Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/21
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych |
Podtytuł | Z 112 wizerunkami i rysunkami |
Wydawca | Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“ |
Data wyd. | 1909 |
Druk | L. Biliński i W. Maślankiewicz |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
U ewangielisty Mateusza pierwiastki astralne zaraz w drugim rozdziale występują z niezmierną siłą. Oto, co tam czytamy:
„Gdy się narodził Jezus w Betleem Juda we dni Heroda króla, oto magowie ze wschodu przybyli do Jerozolimy, mówiąc: Gdzież jest, który się narodził król żydowski?[1] Albowiem widzieliśmy gwiazdę jego na wschodzie i przyjechaliśmy pokłonić się jemu. A usłyszawszy król Herod, zatrwożył się, i wszystka Jerozolima z nim. I zebrawszy wszystkie przedniejsze kapłany i doktory ludu, dowiadywał się od nich, gdzie się miał Chrystus narodzić. A oni mu rzekli: W Betleem judzkiem, bo tak jest napisano przez proroka.“ „Tedy Herod wezwawszy potajemnie magów, pilnie się wywiadował od nich czasu gwiazdy, która się im ukazała. I posławszy je do Betleem, rzeki: Idźcie a wywiadujcie się pilnie o dzieciątku; a gdy najdziecie, oznajmijcie mi, abym i ja przyjechawszy, pokłonił się jemu. Którzy wysłuchawszy króla, odjechali. A oto gwiazda, którą byli widzieli na wschodzie, szła przed nimi, aż przyszedłszy, stanęła na miejscu, gdzie było dziecię. A ujrzawszy gwiazdę, uradowali się radością bardzo wielką. I wszedłszy w dom, naleźli dziecię z Marją.”
Ustęp ten można rozumieć tylko astralnie, inaczej będzie poprostu bez sensu, albowiem trudno przypuścić, aby ówcześni pisarze tej miary tak sobie owe zdarzenia wyobrażali, jak nasi kolędnicy, wedle których „gwiazda” zatrzymuje się nad „stajenką”.
Mędrcy otrzymują ostrzeżenie we śnie, aby nie wracali się do Heroda, toteż inną drogą dążą do krainy swojej. I znowu we śnie Anioł każę Józefowi wraz z dziecięciem i jego matką uchodzić do Egiptu, co też Józef czyni NOCĄ. Rozgniewany Herod pobił wszystkie dzieci, które były w Betleem i po wszystkich granicach jego, ode dwu lat i niżej, według czasu, którego się był wypytał od magów. A gdy umarł, wtedy Józef znowu otrzymał we śnie wskazówkę aby wracał, albowiem pomarli ci, którzy duszy dziecięcej szukali.
Nie para bliźniąt tu występuje do współdziałania, ale para wrogów śmiertelnych, z których jeden jest potężny i zniszczenie dokoła siejący, drugi zaś słaby i mogący żyć jedynie w oddaleniu od tamtego.
Pod względem mitologicznym mamy tu zatem temat popularny na całym Wschodzie Starożytnym, wedle którego ojcowie godzą na synów, przyczem ojcostwo jest pojęte jako władza. Tak godzi Set na Ozyrysa, Kronos na Zeusa i t. p. Król Herod zatrwożył się, że mu wyrasta pod bokiem nowy pretendent jako „król żydowski”.
