Bezbożnictwo w Polsce/Rozdział XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Mieczysław Skrudlik
Tytuł Bezbożnictwo w Polsce
Wydawca Księgarnia i Drukarnia Katolicka Sp. Akc.
Data wyd. 1935
Druk Księgarnia i Drukarnia Katolicka Sp. Akc.
Miejsce wyd. Katowice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rozdział XII.
WALKA Z KULTEM BOGARODZICY

Szczególny nacisk położyły organizacje wolnomyślicielskie na szerzenie propagandy antymarjologicznej, wymierzonej w podstawy kultu Bogarodzicy.
Niemal w każdym numerze „Wolnomyśliciela“ i „Racjonalisty" podejmowane były zagadnienia związane z tą sprawą.
Przypatrzmy się bliżej metodom „naukowym“ bezbożników polskich.
W nr. 15 „Wolnomyśliciela“ z roku 1931 czytamy: „Malarstwo i rzeźbiarstwo przedstawiało wniebowzięcie Marji w szatach powiewnych... a przecież nielogicznem i niekonsekwentnem było zabieranie do nieba garderoby.“
Numer 1-szy „Racjonalisty“ pisał co następuje: „Protestanci wogóle nie uznają boskości Panny Marji.“ „Kościół watykański przygotowuje się do ogłoszenia nowego dogmatu: równości Matki Boskiej z Trójcą św.
Jak widzimy, organ wolnomyślicielskich intelektualistów rozpoczął swoje występy „naukowe“ w sposób wręcz skandaliczny. Gdzież to bowiem „Racjonalista“ wyczytał, że Kościół katolicki naucza o „boskości“ Matki Bożej? Metody tego rodzaju nie mają nietylko nic wspólnego z wytycznemi pracy naukowej, ale wskazują wyraźnie, że redakcja dla osiągnięcia pewnych efektów nie cofała się przed posunięciami wręcz kompromitującemi wydawnictwo. Nie wierzymy ani na chwilę, aby „intelektualiści“ z „Racjonalisty“, pracujący pod kierunkiem profesora uniwersytetu, p. Kotarbińskiego, nie byli obeznani z podstawami marjologji katolickiej i dlatego też ich uwagi o kulcie Matki Bożej w Kościele katolickim napiętnować należy jako tendencyjnie fałszywe, a tem samem — nieetyczne!
Doprowadzona do równowagi głosami prasy katolickiej redakcja „Racjonalisty“ postanowiła się zrehabilitować i do tematu tego powróciła w artykule p. J. Landaua (nr. 1 z 1931 roku):
„Niema najmniejszej wątpliwości,“ — pisał wymieniony autor — „że dogmat o Wniebowzięciu Najśw. Marji Panny zostanie wkrótce ogłoszony — i raz na zawsze ustali powszechną już zresztą wiarę w to wśród zwolenników Kościoła rzymskiego.“
„Jakiż może być następny etap? Trudno bawić się w przewidywania. Zdaje się jednak, że prędzej czy później... musi nastąpić zupełne zrównanie Marii z Świętą Trójcą, czyli ostateczne jej ubóstwienie, co właściwie w praktyce religijnej już się dawno stało. Chodzi tylko o ostatni krok, o zdogmatyzowanie tej wiary.“
Jak widzimy, p. Landau w dziedzinie marjologji przejawia kompletną nieznajomość podstawowych zasad.
Doskonałą ilustracją zaniku etyki w organizacjach wolnomyślicielskich jest artykuł, pomieszczony w numerze 15 organu Związku z r. 1931.
„Artykuł ten“ — zaznaczył na wstępie „Wolnomyśliciel“ — „zmieniając tylko tytuł, przytaczamy z klerykalnego „Nowego Życia“, pisma miesięcznego i oświatowo-religijnego, wychodzącego w Poznaniu pod redakcją „ks.“ Stefana Bortkiewicza.
