Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po ziemi, jak żmije; o ołtarzach z drewna, na których rozparli się handlarze dusz. Myślał, i gniew w nim kipiał. Nagle spojrzał w smutny niesłychanie księżyc i uczuł, jak cichnie w nim dusza. Marzył teraz kwiaty o twarzach anielic; marzył moce i zjawy przecudne; marzył duszę siostrzaną, która go słyszy, tylko przyjść jeszcze nie może, marzył duszę siostrzaną.
Od tej chwili wiele czasu minęło. Dziewczynka siała się kobietą, młodzieniec wyrósł na mężczyznę.
I spotkali się...
Księżyc był cichy i niesłychanie smutny, jak wtedy, a oni przez ten księżyc cichy i niesłychanie smutny spojrzeli na siebie, i nagle oczy rozwarły im się szeroko. W tej chwili przypomnieli sobie inny księżyc, cichy i niesłychanie smutny, jakby przed tysiącem lat, jakby wczoraj dopiero, i poznali coś, czego dotąd nie widzieli, i wszystko, o czym białe noce marzyli.
To był sen może, ale sny długo żyją czasami...


Dnia 18. kwietnia 1908.