Kto wie, czy umiejscowienie mitu w czasach Heroda nie jest wyrazem poważnych czynników tradycyjnych. Herod już za życia bał się o tron, na tle tych obaw wytworzyło się istne piekło intryg i onych intryg wyławiań. Szalejąc, własnych synów na śmierć skazywał. Końcowe rozdziały księgi pierwszej „Dziejów wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom” Józefa Flawjusza, w których historyk żydowski opisuje panujące na dworze Heroda Wielkiego stosunki, przejmują grozą jeszcze dzisiejszego czytelnika, czyli po 2000 lat. Gdy Herod umarł, wystąpiły całe szeregi pretendentów, spieszyły do Rzymu, snuły intrygi. Państwo żydowskie zwolna chyli się ku upadkowi 1 popada w anarchję. Herod wyrósł niemal na mitycznego giganta, pożerającego jak ów Bóg helleński Kronos własne dzieci. W krajach, w których obywatele nie mają na ścianach kalendarza a na stołach gazety, tęczowe pasmo legendowości szybko osnuwa każdą postać. Wystarcza uprzytomnić sobie te mity, które lud prosty zdołał wytworzyć o arcyksięciu Rudolfie. Wobec tego jest całkiem możliwe, że psychologja tradycji widziała w Herodzie owego mitycznego Smoka, ścigającego Niewiastę z Dzieciątkiem, gdy ów smok ukoronowany rzeczywiście nawet matki tych swoich synów ścigał, którzy popadli w niełaskę a rzekomo strącić go chcieli z tronu.
W takim razie dobór wszystkich następnych postaci historycznych, które do mitu wplecione zostały (nieraz błędnie), byłby juź całkiem naturalny. Dobór ten uskutecznili nie ludzie prości, ale literaci, wielcy poeci ewangieliczni, mężowie władający piórem po mistrzowsku. Albowiem owa „prostota“ stylu ewangielicznego jest jednym z krytycznych przesądów. Już wyżej wskazałem, jak Mateusz umiał operować symboliką liczbową w budowie zdań, jak Łukasz zdarzenia astralne w szatę zdarzeń ziemskich kunsztownie ubierał. Ewangielista Jan jest filozofem typu neo-platońskiego. Owa „prostota” nic wspólnego z „prostactwem” przez Euzebjusza wspomnianem niema. To jest najwyżej prostota genjuszu, który tworzy arcydzieła poetyckie.
Parabola o siewcy, który ziarno rzucał na grunt rozmaity, powinna nas uczyć, że ziarno mitów także musi paść na właściwą glebę, aby mogło kiełkować i w kłos wyrosnąć. Taką glebą dla mitu Mateuszowego była krwawa tradycja Heroda Wielkiego. Mógł Herod wytępić pewnych pretendentów do władztwa nad duszami ludu, wszelako wyrósł jeden, którego nie dosięgnie, bo ma w tym wypadku ramię za krótkie.
Jeżeli przedtem wykazałem, zgodnie zresztą z całym szeregiem nieuprzedzonych badaczów, że niema właściwie żadnego dowodu historyczności Jezusa, to jednak nie została tem samem załatwiona sprawa, DLACZEGO mit zlokalizowano AKURAT w epoce Heroda. I na to pytanie należy znaleść odpowiedź.
Dupuis wykazał, że Herod w ewangielji Mateusza jest astralnym Smokiem. Ale znakomity ten badacz został potem zapomniany. Zdaje się, że Strauss i Renan wcale go nie czytali a przynajmniej nie zauważyłem, aby go cytowali. Zwrócono na niego uwagę baczniejszą dopiero w czasach ostatnich, gdy jego twierdzenia tak znakomicie zostały poparte przez nowe zdobycze naukowe na Wschodzie Starożytnym.
Józef Flawjusz przedstawia Heroda jako potwora. Gdyby nawet zbyt jaskrawych dobrał barw, to nie o wierność ścisłą obrazu tu chodzi, ale o oczy, które tego autora czytały. A Flawjusza czytano. Euzebjusz ciągle go przytacza. „Dzieje wojny” zostały napisane, nim powstał jakikolwiek szkic którejkolwiek ewangielji. Pałac królewski, jak pisze Józef Flawjusz, wskutek intryg, tortur i egzekucji zmienił się w jaskinię, w której cienie pomordowanych straszyły po nocach tych, którzy każdej chwili podobnemu uledz mogli losowi.
