Bajka (Liciński, 1917)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Stanisław Liciński
Tytuł Bajka
Pochodzenie Halucynacje
Wydawca Księgarnia K. Wojnara
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Pamiętasz? Była dziewczynka maleńka... Poszepty wiosny spływały po jej ramionach, jak włosy przecudne, a złote włosy biegły za poszeptami wiosny, jak fale, i nie roztrącały się wzajem, lecz łączyły niby w złotopienny potok... Księżyc patrzył cicho i niesłychanie smutno. A dziecko patrzyło ciągle w ten smutny niesłychanie księżyc, i wydało mu się, że życie jest zimne, jak mgła i, jak macocha niedobre. Wyziębi, wystudzi, a ludziom kwiatów potrzeba i słońca. I mała dziewczynka marzyła, że kędyś dla ludzi rosną kwiaty o twarzach anielic, czasem płomienne czerwienią oburzeń, jak pożary, a czasem białe i ciche, jak myśl o najbielszym kochaniu, a czasem tylko półsennej myśli widzialne, jak pocałunek pieśni. Marzyła moce i zjawy przecudne, marzyła rzeczywistości, z potężnej myśli poczęte, marzyła śliczne, pełne czaru. Marzyła duszę bratnią, która ją słyszy, tylko przyjść jeszcze nie może, sadami rozkwitłych czereśni zejdzie, marzyła duszę bratnią.
I nocy onej, gdy księżyc tak cicho gadał i smutno, szedł przez świat młodzieniec. Myślał o ludziach złych i szkodliwych, jak ukąszenie skorpjona. O marnych, lichych i podstępnych myślał ludziach, co się czołgają po ziemi, jak żmije; o ołtarzach z drewna, na których rozparli się handlarze dusz. Myślał, i gniew w nim kipiał. Nagle spojrzał w smutny niesłychanie księżyc i uczuł, jak cichnie w nim dusza. Marzył teraz kwiaty o twarzach anielic; marzył moce i zjawy przecudne; marzył duszę siostrzaną, która go słyszy, tylko przyjść jeszcze nie może, marzył duszę siostrzaną.
Od tej chwili wiele czasu minęło. Dziewczynka siała się kobietą, młodzieniec wyrósł na mężczyznę.
I spotkali się...
Księżyc był cichy i niesłychanie smutny, jak wtedy, a oni przez ten księżyc cichy i niesłychanie smutny spojrzeli na siebie, i nagle oczy rozwarły im się szeroko. W tej chwili przypomnieli sobie inny księżyc, cichy i niesłychanie smutny, jakby przed tysiącem lat, jakby wczoraj dopiero, i poznali coś, czego dotąd nie widzieli, i wszystko, o czym białe noce marzyli.
To był sen może, ale sny długo żyją czasami...


Dnia 18. kwietnia 1908.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Stanisław Liciński.