Choć jako wolnomyśliciele nie podzielamy oczywiście tendencji tego pisemka, jednak ze względu na źródłowe ujęcie tego zagadnienia uważamy, iż artykuł ten powinni znać także wolnomyśliciele...“
Po tym wstępie podał „Wolnomyśliciel“ elukrubracje Bortkiewicza, w treści swej stanowiące jedynie powtórzenie poglądów protestancko-racjonalistycznych ugrupowań:
„Powodem oziębienia stosunków pomiędzy Jezusem a Marją — było zapewne niedocenianie przez Marję działalności Jezusa, jego krytyczny stosunek do kapłanów, faryzeuszów, czyli jego wystąpienia przeciwko Kościołowi. ...matka chciała przeszkodzić Jezusowi w jego działalności, bojąc się zapewne ściągnąć na siebie klątwę kapłanów.“
Znowu mamy tu do czynienia z wyraźnem oszustwem.
Uwagi „Wolnomyśliciela“ na temat „klerykalnych tendencyj“ perjodyku „ks.“ Bortkiewicza miały na celu zasugerowanie czytelnikom przeświadczenia, że artykuł ten wyszedł spod pióra duchownego katolickiego.
W istocie rzeczy wymieniony Bortkiewicz nie jest księdzem a tylko kaznodzieją sekty baptystów. W tem właśnie tendencyjnem przeinaczeniu rzeczywistości leży oszustwo „naukowców“ spod znaków bezbożniczych.
Ekspozyturą „Bezbożnika" na ziemiach polskich była „Ewangelja Myśli“, wydawana przed kilku laty przez niejakiego Józefa Czechowicza, szpiega sowieckiego, skazanego na dwuletnie więzienie.
W myśl wzorów bolszewickich Czechowicz kładł szczególny nacisk na podkopywanie kultu Bogarodzicy, komentując w odpowiedni, bluźnierczy sposób słowa Ewangelji i liturgię marjańską. Unieszkodliwiony naskutek wyroku Sądów polskich, Czechowicz znalazł następcę w niejakim Stanisławie Migdalewiczu, redaktorze „Kuriera Powszechnego“, pisma wydawanego w Lesznie (Wielkopolska).
Pomieszczony w nr. 23 tegoż Kurjera z roku 1928 artykuł o tajemnicy Zwiastowania Najśw. Marji Panny przypominał w swej ohydzie jedynie osławioną „Gawryljadę“ poety rosyjskiego Aleksandra Puszkina, krążącą po dzień obecny w odpisach.
Rząd Callesa, naigrawając się z wielkiego kultu ludności Meksyku dla Najśw. Panny, wprowadził do szkół jako obowiązującą „modlitwę“ ohydną trawestację „Zdrowaś Marja“, zaczynającą się od słów: „Bądź pozdrowiona Rewolucjo święta, dziewico, z której rodzi się sprawiedliwość socjalna. Łaski twej każdy może zażywać, kto zaznać chce rozkoszy żywota twego...“
W dwa lata później (w roku 1929) bolszewicki komisarjat wyznań zburzył kaplicę Matki Boskiej Iwerskiej na Kremlu i wizerunek Jej, największą świętość narodu rosyjskiego, zamknął w muzeum moskiewskiem.
Daty wskazują, że antymarjańskie wystąpienia rządu gen. Callesa i komisarjatu moskiewskiego dodały podniety bezbożnikom polskim i wpłynęły na wzmożenie z ich strony propagandy, wymierzonej w kult Bogarodzicy.
Propaganda ta doszła do najwyższego napięcia w okresie dziesiątej rocznicy bitwy pod Warszawą (w roku 1920).
