Śpiewający

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kasprowicz
Tytuł Śpiewający
Pochodzenie O bohaterskim koniu i walącym się domie z Dzieła poetyckie Tom 6
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze E. Wende i Sp. (T. Hiż i A. Turkuł)
Data wyd. 1912
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom 6
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XVI.
ŚPIEWAJĄCY.

W kapeluszu na bakier, z laseczką w ręku, chodzę po ogrodzie, śpiewający...
Jesień.
Hej! la! ho! Hej! la! ho!
Niebo chmurne, kasztany pożółkły, zgraja wesołych łobuzów, obkładając się kułakami, wydziera sobie resztki brunatnych owoców i rozsypuje się ze śmiechem.
Hej! la! ho! Hej! la! ho!
Na smukłych, łaciastych brzozach przerzedziły się liście, buk, pod którym przystanąłem, niemal zupełnie obdarty, a z pośród zczerwienionych krzaków młodej grabiny czuby świerków pysznią się gęstą, niebieskawą zielenią i dumny, twardy, szeroki, rozbujały jesion dotychczas jeszcze nietknięty.
Na ścieżce, po której spaceruję śpiewający, wiatr nagromadził grubą warstwę zwiędłych smutków — kopnąłem je nogą, śpiewający.
Rozpoetyzowany student siadł na ławce i, pochyliwszy się nad zeszytem, pisze sonet; gibkie, nito mchem oblepione pręty siwych modrzewiów kołyszą się niespokojnie nad spalonym trawnikiem; cynkowy dach jakiegoś pałacu martwym odbija połyskiem jeden z jaśniejszych obłoków, a z przeciwległej alei wyszła niespodziewanie ta, która kiedyś była pierwszą i ostatnią literą mej księgi, a potem, nim się spostrzegłem, podarła ją na strzępy...
Chciała się cofnąć, lecz ja grzeczniem się ukłonił i ścisnąłem jej dłoń, śpiewający.
— Panie! — krzyknął dozorca ogrodu — co pan robisz?
— Duszę się w swoim domu, tutaj świeżem oddycham powietrzem.
— Oddychaj pan sobie ile chcesz, tylko daj spokój tym kwiatom...
Prawda: robotnicy znoszą do cieplarni pękate kubły palm, oliwek i laurów, a ja włóczę się krawędziami klombów i, jak cham, który, wracając z odpustu, wyrywa sadzone przed rokiem wierzby lub kamieniami obtłukuje jabłka z cudzych sadów — bez korzyści dla siebie, gdyż parkan odgradza je od drogi, ścinam laską, śpiewający, główki ostatnich azalii i astr, śpiewający...
Hej! la! ho! Hej! la! ho!
Z łysego wzgórza zrywa się stado kruków i z wrzaskiem leci ku miastu, na gałęzistych wierzchach topoli rozsiadła się jemioła, poprzez szczerby płotu bieleje kilka powalonych głazów, ponad nimi, śród rosłej, więdnącej trawy żelazne, rdzą jedzone krzyże z zatartymi dawno napisami, a na pograniczu między parkiem a zaniedbanem cmentarzyskiem czeka znana mi dobrze dziewczyna... Już jej nie powiem — hej! la! ho! hej! la! ho! —
Szkoda mi ciebie, dziecko niemal jesteś i nie wiesz, że światu wpoprzek iść nie można — —
tylko jej sploty ujmę w dłonie i całując, śpiewający, wyrwę jej z serca ostatki obawy, a jutro, na sądach, iżby mnie nikt nie obwiniał, że pobłażliwość moja dla zbrodni równa się wyrzutom sumienia, śpiewający głosować będę za wyrokiem śmierci na ową matkę wyrodną, co w stawie na «Jusgladiówce« utopiła swe dziecko...
Hej! la! ho! Hej! la! ho!
W kapeluszu na bakier, z laseczką w ręku, chodzę po ogrodzie, śpiewający, ścinam laską, śpiewający, główki ostatnich azalii i astr, kopię nogą, śpiewający, górę smutków, które wiatr pozrywał z drzew i nagromadził na mej ścieżce...
Hej! la! ho! Hej! la ho!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kasprowicz.