Niektórzy z tego powodu popadali w obłęd, jak np. Tryfon, golibroda królewski (I, XXVII, 5). Stanął przed królem i począł sam siebie oskarżać, iż podmawiano go, aby podczas golenia poderżnął mu brzytwą gardło, a otrzyma od pretendenta do tronu Aleksandra sowitą nagrodę. Herod każę natychmiast brać na męki całe szeregi ludzi. Do tych zdarzeń pałacowych przyłączają się bunty ludu. Król tłumi je krwawo i jak gdyby z dziką rozkoszą. A chociaż śmierć mu patrzyła juź w oczy, pisze historyk, jeszcze wpadł na piekielny pomysł. Oto kazał z całej Judei żyjących po wsiach najbardziej szanowanych sprowadzić mężów i zamknąć ich w Hypodromie. Następnie wezwawszy do siebie siostrę Salome i męża jej Aleksasa, tak do nich przemówił: „Wiem, że żydzi w dzień radości zechcą zamienić dzień mego zgonu. Ale posłuchajcie jeno mego polecenia, a będzie i żałoba po mnie i pogrzeb wspaniały. Gdy wydam ostatnie tchnienie, przykaźcie żołnierzom wyrżnąć wszystkich, co są tam zamknięci, aby cała Judea i dom każdy musiał mnie płakać” (I, XXVIII, 6). Jakże zgodne są z tym ustępem słowa ewangielisty Mateusza: „Głos jest słyszan w Ramie, płacz i krzyk wielki: Rachel plączącą synów swoich” (II, 18). Swoją drogą tym razem rzeź do skutku nie doszła. Ale ileż ich było przedtem! Jakże srogo król ukarał poddanych z powodu buntu o umieszczenie orła nad bramą świątyni!
Gdy Archelaos objął rządy, razu pewnego „pod wieczór zaczęły zbierać się tłumy, domagające się całkiem nowych porządków. Bo obeschły wprawdzie oczy, które płakały Heroda, ale strumieniami leją się łzy po tych, których Herod wygubił za strącenie złotego orła z nad bramy świątyni. I uderzył wielki płacz w całej Jerozolimie, zapełniły się mury miasta jękami po tych, którzy legli w obronie zakonu ojczystego a świątyni kalać nie dawali. Za śmierć tych ofiarników należy szukać pomsty na tych, których Herod wyniósł... Archelaos zawrzał... wysłał potajemnie chiliarcha z oddziałem żołnierzy celem pojmania wichrzycieli. Ale tłum rzucił się na żołnierzy... I wtedy padło około trzech tysięcy z pomiędzy ludu” (11, 1, 3). Jakże odpowiadają tym ustępom słowa ewangielisty Mateusza, gdy mówi, że Józef wrócił wprawdzie z Egiptu z dzieciątkiem i jego matką, lecz usłyszawszy, iż Archelaos królował w żydowskiej ziemi miasto Heroda, bał się tam iść a napomniany we śnie, ustąpił w strony galilejskie” (11, 22).
Nie było poprostu postaci, która tak nadawałaby się do lokalizacji mitu astralnego, jak Herod. Nie ulega wątpliwości, że wtedy różnych oczekiwano Mesjaszów, czyli władców duchowych, którzyby ład zaprowadzili na świecie. Cezarowie uważają się za bogów. Wszystkie kulty, wielkie i małe, czczą Synów Bożych. Synem Bożym jest Attis, Adonis, Mitra. Ale we wszystkich tych kultach występuje zarazem postać zażartego przeciwnika Syna Bożego. Przeciwnik ten jest jednak wszędzie także Bogiem. Mit religijny, który Jezusa człowiekiem czynił, musiał rozglądnąć się za przeciwnikiem, który również byłby człowiekiem. I znalazł go.
Dupuis w trzecim tomie swego dzieła „Origine de tous les cultes” na str. 90 etc. dał tak znakomite wyjaśnienie astralne drugiego rozdziału ewangielji Mateusza a w tomie dodatkowym „Planches de 1’ Origine de tous les cultes” na tablicy 19-ej tak plastyczne całego mitu ujęcie, iż wobec nader rzadkiego faktu znajomości jego badań pozwolę sobie ten ustęp dosłownie przytoczyć a proszę go czytać, patrząc na załączony Wiz. 106 a i b, gdyż obie półkule stanowią całość. Nikt dotąd, o ile mi wiadomo, nie zakwestjonował jego twierdzeń.