W numerze z dnia 15 sierpnia 1930 r. żydowski tygodnik literacki, wychodzący w Warszawie p. t:. „Literalisze Bleter“, pomieścił utwór wierszowy J. M. Najmana „Jestem tak uszlachetnionym plebejuszem“. „Utwór“ ten, pisany gwarą rynsztoków, jest najhaniebniejszem bluźnierstwem przeciwko Bogarodzicy, jakie kiedykolwiek pojawiło się w formie słowa pisanego. Pod względem potworności, siły napięcia bluźnierczego, utwór J. M. Najmana przekroczył nawet te granice, które nakreśliły sobie sowieckie wydawnictwa bezbożnicze.
Pseudonaukową propagandę antyreligijną i antymarjańską szerzyły także inne wydawnictwa wolnomyślicielskie, jak miesięcznik „Życie Wolne“, redagowany przez Romualda Minkiewicza, następnie dwutygodnik „Myśl“, który wychodził w Warszawie pod kierunkiem Ludwiki Sachsowej, i tygodnik „Polska Wolność“ Tadeusza Wieniawy-Długoszewskiego.
W związku z 10-tą rocznicą Cudu nad Wisłą pisma sekciarskie i wolnomyślicielskie, nawiązując do analogicznych wydarzeń z dziejów Polski, podjęły sprawę rzekomej „zdrady“ bohatera narodowego ks. Kordeckiego, obrońcy Jasnej Góry w czasie najazdu Szwedów.
Pisma tych ośrodków propagandy antyreligijnej zapowiadały w szeregu numerów ujawnienie dokumentów, przechowywanych w Muzeum Narodowem w Sztokholmie, które rozbić miały całkowicie legendę o obrońcy Jasnej Góry. Wreszcie dokument ten, w tłumaczeniu polskiem, opublikowali marjawici, a wślad za nimi wolnomyśliciele.
„Po odstąpieniu Szwedów spod Jasnej Góry,“ — pisał organ Polskiego Związku Myśli Wolnej — „co opinja publiczna uznała za cud, gdyż nie znała zupełnie istotnej przyczyny tego odstąpienia, Augustyn Kordecki wydał w Krakowie pamiętnik oblężenia Częstochowy. Chcemy zacytować na tem miejscu list Kordeckiego z 21 listopada 1655 roku do jenerała Müllera, który to list całą sprawę wyjaśnia w sposób niemający z cudem nic wspólnego.“
Po tym sensacyjno-alarmującym wstępie pomieścił „Wolnomyśliciel“ dwa listy ks. przeora Kordeckiego, pisane do generała Müllera, dowódcy wojsk szwedzkich, oblegających Jasną Górę.
Jeden z tych listów wydrukował obrońca Jasnej Góry w swym pamiętniku, drugi odnalazł Th. Westrin w archiwach szwedzkich i opublikował w roku 1905 w pracy swej, wydanej w Sztokholmie p. t. „Częstochowa Klaster Belaegring of Karl X Gustav 1655“.
List odnaleziony przez Westrina jest niewątpliwie oryginałem, zaś list pomieszczony w pamiętniku Kordeckiego posiada charakter powtórzenia, pisanego z pamięci.
Tem się tłumaczą pewne różnice stylistyczne i dotyczące drugorzędnych, nic nie znaczących szczegółów, — w obu dokumentach.
W korespondencji tej przeor Jasnej Góry prosi wojskowe władze szwedzkie, aby zaniechały zamiaru obsadzenia załogą twierdzy częstochowskiej i zaznacza niedwuznacznie, że posiada do swej dyspozycji argumenty bardziej od słów przekonywujące, mianowicie — siłę zbrojną.
Tajemniczy rzekomo i jakoby „dotąd nieznany“ list Kordeckiego w niczem nie zmienia duchowego wizerunku bohaterskiego przeora.
W parę dni po wysłaniu listu Kordeckiego rozpoczęła się akcja oblężnicza, która trwała bite pięć tygodni.
Pomimo przygniatającej przewagi liczebnej i technicznej, zdziesiątkowane i zdemoralizowane wojska szwedzkie w ostatnich dniach grudnia zwinęły obóz i cofnęły się na południe.
