Upiór opery/XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gaston Leroux
Tytuł Upiór opery
Wydawca E. Wende i S-ka
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Leona Nowaka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le fantôme de l'Opéra
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XX
POCZĄTEK PRZYGÓD WICEHRABIEGO I PERSA

Raul przypomniał sobie, że kiedyś brat jego opowiadał mu o jakimś Persie, zamieszkującym stary, zapadnięty domek w ulicy Rivoli.
Ciemna, oliwkowa twarz pochyliła się nad młodym człowiekiem i przenikliwe, ostre spojrzenie spoczęło na jego twarzy.
„Mam nadzieję p. wicehrabio, że dotąd nie zdradziłeś tajemnicy Eryka?”
„A w jakimże celu miałbym go oszczędzać?.. — oburzył się Raul. — Czy to jest pański przyjaciel?”
„Mam nadzieję, że pan nic nie mówił komisarzowi o Eryku, — powtórzył Pers, — bo tajemnica jego jest zarazem tajemnicą Krystyny Daaé!
„O! panie! — zawołał zniecierpliwiony wicehrabia, — choć zdaje mi się, że wiesz wiele rzeczy interesujących mnie, jednakże nie mam czasu na rozmowę z panem!”
„Panie de Chagny, dokąd biegłeś teraz?“
„Nie odgadujesz pan! Ratować Krystynę Daaé...“
„A więc pozostań pan tutaj... bo Krystyna Daa étutaj się znajduje!”
„Tutaj? z Erykiem?... Skąd wiesz o tem?“
„Byłem na przedstawieniu. Nikt inny nie mógł obmyśleć tak niezwykłego porwania! oh! — dodał Pers z głębokiem westchnieniem, — poznałem ręką tego szatana...“
„Znasz go więc? — zawołał Raul wzruszony. Panie nie wiem jakie żywisz względem mnie zamiary, ale powiedz mi, czy możesz uczynić cośkolwiek dla Krystyny Daaé?..
„Tak sądzę, p. de Chagny, i w tym celu właśnie podszedłem do pana. Chcę pana zaprowadzić do niej... do niego...“
„Panie! — zawołał Raul — jeżeli uczynisz to, życie moje do ciebie należy! Ale, jeszcze słowo. Komisarz policji zapewniał mnie, że Krystynę uprowadził mój brat Filip... To chyba niemożliwe?..
„Zdaje mi się, że hrabia de Chagny nie zajmował się nigdy sztukami magicznemi“... — brzmiała odpowiedź Persa.
„A więc biegnijmy, panie! biegnijmy czemprędzej! Losy moje oddaję całkowicie w pańskie ręce!.. Jakżebym miał panu nie wierzyć, jeśli nikt, poza panem, mnie wierzyć nie chce!.. Kiedy pan jest jedynym, co nie uśmiecha się drwiąco na wspomnienie imienia Eryka...“
Mówiąc to, młodzieniec uścisnął rozpalonemi dłońmi chłodne, lodowate niemal ręce Persa.
„Cicho! cicho! — szepnął Pers wsłuchując się w odgłosy dobiegające z korytarzy. — Nie wymieniaj pan nigdy jego imienia w tem miejscu. Mówmy „On“. W ten sposób nie ściągniemy niczyjej uwagi.“
„Sądzi pan zatem, że znajduje się niedaleko nas?“
„Wszystko jest możliwe... Być może, że znajduje się w sali Jeziora.“
„Więc pan wie o tem tajemniczem schronieniu?“
„Jeżeli go tam niema, również dobrze może być za ścianą, pod podłogą, nad sufitem! Czy ja wiem. Chodźmy!“
W kilka chwil później znaleźli się w ciemnych, pustych korytarzach, nieznanych Raulowi nawet z tych czasów, kiedy to Krystyna oprowadzała go po całym gmachu Opery.
„Żeby tylko Darjusz już przybył, — szepnął Pers.
„Kto to jest Darjusz?“ — zapytał Raul.
„Mój służący“.
Znajdowali się w tej chwili w pośrodku wysokiej, obszernej sali, słabo oświetlonej małą lampką elektryczną.