„Wyjaśnienie planisfery (rzutu biegunowego kuli niebieskiej na płaszczyznę), ukazującej stan nieba w chwili narodzenia się Boga Dnia, zwanego Chrystusem, 25 grudnia o północy.
„Planisfera ta jest przepołowiona linją od wschodu do zachodu a linja owa stanowi widnokrąg. Część pod linją widnokręgową wyraża półkulę dolną, niewidzialną, część zaś nad linją widnokręgową wyraża półkulę górną a widzialną.
„Na dole planisfery jest umieszczony znak Koziorożca, który o północy tego dnia znajduje się na południku dolnym, gdy Rak na południku górnym, widzialnym. Ten koziorożec jest ową kozą, która karmiła Boga Światła Jowisza, tego, co jak Chrystus z wiosną przyjmuje kształt Barana Amona lub Baranka. Te trzy dekady[2] należą do Słońca, Marsa i Jowisza, co też zostało na wizerunku zaznaczone.
„Koziorożec dążył od Wodnika, symbolu jednego z ewangielistów i jednego z czterech Cherubów. Poprzedza go Orzeł, symbol Jana ewangielisty i również jednego z czterech Cherubów. Obaj, Człowiek i Orzeł, są w opozycji biegunowej do innych dwóch zwierząt, znajdujących się na półkuli górnej, t. j. Lwa i Byka, będących symbolami dwóch innych ewangielistów i reszty Cherubów.
„W części górnej a widzialnej planisfery widać na widnokręgu w stronie wschodniej niebieską Pannę, która, wznosząc się w górę, daje początek Nowemu Rokowi. Ma pod sobą, pod widnokręgiem, Smoka, który w ślad za nią występuje na niebo z Wagą i który jakby ją ścigał. Tak Smok w Apokalipsie ściga uskrzydloną Niewiastę, mającą porodzić Boga rządzącego światem, niby ów Smok Pyton, od którego wziął nazwę, co to ścigał Latonę, macierz Słońca, czyli Apolina.
Pierwsza dekada Wagi był dekadą Księżyca. Tym sposobem Święta Dziewica miała jak Niewiasta z Apokalipsy Słońce nad głową a księżyc pod NOGAMI[3].
„Dziewicę tę wyobrażano z noworodkiem, jak na globu’ sach perskich Aben Ezry i Abulmazara, z imieniem Chrystus i Jezus. Przy jego nóżkach, na wschód, znajduje się gwiazda Janus, która służyła za wzorzec dla Piotra, przodownika dwunastu Apostołów, jak Janus przodownikiem był dwunastu miesięcy, lub znaków, wyobrażających u jego nóg 12 ołtarzy.
„Nad linją widnokręgową na wschodzie jest Stróż i Kar-miciel Horusa, syna Dziewicy Izydy, matki Boga Dnia, czyli Stróż Łodzi Izydy i Horusa, z której zrobiono Łódź Piotrową i Łódź Janusa; obaj bowiem mają Łodzie i Klucze. Na samym widnokręgu widać Stefanosa (konstelację Korona, Wieniec), czyli pierwszego wyznawcę, którym zrobiono św. Stefana, czyli Szczepana (Wawrzyńca), pierwszego męczennika, którego uroczystość święci się następnego dnia po urodzeniu Chrystusa, czyli 26 grudnia. Dąży za nim Orzeł, symbol ewangielisty Jana, którego też obchodzi się bezpośrednio potem, bo 27 grudnia.
„Gdy Panna się wznosi w górę, poprzedza ją jako matkę Bogów Lew, jeden z Cherubów, symbol ewangielisty Marka[4]. Jest to ów Lew, Dom Słońca, w którym kabaliści żydowscy umieścili pokolenie Juda. „Wyjdzie Lew z pokolenia Judy... Dziewica pocznie i porodzi” etc.