Ten nagły odwrót Müllera nie wyczerpuje całości zagadnienia. Uwzględnić tu bowiem jeszcze należy błogosławiony wpływ oporu Jasnej Góry na przebieg powstania przeciwko Szwedom i na losy całej wojny.
List Kordeckiego opatrzyła redakcja „Wolnomyśliciela“ następującym komentarzem: „Oto tak wygląda w świetle faktów historycznych „cudowna“ obrona Częstochowy, gloryfikowana przez wielkich powieściopisarzy, a przez „białych“ „ojców“ z Jasnej Góry eksploatowana od 275 lat, zaś przez kler rzymski wmawiana w ślepowierców jako fakt historyczny, dla tem większego ich zaślepienia.“
Po zestawieniu wstępnych uwag „Wolnomyśliciela“, zapowiadających „udowodnienie“ na podstawie dokumentów, że obrona Jasnej Góry nie wykazała „żadnej cudowności“ — z listami Kordeckiego, ogarnia czytelnika zdumienie.
Co to jest właściwie?
Krańcowa ignorancja, czy też liczenie na bezgraniczną naiwność i aberację umysłową czytelników i zwolenników polskiego „Bezbożnika“?
List Kordeckiego pisany był w końcu listopada, przed przystąpieniem Szwedów do oblężenia jasnej Góry, a więc — rzecz prosta — w żadnym wypadku nie może służyć jako przyczynek do wyświetlenia przyczyn odwrotu najezdcy. Komentarze „Wolnomyśliciela“ są więc całkowicie bezprzedmiotowe.
Skoro jednakże mowa o dokumentach, dotyczących historji oblężenia Jasnej Góry, to zwrócić tu należy uwagę na list inny, o którym nasi wolnomyśliciele nic nie chcą wiedzieć!
Wszelkiego rodzaju polskie źródła historyczne z kwestją fortyfikacyj Jasnej Góry załatwiają się pobieżnie, w paru zaledwie słowach. Podają jedynie czas ich wzniesienia — a zupełnie pomijają sprawę w tym wypadku najważniejszą, to jest kwestię wartości, siły, odporności tych wzmocnień. A jednak istnieje źródło pierwszej wagi, zawierające bardzo dosadną ocenę fortyfikacyj klasztoru na Jasnej Górze.
Źródłem tem są przechowane w zbiorach rękopisów Bibljoteki Ossolińskich we Lwowie — relacje francuskiego przedstawiciela w Polsce z czasów najazdu szwedzkiego, mianowicie ambasadora Lumbres'a.
W jednej z jego relacyj czytamy:
„Częstochowa, klasztor mało obronny, otoczony małym zwałem i czterema basztami, któryby Francuzi byli wzięli dwa razy w 24 godzinach, Szwedzi po sześciu tygodniach porzucili beznadziejnie.“
Dodać przytem należy, że p. Lumbres był oficerem armji francuskiej i — iż nigdzie podówczas nie kładziono takiej wagi na wykształcenie w inżynierii fortyfikacyjnej, jak właśnie we Francji. Dlatego też opinja Lumbres'a posiada w pełni znaczenie oceny fachowej.
Przyjrzyjmy się teraz bliżej siłom obrony i ataku. Załoga klasztorna składała się z 160 źle uzbrojonych, niewyćwiczonych żołnierzy (byli to przeważnie chłopi z dóbr klasztornych) i z 70 mnichów, z których większa część, spowodu podeszłego wieku, niezdolna była do służby z bronią w ręku. Artylerja klasztorna składała się z dwunastu dział średniego kalibru. Historycy XVII wieku obliczają siły szwedzkie bardzo różnorodnie. Nie ulega jednak kwestji, że sięgały one przynajmniej trzech tysięcy ludzi. Artylerja posiadała 19 dział, pośród których znajdowały się armaty o wyjątkowo znacznym kalibrze, przenaczone wyłącznie do walki oblężniczej.