Pers zatrzymał się i szepnął tak cicho, że Raul ledwie mógł znaczenie słów pochwycić:
„Co pan mówił komisarzowi policji?“
„Powiedziałem mu, że sprawcą porwania Krystyny Daaé jest Upiór Opery i że prawdziwe jego nazwisko jest“...
„Cicho! I komisarz uwierzył panu?! Czy może wziął pana za warjata?“
„Tak, zdaje się...“
„Tem lepiej“, — szepnął Pers.
Ruszyli dalej.
Przebiegli kilka pięter i znaleźli się nawprost drzwi, które Pers otworzył wytrychem, wyjętym z kieszeni kamizelki...
„Panie de Chagny, — rzekł, — kapelusz pana jest niestosowny do tej wyprawy... Zostaw go pan lepiej w garderobie?“
„W garderobie Krystyny Daaé“.
Skrytem przejściem Pers zaprowadził Raula do pokoju śpiewaczki.
Raul nie znał tego przejścia i zdziwił się niemało.
„O! jak pan doskonale zna wszystkie kryjówki gmachu Opery”, — zauważył.
„Gorzej, niż On, — odrzekł skromnie Pers.
Popchnął Raula do garderoby Krystyny i zamknąwszy drzwi, zbliżył się do ściany, przylegającej do pokoju, w którym zazwyczaj składano niepotrzebne rekwizyty i meble.
Chwilę nadsłuchiwał, poczem zakaszlał głośno. Natychmiast posłyszeli szmer po drugiej stronie ściany i wkrótce zapukano do drzwi.
„Wejść!“ — zawołał Pers.
Wszedł człowiek w długim płaszczu i czapce barankowej na głowie.
Ukłonił się i złożył na stole w srebro okutą szkatułkę, poczem cofnął się ku drzwiom.
„Nikt nie widział, gdyś tu wchodził, Darjuszu?“
„Nie, panie“.
„Bądź również ostrożny przy wyjściu“.
Służący skłonił się powtórnie i wyszedł.
Pers otworzył szkatułkę i wyjął z niej parę pistoletów, bogato i pięknie ozdobionych.
„Natychmiast po uprowadzeniu Krystyny Daaé, rozkazałem służącemu przynieść te pistolety. Posiadam je oddawna i ufam im“.
„Chce się pan pojedynkować?“ — zapytał Raul.
„Zgadłeś, panie wicehrabio! Idziemy na pojedynek, niezwykły pojedynek!...
W tym pojedynku będzie nas dwóch przeciw jednemu, — mówił dalej Pers, wręczywszy Raulowi jeden z pistoletów. — Będziemy mieli do czynienia z nielada przeciwnikiem! Ale skoro pan szczerze kocha Krystynę Daaé......
„Czy ja ją kocham!.. Ale niech mi pan wytłumaczy, w jakim celu naraża pan dla niej życie? Musi pan bardzo nienawidzieć tego Eryka!“
„Nie mam dla niego nienawiści, — odparł smutno Pers. — Gdyby tak było, już dawno uczyniłbym go nieszkodliwym?”
„Uczynił on panu wiele złego?“
„Zło, które mi wyrządził, już dawno wybaczyłem“.
„To szczególne, — rzekł Raul. — Słowa pana wprawiają mnie w zdumienie. Litością odpłacasz mu za złe; tak samo czyni Krystyna.
Pers nic nie odpowiadał. Podszedł do ściany, znajdującej się naprzeciw dużego lustra, stanął na krześle i zdawał się czegoś usilnie szukać na tapecie.
„A więc panie, — zapytał Raul, zniecierpliwiony tajemniczością towarzysza. — Czy idziemy?“
„Gdzie?“ — zapytał Pers, nie odwracając głowy.
„Ależ, do tego szatana! Przecież mówił pan, że posiadasz sposób dostania się do niego“.
„Szukam go właśnie! Ah! to tu!“ — szepnął po chwili, przycisnąwszy wskazujący palec do jakiegoś niewidocznego dla Raula punktu w ścianie.