„Na południku znajduje się Rak, mieszczący w swej konstelacji Żłób rodzącego się Jowisza, i Osły Bachusa, czyli Boga Słońca, którego wyobrażano jako dziecię. Tu jest miejsce zimowego przesilenia Słońca. Tym sposobem mamy na dole na południku Stajnię Augjasza, Syna Słońca; w górze Osła i Żłób, po prawej na wschodzie Dziewicę z nowonarodzonym Synem, na zachodzie, po lewej, Baranka, którego kształt ten syn bierze w misterjach w chwili rezurekcji i wznoszenia się Słońca. Jest to Baranek Teofanji, czyli objawienia się Boga. Ma on nad sobą Orjona z owemi trzema gwiazdami, dziś jeszcze przez lud nazywanemi Trzema Królami Magami, którzy, ostrzeżeni przez gwiazdę widzianą na Wschodzie, przychodzą hołd złożyć Barankowi odkupicielowi, który w tym kształt cie ma ująć władzę nad światem. Owa gwiazda, co ich ostrzegła o tych narodzinach, miała posiadać według proroctwa Zoroastra postać młodej niewiasty, takiej właśnie, jaka się ukazuje na skraju wschodnim widnokręgu na początku ruchu rocznego.
„Nad Trzema Królami jest Cielec, albo Byk, symbol jednego z Cherubów.
„Takie jest ścisłe położenie ciał niebieskich o północy 25 grudnia, czyli 8-go przed Kalendami Styczniowemi, w epoce, do której przeniesiono narodziny Chrystusa, w której obchodzono urodziny Mitry, Boga Światła i Dnia, który całkiem tak, jak Chrystus, umarł, zmartwychwstał i przez swe cierpienia zbawiał uczestników swych misterji.”
Na podstawie, którą dał Dupuis, można teraz rozpatrzyć każdy szczegół wtórego rozdziału ewangielji Mateusza.
Trzej Magowie (Orjon) przybyli ze wschodu (Wiz. 106 b) na zachód (Wiz. 106 a). Taki jest ich ruch po sklepieniu niebieskiem. Pytają, gdzie się narodził król żydowski, gdyż widzieli jego gwiazdę, czyli Pannę z Dzieciątkiem, na wschodzie (Wiz. 106 b). Więc Herod zapytuje kapłanów i doktorów o miejsce urodzenia, ci zaś, opierając się na „proroku” (astrologu?), powiadają, że miejscem tem jest Betleem.
Jest to, jak już wyjaśniłem wyżej, Bet-Lahem, Dom Chleba, więc Dom Kłosa, czyli Konstelacja Panny.
Herod jest Astralnym Smokiem, ścigającym Niewiastę i Dziecię. Tedy wzywa „potajemnie” na naradę Magów, aby go objaśnili co do „czasu” tej gwiazdy. Czyni to „potajemnie”, gdyż sam znajduje się pod widnokręgiem a oni nad widnokręgiem, ale wycinki ich miejsc astralnych korespondują ze sobą. Magowie ruszają w drogę a przed nimi posuwa się konstelacja Baranka, czyli „gwiazda” Chrystusa, a gdy posunęli się o 180°, gwiazda ta zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Toteż wszedłszy tam, naleźli Marję z dzieckiem.
Nie wracają się do Heroda, gdyż jako gwiazdy mają bieg okólny, więc „inszą drogą” dążą do krainy swojej.
Józef otrzymuje we śnie wskazówkę, aby z Dziecięciem i jego matką uchodził do Egiptu przed Smokiem Herodem. Musi to czynić, gdyż jako konstelacja ciągle krąży. Zejściem do Egiptu albo na puszczę zowie się, jak już zaznaczyłem, bieg pod równik niebieski albo też pod widnokrąg. Herod-Smok wkracza teraz na miejsce Domu Kłosa i zabija wszystkie dwulatki i niżej. Może tu chodzi o planety o takim właśnie czasie obiegu, więc o Marsa, Wenerę i Merkurego?