Wiadomą zaś jest rzeczą, że w XVII w. — artylerję najlepiej postawioną i zorganizowaną posiadała właśnie Szwecja.
Oblężeniem kierowali wytrawni inżynierowie, a dowództwo naczelne spoczywało w rękach generała Müllera, któremu liczne sukcesy w walkach oblężniczych przyniosły zaszczytny przydomek Poliocertesa, burzyciela fortec.
Pomimo wytężonej, pięciotygodniowej akcji oblężniczej, Müller dał hasło odwrotu, cofnął się spod tego, jak sam mówił, kurnika, który „można było wziąć dwa razy w ciągu jednej doby“.
Znakomity historyk Ludwik Kubala poświęcił sporo miejsca rozważaniom przyczyn odwrotu Müllera. Jakiekolwiek one były, w niczem to nie może zmienić faktu w tym wypadku najistotniejszego, mianowicie tego, że w ciągu długich tygodni, przy maksymalnem wytężeniu wszystkich sił i środków technicznych, Müller nie zdołał opanować twierdzy jasnogórskiej.
Zamach polskich bezbożników na pamięć i aureolę otaczającą bohaterskiego obrońcę Jasnej Góry — spalił całkowicie na panewce.
Z uwagą śledzi ruchy antyreligijne w Polsce Moskwa — i od czasu do czasu za pośrednictwem agencyj telegraficznych i radja dorzuca swój głos.
Tak np. bezpośrednio przed świętem Królowej Korony Polskiej w dniu 3 maja 1932 roku — obiegł prasę polską następujący komunikat: „Znany uczony sowiecki prof. Tan-Bogoraz ogłosił w „Krasnej Gazecie“ sprawozdanie o przebudowie słynnego soboru kazańskiego w Leningradzie na muzeum przeciwreligijne. Według tego sprawozdania, wśród obrazów świętych znaleziono tam również obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który ma być oryginałem cudownego wizerunku z Jasnej Góry.
Zdaniem wymienionego uczonego, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej został zrabowany podczas wojen napoleońskich przez feldmarszałka rosyjskiego Kutuzowa i następnie oddany do soboru kazańskiego.
Akta soboru jakoby stwierdzają, że fakt zrabowania obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej z klasztoru oo. Paulinów okryty był tajemnicą.
Na miejscu wywiezionego oryginału — dodaje Bogoraz — paulini ulokowali nowożytną kopję dawnego obrazu.“
Sowiecki profesor zapomniał widocznie, że w latach 1925 i 1926 specjalna komisja, złożona z najwybitniejszych uczonych polskich, przeprowadziła — przy sposobności restauracji cudownego obrazu — dokładne zbadanie wizerunku.
Wyniki tych badań posiadają wartość bezwzględną, gdyż poraz pierwszy, przy zastosowaniu wszelkich środków i metod, któremi rozporządza wiedza współczesna, poddano drobiazgowej analizie drzewo, na którem obraz jest malowany, farby, ich skład oraz sposób malowania.
Analiza ta w sposób nieodparty, niepodlegający żadnej dyskusji, stwierdza wyjątkową starożytność obrazu.
Protokóły komisji wraz z niezmiernie cennym materiałem fotograficznym są dzisiaj dostępne dla każdego, gdyż dokumenty te opublikowano w druku (W. St. Turczyński i J. Rutkowski: Konserwacja cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, Częstochowa, 1927, — oraz M. Skrudlik: Cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, Warszawa, 1932).
W tych warunkach „rewelacje“ leningradzkiego profesora należy zaliczyć do całkowicie nieudanych i kompromitujących naukę sowiecką wystąpień propagandowych.
