprawie uświadomiona, z pewnością przebaczy mu, wiedząc, że nieraz nie był on temu winien. Przez takie szczere postępowanie z jednej strony mężczyzna uspokoi swoje sumienie, będzie mógł spokojnie w razie potrzeby leczyć się ewentualnie zapobiegać możliwemu zakażeniu, uniknie się wielu przykrych niespodzianek, a wreszcie, co najważniejsze, wpłynie to korzystnie na zdrowie przyszłych pokoleń, które cierpią, nieraz za lekkomyślny krok ich ojca w młodym wieku.
W każdym mieście powinny wreszcie istnieć poradnie dla chorób wenerycznych, w których by młodzi ludzie a nawet i starsi, znajdowali bezpłatną, a dyskretną poradę, jakoteż pouczenie w postępowaniu na przyszłość.
Zdarzają się wypadki, że dany osobnik nawet niewie o tem, że przebył chorobę weneryczną, naprzykład syfilis, gdyż z jednej strony przebiegała ona lekko, a z drugiej niema on pojęcia o objawach tej choroby. Syfilis powoduje też bardzo często poronienia u kobiet, otóż w wypadkach takich, gdy kobieta często roni, powinno się bezwarunkowo myśleć o utajonym syfilisie, iść do lekarza, dać sobie zbadać krew i ewentualnie leczyć się, zwłaszcza, gdy próba wypadnie dodatnio.
Wreszcie wspomnieć tu musimy o nie rzadkiej chorobie u kobiet, występującej nieraz zamiast nagrody za jej liczne porody i karmienia, a jest nią rak, który z lubością usadawia się często u kobiet w dwóch organach stojących w związku z macierzyństwem: to jest w piersi i macicy. Ponieważ cierpienie to jest jak wspominamy częste, a nie leczone na czas, staje się nieuleczalnem i powoduje często śmierć w wielkich męczarniach, przeto podam tu dla przestrogi kobiet kilka szczegółów.
Rak piersi rozwija się u kobiet, które często karmiły, zwykle koło 40 roku życia. Wystąpić on może jednak i u kobiet młodszych, które nigdy nie karmiły. Rozpoczyna się małem niewinnym guzikiem, który następnie rośnie, raz szybko to znowu powoli, zajmując w końcu całą pierś i wywołując charakterystyczne wciągnięcie brodawki. W piersi wydarzyć się mogą jednak także i inne niewinne guzy, kobieta niepowinna jednak czekać, aż guz okaże się rakiem, lecz trzymać się zasady, że: każdy guz w piersi, który nie ustępuje pod wpływem leczenia powinien być operacyjnie jak najszybciej usunięty!
Gorzej przedstawia się sprawa z rakiem macicy, gdyż tenże przebiega bardzo często skrycie nie dając z początku wyraźnych objawów i nie sprawiając wybitniejszych dolegliwości. Z tego też powodu każda kobieta, zwłaszcza ta, która przechodziła porody, cierpi na jakieś upławy, nieregularne krwawienie, ma cuchnące odchody, albo też bez wybitnej przyczyny zaczyna mizernieć, powinna udać się do lekarza, by tenże ją zbadał, wykluczył jakąś poważniejszą chorobę, ewentualnie, w razie podejrzenia, nakłonił do operacji. Niestety kobiety zgłaszają się do lekarzy często późno i choć wtedy daje się jeszcze technicznie usunąć nowotwór, to jednak i tak w pewien czas potem tworzą się gdzieś w organiźmie, albo też istnieją już tak zwane przerzuty lub recydywy i kobieta kończy w jeden do dwóch lat życie.
Obecnie mamy w leczeniu radem i promieniami Röntgena jeszcze ostatnią deskę ratunku dla tych nieszczęśliwych istot i chociaż w wypadkach rozpaczliwych lub też przy nawrotach pooperacyjnych, nie udaje się tych chorych uratować od śmierci, to jednak przynajmniej łagodzi się im cierpienia, powoduje podgajanie się owrzodzeń, jakoteż chwilową poprawę stanu ogólnego.
Rak obecnie, zwłaszcza u kobiet, staje się coraz to częstszym i co gorzej występuje u osób coraz to młodszych.
Jeżeli mówiliśmy, że rak występuje często u osób, które kilkakrotnie karmiły i odbywały porody, to nie piszemy to w myśli, by przez to kobiety od tych czynności odstraszać, gdyż jak wspominaliśmy, rak wystąpić może taksamo dobrze u panien lub kobiet, które nigdy nie rodziły i nie karmiły, a z drugiej strony nieraz osoby, które miały po kilkanaście dzieci, są najzdrowsze. Rak jest cierpieniem bardzo często dziedzicznem, i dlatego pewne ostrożności zachować powinna kobieta pochodząca z takiej rakowatej rodziny, zwłaszcza naprzykład gdy wiadomą jest rzeczą, że jej matka, babka lub siostry i ciotki chorowały lub zmarły na raka piersi lub macicy. Wtedy naturalnie, zwłaszcza gdy kobieta nie jest zdrową, powinno się zachować ostrożność i powściągliwość co do ilości dzieci i karmienia, ewentualnie zrzec się potomstwa, by z jednej strony nie narażać kobiety samej, a z drugiej nie płodzić dzieci rakowato dziedzicznie obciążonych. Pozatem jednak tak karmienie jak ciąża i poród u kobiety zdrowej i szanującej się nie tylko, że nie pociągają za sobą żadnych — zgubnych skutków, ale owszem nieraz dobroczynnie wpłynąć mogą na jej rozwój i zdrowie.