Zachód jest miejscem śmierci. Gdy tam Smok-Herod przybył, schodząc pod widnokrąg, umiera. Ale tu też rozpoczyna się odwrót dążących przed nim konstelacji. Józef dowiedziawszy się jednak, że w ziemi żydowskiej panuje Archelaos, idzie do miejscowości Nazira, do znaku Ryby, więc Oannesa, Wstrzemięźliwca-mędrca, Ryboboga (Wiz. 38).
Teraz rozpoczyna się szczególne krążenie Jezusa-Słońca po Zodjaku. Okrążenie pierwsze da się nawet całkiem ściśle określić.
Popatrzmy na Wiz. 107. Od Domu Kłosa Jezus-Słońce schodzi pod równik niebieski, czyli na puszczę. Gdy minął Jordan, czyli Drogę Mleczną, ukazało się „niebo otworzone”. Istotnie w tem miejscu Droga Mleczna rozdziela się a tam, gdzie się rozdziela w górze, ukazuje się konstelacja Łabędź, który będzie odpowiadał Duchowi Świętemu, jak w mitologji różnych ludów starożytnych. Potem Jezus krąży między konstelacjami Sebulon i Naftali, jak to Mateusz wyraźnie zaznacza (IV, 15). Potem z drugiej strony mija Drogę Mleczną. Tam postrzega dwóch braci, zapuszczających sieci w morze. Odpowiada to ściśle konstelacji Bliźniąt Kastor i Pollux oraz ich położeniu względem Drogi Mlecznej. Oni też dążą za nim zwolna, albowiem, jak wiadomo, konstelacje opóźniają się w stosunku do biegu słońca. A wreszcie Jezus ujrzał drugich dwóch braci w Łodzi z ojcem. Jest to konstelacja Okręt. W Łodzi siedzą: Zebedeusz z dwoma synami. Opuszczają ojca i łódź a idą za Jezusem-Słońcem.
Jak to rozumieć? Opuszczając Łódź, opuszczają właściwie tylko swe „miejsce”. Ale dlaczego opuszczają ojca Zebedeusza?
Wedle ewangielji Marka (111, 17) ci dwaj synowie Jakób i Jan zowią się Synami Gromu. Któż jest bóstwem gromu? Zeus, względnie Jowisz. Otóż imię Zebedeusz, jak tłomaczy Winckler a jak mu Jeremias przytwierdza, pochodzi od wyrażenia babilońskiego Zalbatanu a wyrażenie to w wykazach babilońskich oznacza właśnie Jowisza, ową planetę o niezmiernie powolnym obiegu, gdyż wędrówka jej dokoła ekliptyki trwa 11 lat i 10,5 miesiąca.
Zdaje mi się, iż w ewangielji Mateusza da się wyróżnić siedm takich obiegów Słońca dokoła ekliptyki. Mówię to naturalnie z wszelkiemi zastrzeżeniami. Obieg pierwszy obejmuje może wersety od 11, 14, drugi od 111, 13, trzeci od XII, 1 (gdy Jezus szedł przez „zboża”, Dom Kłosa??), czwarty XVII, 1, piąty XXI, 1, szósty XXIV, 1 (gdy wyszedł z kościoła t. j. po za równik niebieski) a siódmy i ostatni od XXVII, 28. Jedynie dlatego to wspominam, że Mateusz lubuje się w siódemce, trójce i dziewiątce, co się odbiło w stylizacji wersetowej niektórych rozdziałów, jak np. wspomniany już przezemnie roz. XIII. Ale może dałoby się wykryć dziewięć obiegów? Sądzę jednak, iż jakaś święta liczba tu się kryje a sądzę dlatego, ponieważ widzę, jak kunsztownie cała ta ewangielja jest zbudowana.
Ostatni obieg zawiera dwa epizody astralnie tak piękne, iż zaiste podziwiać trzeba arcymistrza-poetę.