Sowieckie organizacje bezbożnicze kładą specjalny nacisk na propagandę antymarjańską w krajach katolickich. Rezultaty tego nacisku uzewnętrzniły się z pełną wyrazistością w wystąpieniach antyreligijnych w Meksyku i w Hiszpanji — a w Polsce przejawiły się w nagłem zainteresowaniu się perjodyków wolnomyślicielskich zagadnieniami marjologicznemi, ujmowanemi zawsze w sposób urągający równie wszelkim metodom naukowym — jak i bluźnierczy, naszpikowany typowemi „szmoncesami“.
„Naród polski“ — który, jak pisał w dniu koronacji cudownego obrazu Najśw. Marji Panny Ostrobramskiej „Głos Prawdy“ pod redakcją Wojciecha Stpiczyńskiego — „korzy się u stóp Orędowniczki“ — ma prawo i musi wymagać, aby również władze, prokuratorzy i sądy idąc konsekwentnie drogami prawa obowiązującego w Polsce uświadomiły sobie świętość i wielkość tego Imienia w duszy katolika i położyły kres bluźnierczej propagandzie spod znaków „polskiego“ bezbożnictwa, obrażającego tak głęboko to, co katolikom jest święte.
Przez ośm lat swych rządów bolszewicy nie ośmielili się tknąć świętości narodu rosyjskiego, wizerunku Matki Boskiej Iwerskiej na Kremlu. Ograniczyli się tylko do pomieszczenia nad kaplicą napisu: „Religja jest to opium dla ludu.“ Dopiero ugruntowawszy swą władzę, odważyli się zburzyć kaplicę a obraz przenieść do muzeum.
Kierowana ręką bolszewicką rewolucja w Hiszpanii — uderzyła odrazu w podstawy religijności mas najszerszych, w kult marjański. Epilepsja komunistyczna przewrotu hiszpańskiego wyraziła się np. w uchwałach rady miejskiej w Toledo, pełnych szyderstw i bluźnierstw przeciwko Matce Bożej. Zniszczeniu uległy bezcenne zabytki sztuki religijnej. W Sewilli rozbito słynną statuę Matki Boskiej Szklaplerznej. W tem samem mieście w pożarze kościoła św. Juljana spłonęło arcydzieło rzeźby hiszpańskiej, cudowna statua Najświętszej Marji Panny, zwanej Hiniestra.
Przebieg rewolucji hiszpańskiej, jej wybitnie antyreligijny i antymarjański charakter, posiada dla nas znaczenie ostrzeżenia.
Hiszpanja przez wieki całe zwała się z dumą, podobnie jak i Polska, „tierra de Maria Santissima“, „ziemią Najśw. Marji Panny“. Dzisiaj bezbożnictwo hiszpańskie szturmuje do świątyń pańskich i naigrawa się bluźnierczo z czci dla Matki Jezusa Chrystusa.
Cześć dla przeczystej Matki Syna Bożego była najistotniejszą treścią życia duchowego Polski, jego największą urodą. Marja — to nasze wyznanie wiary, to tysiącletnia przeszłość nasza, to chwała i wielkość nasza.
Pojawienie się ruchów antymarjańskich i propagandy, wymierzonej w kult Bogarodzicy w Polsce obecnej, świadczy, że bezbożnictwo i masonerja zdają sobie doskonale sprawę z tego, iż tędy właśnie wiedzie najprostsza droga do odchrystjanizowania narodu, do zniwelowania jego wartości duchowych, wykwitłych na podłożu kultu Królowej Korony Polskiej.
To też walka z kultem Bogarodzicy w Polsce równa się walce z najwyższemi i najistotniejszemi wartościami narodu.
Walka ta to tylko fragment, odcinek szerokiego frontu antyreligijnego.
Fakt, że złe i ciemne moce odważyły się uderzyć na tę najmocniejszą właśnie redutę polską, obwarowaną i groźną od wieków, wskazuje na wzmożenie się sił przeciwnika i zapowiada walkę rozstrzygającą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mieczysław Skrudlik.