∗                  ∗

Sprawę zakażeń wenerycznych w małżeństwie porusza bardzo umiejętnie i rzeczowo Prof. Lenartowicz w swojej cennej broszurze, a łaskawie mi przez autora przesłanej: „Czem są i czem grożą choroby weneryczne“.
Pozwolę sobie tu przytoczyć parę wyjątków z tej pracy:
Nieświadomość, niezachwiana wiara w męża lub mężczyznę wogóle, a bardzo często i wstyd kobiecy są przyczyną, że kobiety zgłaszają się do lekarza ze swem cierpieniem bardzo późno, kiedy już wyleczenie i to zupełnie jest trudne, a dałoby się je uzyskać mniejszem nakładem czasu i mniejszemi ofiarami wcześniej.
Przypatrzcie się na te kobiety niegdyś młode, wesołe, zdrowe i pełnią życia tchnące, które wkrótce po wyjściu za mąż tracą swą krasę i chęć do życia, popłakują wieczorami i rankami, więdną przedwcześnie i nikną w oczach. Przypatrzcie się na nie, jak przykute do łoża boleści wiecznie postękujące i z bolesnym wyrazem na twarzy, dźwigają się z trudem po kilkakroć dziennie, aby dziecko zabawić lub mężowi strawę ugotować!
I patrzcie się na nie i policzcie trupy tych, które zaraz po pierwszym porodzie giną na uogólnienie się zakażenia rzeżączkowego!
Policzcie wreszcie te setki i tysiące kobiet bezdzietnych, wyczekujących z utęsknieniem jedynego celu ich życia, jedynego pragnienia — macierzyństwa.
O bo rzeżączka wniesiona w łoże małżeńskie przez męża zdolną jest pozbawić je wszystkiego: i spokoju rodzinnego i wiary w ludzi i w życie i zdrowia i sił i urody i macierzyństwa.
Policzcie! A dowiecie się, że jedna czwarta chorób kobiecych z takim trudem i mozołem leczonych przez ginekologów, a przynajmniej cztery piąte małżeństw bezdzietnych, to wina mężów, to skutki lekceważonej, a przez to zaniedbywanej i nie leczonej należycie choroby, nabytej jeszcze za czasów kawalerskich lub niestety już po zawarciu małżeństwa!
A nieco dalej mówi:
300.000 ślepców liczyła do niedawna Europa, ślepców od urodzenia z winy tylko samej rzeżączki i to dlatego, że dzieci te zrodzone z matek rzeżączką dotkniętych przechodząc przez drogi porodowe zakażały sobie oczy, te oczy, które miały oglądać świat Boży, a w rzeczywistości nigdy go nie oglądały!
Zaprawdę, gdy się policzy ten ogrom szkód, strat i nieszczęść to z głośnym wyrzutem i zgrozą pytać się godzi: kto dał jednostce, kto dał mężczyźnie prawo rozporządzania zdrowiem i życiem kobiety, kto dał im prawo skazywania jej na nędzę i niedolę, na ból i niedomagania, kto dał mu prawo pozbywania jej najcenniejszego jej dobra, bo ziszczajnej nadzieji macierzyństwa, kto śmie ją zmuszać do wydawania na świat dzieci ślepych lub zaraz w początkach zagrożonych ślepotą?
Przytoczyłem tu kilka ustępów, które dosadnie kreślą ten straszny nieraz stan biednej młodej, i niewinnej kobiety, która w zupełnem zaufaniu wierzy w mężczyznę, oddaje się takowemu i poświęca mu swoje życie i zdrowie. A nieraz potem mimo tego, że jest świadomą, iż wszystkie swoje cierpienia i nieszczęścia zawdzięcza temu mężczyźnie, to nawet nie czyni mu gorzkich wyrzutów, kocha go nadal i mimo wątłego zdrowia poświęca się nieraz ponad swe siły ciężkiej pracy domowej i wychowaniu dzieci!
Dr. Piotr Vachet w pracy swej: Niepokój płciowy (tłómaczenie polskie) powiada słusznie, że pod tym względem lekarze pokładają i położyć mogą wielkie dla społeczeństwa zasługi uświadamiając społeczeństwo w wykładach popularnych i pogadankach hygjenicznych o niebezpieczeństwie chorób wenerycznych, badając kandydatów do małżeństwa, działając pocieszająco w sensie psychoterapeutycznym w razie upadku na duchu i neurastenji płciowej osobnika.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Klęsk.