Bezimienna/Tom II/XVII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVII.

Wkrótce potem spadkobierca księcia wojewody, pan podczaszyc, który trzymał dobra po nieboszczyku i z tego powodu miał liczne stosunki z księżną wojewodziną wdową, otrzymał niespodzianie zawiadomienie, że się ze wsi do miasta przeniosła na mieszkanie i osobiście się widzieć z nim pragnęła.
Odmalowaliśmy już pobieżnie pana podczaszyca, który był utworem epoki, jakich ona liczyła niemało. Najlepszy człowiek w świecie był też w świecie najlekkomyślniejszym człowiekiem, istotą sztuczną, stworzoną do zjadania sukcesyi i zlizywania z życia słodyczy tak, jak dzieci miód z chleba zlizują. Zjadł był w ten sposób bardzo wesoło kilka spadków po mieczu i kądzieli, a teraz się zajmował smacznym kąskiem po księciu wojewodzie. Już mu wprawdzie tak zęby nie służyły, jak dawniej, ale człowiek podobno najwięcej jadła psuje, gdy go potrzebuje najmniej.
Pomimo nader smutnej epoki, w której mu żyć przyszło, podczaszyc był z natury wesół i kwaśnych nie cierpiał, a od deklamatorów uciekał jak od ognia, żartował ze wszystkich, począwszy od siebie samego; lubił jeść, pić, a do kobiet miał prawdziwą słabość, czepiał się do każdej. Im bardziej starzał, (chociaż wiek i jego ślady starannie zacierać i maskować umiał) tem namiętność ta niewłaściwa jego latom więcej nim zawiadywała.
Teraz tylko ów najukochańszy Betiny schodził znowu na łatwe miłostki, które on sam nazywał, szydząc, holenderskiemi. (Wiadomo, że wówczas wszystkie należności dukatami holenderskimi się zaspokajały).
Pomimo podstarzenia nie zmienił był wcale rodzaju życia i bawił się jak mógł, byle zabawić. Otaczająca go żałoba kraju wcale go nie dotykała, bo uczucia miłości ojczyzny nie pojmował wcale; wszystko mu było jedno mieć do czynienia ze swoimi czy obcymi urzędnikami. Unosił się nad ambasadorami obcego państwa, jako ludźmi najlepszego w świecie wychowania... a gdy mu ich dzikość zarzucano, tłómaczył ją tem, że ich niepotrzebnie drażniono. Słowem, podczaszyc stworzony się zdawał, aby jeść, pić, dowcipkować i iść drogą życia w skokach aż do mogiły. W gruncie, jak wszyscy egoiści, był to człowiek słodki i miły, chciał ze wszystkimi być dobrze i kłaniał się wszystkim, nie sprzeciwiał się nikomu, pozwalał mówić i utrzymywać co się komu podobało, ruszał ramionami na kłótnie i namiętne walki, jako na rzeczy niezrozumiałe... a że nikogo bardzo nie kochał, mógł miłość swą rozdzielić na wszystkich.
Księżnę wojewodzinę szanował, już to, że był do tego nawykł od młodu, już że mając z nią różne interesa, wielką grzecznością zawsze coś od niej utargować potrafił.
Dowiedział się o jej przybyciu prawie z przyjemnością, zawadzać mu nie mogła wcale, a w pewnych wypadkach miał zawsze prędki i łatwy kredyt u wdowy. Potrzebował go często, bośmy zapomnieli powiedzieć, że był graczem namiętnym i część znaczniejszą tych fortun, które w jego rękach stopniały, zostawił na zielonych stolikach... europejskich stolic. Chwalił się nawet czasem z ogromnych sum, które wygrywał w Paryżu u Maryi Antoanety.
Księżna wojewodzina wyniosła się była od razu po śmierci męża z pałacu, ale miała własny dom, opustoszony nieco, przy Miodowej ulicy (która wówczas inaczej wcale wyglądała). Ten z jej rozkazu został wyporządzony, uczyniony wygodnym, a podczaszyc część mebli z pałacu starego dobrowolnie do niego ofiarował.
W podobnych razach bywał on zwykle niepomiernie hojnym i znalazł się też wspaniale, oddając co było najlepszego. Skutkiem tego daru i niewielkich zresztą wydatków pałacyk przy Miodowej ulicy przybrał wcale miłą fizyognomię. Wewnątrz było to poważne, ale prawdziwie pańskie cacko.
Zastosowano się do upodobań pani, która lubiła około siebie ten wykwint dobrego smaku, nie rażący, nie widoczny, na którym prawdziwi tylko znawcy poznać się mogą.
Od kilku dni już księżna wojewodzina, która ze światem wielkim prawie była zerwała stosunki, mieszkała w swoim pałacyku, i tu też powołany przez nią zjawił się pan podczaszyc.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.