Anafielas (Kraszewski)/Pieśń trzecia i ostatnia. Witoldowe boje/XLII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Anafielas
Podtytuł Pieśni z podań Litwy
Tom Pieśń trzecia i ostatnia

Witoldowe boje

Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1843
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cała pieśń trzecia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XLII.

Rannym snem usnęły i straże i wojsko,
I Wilna mieszkańce, i zamku załoga.
Na wschodzie się brzaskiem złociło już niebo,
Wiatr dźwięki przynosił rozbite z daleka,
I liście jesienne, z drzew żółtych urwane.
Na Wilnie śpi wszystko; lecz Hanul Nakiemna,
Co znowu sam został na straży stolicy,
Nie zaśpi, na wieży już siedzi wysoko,
Na drogi, na cztéry, posyła on oko:
Na drogę od Grodna, od Lidy po Piaskach,
Na drogę wzgórzystą od zamku Trockiego,
Za Wilją na góry i na Antokole.
A wszędzie spokojnie. Z kościołka Marji
Powolnie się dzwonek na jutrznię rozlega.


Lecz cóś tam ciemnieje w Antokolskiéj drodze!
Nie bydło, bo paść go nie pędzą w tę stronę,
Nie konie załogi z noclegu spędzone,
Nie Skirgielł — w Połocku on teraz nad Dźwiną.
A orszak ku bramóm podsuwa się, skrada.
I w duszy Hanula cóś skrycie powiada:
— To wróg się na Pańską zasadził stolicę! —

Laskami powolnie hufce się zbliżają,
Wilji brzegami piechotni czołgają,
A konni rozpierzchli w Popławskiéj dolinie,
Migną, to ukażą; któś wnijdzie i zginie.
Wnet Hanul zatrąbił i woła na straże,
Sam pędzi ku wrotóm, zamykać je każe.
Wybiera swych ludzi, sam konia dosiada,
— Za Króla Jagiełłę! — zawołał — tam zdrada! —
Zaledwie dopędził, gdzie na Antokole
Kończą się usypy, wał i zaborole,
Już postrzegł, że chwila o mieście stanowi.
Pośpiesza ze swemi, we wrotach sadowi,
Po wałach rozsypał żołnierzy wzdłuż drogi,
Sam z garstką wyjechał nielicznéj załogi.
Już u wrót, u murów przyparte drabiny,
I warty zabite, i ogień zażgniony!
Toż samo od Lidzkiéj poczęto już strony.
Sam Witold, na czele Podlasian i Żmudzi,
We śnie chciał stolicę podstępem pochwycić;
Lecz nie dał mu Hanul zwycięztwem pocieszyć.

I Witold odparty odstąpił ze swemi.
A ognie zgaszono, drabiny złamano.
I Hanul z przestrachu ochłonął ciężkiego,
Pot z czoła zrytego obciera kroplisty,
Rozstawił strażników, na zamek powraca.


Napróżno się Witold o miasto ubiega,
Fortelem, nocami pod mury podkrada!
Już stary nie zaśnie; on czuwa a czuwa;
I czy to noc czarna na niebo zapada,
Czy brzaski poranne u wschodu zaświecą,
Czy wieczór spokojny na spoczynek woła,
On nie śpi — Witolda zna zdawna, z młodości;
Wié, że się nie zrazi stokrotną przegraną.

I we dwa dni potém znów od Antokola
Na czaty spokojne Żmudź cicho podpełzła;
Lecz chociaż we wrotach straż widnych nie było,
Wnet hufiec się silny z za bramy wytoczył;
A Witold za lasy Wierszupskie uskoczył,
Na Wilno gniewliwém poglądając okiem.
Tak wołał podwakroć od niego odparty:
— Napróżno, Hanulu! Jagiełło! mój bracie!
Napróżno bronicie, daremnie czuwacie!
Na Bogi Litewskie, na imie ojcowskie,
Na matki méj głowę, na pamięć mych dziadów,
Ja Panem tu będę! i prędzéj czy późniéj,
Ja siądę na zamku, ja grodem owładnę!

Nie waszym to rękóm na Wilnie panować!
Nie Skirgiełł rozpustny kraj wielki utrzyma!
Żegnam cię, stolico! lecz wprędce powitam,
Nawiodę tu wrogów i ludu napędzę,
I siłą, czy zdradą, czy życia ofiarą,
Choć chwilę przed śmiercią nad Litwą usiędę,
Choć chwilę przed zgonem z koroną na głowie
Od morza do morza płaszcz krwawy roztoczę,
I berło złociste nad Rusią podniosę!
Napróżno! Jagiełło! rodzie Olgerdowy!
Sprzymierzcie się wszyscy, ja wszystkich pożyję!
I Lachy za wami, Ruś będzie za wami,
I Niemcy niech będą, ja wszystkich pobiję! —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.