Jezusa wydaje Judasz. Astronomicznie rzecz tak się tłomaczy. Jedna konstelacja zawsze czai się za słońcem. Dlatego może w hierarchji za czasów Pawia było tylko „jedenaści”.
Ale rzecz da się jeszcze tak pojąć.
Gdy Słońce wstępuje w znak Baranka i wieczorem zachodzi pod widnokrąg, wybiega na niebo Lew Judy, konstelacja Juda w Zodjaku żydowskim, a potem przed wschodem słońca jakby z drugiej strony schodziła po niego pod widnokrąg. Jak Magowie po znaku Panny poznają narodzenie się Jezusa, tak tu po znaku Judy (po grecku: Judas, po polsku Judasz) poznajemy chwilę wejścia słońca w moment krytyczny.
W ten sposób Juda (Judasz) „śledzi” i „wydaje” słonecznego Zbawiciela.
Żołnierze wyprowadzają Jezusa z Ratusza, włożywszy nań PŁASZCZ SZKARŁATNY. Tak Słońce w purpurze królewskiej rano ukazuje się na widnokręgu. A potem żołnierze zdjęli z niego szatę szkarłatną i „oblekli go w odzienie JEGO”, albowiem Słońce, dążąc dalej po swej dziennej drodze, blask zwykły przyjmuje.
Tu należy zwrócić uwagę na sprzeczność zachodzącą pomiędzy opowiadaniem Łukasza i Mateusza. Gdy u Łukasza w micie księżycowym oznaką szyderstwa jest szata biała, u Mateusza w micie słonecznym jest nią szata szkarłatna. I znowu astralnie sprzeczności niema, tylko jest logiczne traktowanie odmiennych mitów.
Następuje zaćmienie, które w języku astralno-mitologicznym oznacza śmierć.
Wtedy „zasłona kościoła” czyli ZASŁANIAJĄCA NIEBO ŚWIATŁOŚĆ przez pół się rozdarła. Otworzyły się groby i „wiele ciał świętych, którzy byli posnęli, powstawali, weszli do miasta świętego i ukazali się wielom”.
Józef Flawjusz pisze:
„Bo któryż z onych ludzi bohaterskich nie wiedziałby, że dusze mieczem w boju odcięte od ciał, przechodzą do najczystszzgo żywiołu, którym jest eter, wzbijają się między gwiazdy, gdzie przyświecają potomkom jako dobre duchy, bohaterowie-opiekuny” (Dzieje wojny żydowskiej IV, I, 5). Takie wyobrażenia panowały na całym Wschodzie Starożytnym.
Gdy pękła zasłona blasku, gdy odwalony został kamień jasności dziennej, kryjący niejako w grobach owe gwiezdne dusze bohaterów-opiekunów, wtedy oni z owych grobów swoich wyszli i ukazali się swym czcicielom.
Obraz ten pod względem wspaniałości i ogromu jest niezrównany. Wieki pokryły go grubą warstwą teologicznej egzegezy. Więc pod tą warstwą kurzu zczerniał i wydawał się cudacznym bohomazem. Ale gdy się zdejmie z niego ten kurz, ukazuje się oku w niezrównanej swej świetności.
- ↑ Zwracam uwagę na charakterystyczne zapytania ewangieliczne: „Gdzież jest, który się narodził Król żydowski”, „Jakoż się to stanie, gdy męża nie znam” i t. p. czyli pytania pozornie przeciw naturze rzeczy z natychmiastowemi odpowiedziami, ukazującemi właśnie prawidłowość zjawisk. Nazwałbym je PYTANIAMI EWANGIELICZNEMI, gdyż nie znajduję im równych w innem piśmiennictwie.
- ↑ Zodjak dzielono na dwanaście konstelacji a każdą konstelacje na trzy dekady. Jest to na obwodzie planisfery zaznaczone.
- ↑ Morozow inaczej tłomaczy ten ustęp Apokalipsy, p. Wiz. 77.
- ↑ W oryginale zmyłka, jest Lwem Mateusz (stale) miast Marka.