„Za pół minuty znajdziemy się na jego drodze, — dodał, zeskakując z krzesła. Podszedł do lustra i ręką nacisnął powierzchnię.
„Nie ustępuje jeszcze, — szepnął do siebie.
„Ach! — zawołał Raul, — wyjdziemy więc tą drogą! Tak, jak Krystyna!“
„Więc wiedział pan, że Krystyna Daaé wyszła tędy?“
„Tak. Stało się to w mojej obecności. Byłem ukryty tu w buduarze.“
„I cóż pan uczynił?“
„Sądziłem, że jestem igraszką moich nerwów.“
„Lub nowej fantazji Upiora, — zaśmiał się Pers. — Ach! panie de Chagny! Dałby Bóg, abyśmy mieli do czynienia — tylko z Upiorem. Moglibyśmy wówczas pozostawić w spokoju nasze pistolety! Ale teraz już dosyć o tem! Zapnij pan szczelnie płaszcz swój i podnieś wysoko kołnierz! Nie możemy być poznani. Poruszenie maszynerji znajdującej się w tej ścianie jest trudniejsze do wykonania z tej strony.
Manipulacja ta jest ułatwiona, gdy można wprost działać na lewar. Wtedy lustro w jednej chwili porusza się i z zawrotną szybkością zapada...“
„Jakiż to lewar?“ — zapytał Raul.
„Lewar, który podnosi całą tę ścianę. Zobaczy pan, co stanie się za chwilę, — dodał Pers, przyciągając jedną ręką Raula do siebie, a drugą naciskając lustro. — Pan nie może mieć pojęcia, co można zdziałać za pomocą podobnego lewara. Dziecko jednym palcem może poruszyć dom cały.“
„Dotąd nic jeszcze nie widzę,“ — rzekł Raul.
„Poczekaj pan chwilę. Widocznie mechanizm zardzewiał, lub też sprężyna przestała działać.“
Czoło Persa zasępiło się.
„A może to co innego? Może „on“ przeciął sznur lewara?“
„W jakim celu? Przecież nie wie, że zamierzamy przejść tędy.“
„Może się domyśla... wie, że posiadam klucz od tej tajemnicy...“
„Czy on ją sam odkrył panu?“
„Nie. Szukałem, badałem i znalazłem. To jest najzwyklejszy system wszystkich drzwi tajemnych. Mechanizm stary, jak świat! Teraz uczynimy co tylko będzie w naszej mocy, aby tam się dostać, ale, być może, że „on“ zatrzyma nas zaraz na wstępie.“
„Więc jest panem samowładnym tych podziemi?“
„On rozkazuje ścianom, drzwiom i zapadniom.“
„Takim mi go właśnie przedstawiła Krystyna... otoczonego tajemnicą i przerażającą potęgą... Ale to wszystko wydaje mi się niewytłumaczonem... Dlaczego on tylko sam posiada tajemnicę podziemi! Przecież ich nie budował?!!“
„Ależ owszem, panie.“
Raul spojrzał zdziwiony, lecz Pers ruchem głowy nakazał mu milczenie, a ręką wskazał na lustro.
Odbity w lustrze obraz ich drgnął nagle, stał się mniej wyraźnym i zatarł się jak w zwierciadle wodnem pod podmuchem wiatru, poczem wszystko powróciło znów do poprzedniego stanu.
„Widzi pan, że tędy się nie przedostaniemy, — rzekł Raul. — Musimy obrać inną drogę.“
„Dziś wieczór nie znajdziemy innej, — odparł Pers dziwnie zmienionym głosem. — Baczność! Bądź pan przygotowany do obrony!“
Rzekłszy to, skierował w stronę lustra rękę, uzbrojoną w pistolet. Raul uczynił to samo.
Pers wolną ręką przyciągnął młodego człowieka do siebie i nagle, wśród oślepiającego błysku świateł, lustro poruszyło się, okręciło wokoło, jak używane w zakładach publicznych drzwi obrotowe i porwało ich obu ze sobą, przenosząc z jaskrawego blasku w głębokie nieprzeniknione ciemności.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gaston Leroux i tłumacza: anonimowy.