Trzej ludzie w jednej łodzi/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
 
IV.

It was a glorious morning, late spring or early summer, as you care to take it, when the dainty sheen of grass and leaf is blushing to a deeper green; and the year seems like a fair young maid, trembling with strange, wakening pulses on the brink of womanhood.
The quaint back streets of Kingston, where they came down to the water‘s edge, looked quite picturesque in the flashing sunlight, the glinting river with its drifting barges, the wooded towpath, the trim-kept villas on the other side, the distant glimpses of the grey old palace of the Tudors, all made a sunny picture, so bright but calm, so full of life, and yet so peaceful, that, early in the day though it was, I felt myself being dreamily lulled off into a musing fit.
Many of the old houses, round about, speak very plainly of those days when Kingston was a royal borough, and nobles and courtiers lived there, near their King, and the long road to the palace gates was gay all day with clanking steel

 
IV.

Był to wspaniały ranek, późna, wiosna lub wczesne lato, jak wolicie patrzeć na to, gdy delikatna jasność trawy i liścia zmienia się w głębszą zieloność; i rok zdaje się być piękną młodą dziewczyną, drżącą dziwnem, nieznanem uczuciem na progu kobiecości.
Dziwacznie boczne (tylne) ulice Kingstonu, tam gdzie spuszczają się (do brzegu wody) ku wodzie wyglądały zupełnie malowniczo w świetle słonecznem, połyskująca rzeka ze swoimi pędzącemi barkami, lesiste ścieżki, ładnie utrzymane wille po drugiej stronie, dalekie przebłyski szarego, starego pałacu Tudorów, wszystko to tworzyło słoneczny obraz, tak wesoły, ale cichy, tak pełen życia, a jednak tak spokojny, że chociaż to było wczesnym rankiem (dzień) czułem się sennie ukołysany w rozmarzeniu (napadzie rozmyślań).
Wiele z tych starych domów, wokoło mówi bardzo dobitnie o tamtych dniach kiedy Kingston było królewskiem miastem, i szlachta i dworzanie mieszkali tam, w pobliżu swego króla i długa droga do bram pałacowych (była wesoła) rozbrzmiewała wesoło przez cały dzień szczękiem oręża i stąpaniem rumaków


 

and prancing palfreys, and rustling silks and velvets, and fair faces.
The large and spacious houses, with their oriel, latticed windows, their huge fireplaces, and their gabled roofs, breathe of the days of hose and doublet, of pearl-embroidered stomachers, and complicated oaths.
They were upraised in the days „when men knew to build“. The hard red bricks have only grown more firmly set with time, and their oak stairs do not creak and grunt when you try to go down them quietly.
Speaking of oak staircases reminds me that there is a magnificent carved oak staircase in one of the houses in Kingston. It is a shop now, in the market-place, but it was evidently once the mansion of some great personage. A friend of mine, who lives at Kingston, went in there to buy a hat one day, and, in a thoughtless moment, put his hand in his pocket and paid for it then and there.
The shopman (he knows my friend) was naturally a little staggered at first; but, quickly recovering himself, and feeling that something ought to be done to encourage this sort of thing, asked our hero if he would like to see some fine old carved oak.
My friend said he would, and the shopman, thereupon, took him through the shop, and up the staircase of the house. The balusters were a superb piece of workmanship, and the wall all the way up was oak-panelled, with carving that would have done credit to a palace.

 

i szelestem jedwabi i aksamitów i (promieniała) pięknemi twarzami.
Wielkie i obszerne domy ze swojemi wykuszami zakratowanymi oknami, potężnemi kominkami i śpiczastemi dachami mają w sobie powiew z czasów pończoch i kaftanów, wyszywanych perłami gorsetów, i zawikłanych przysiąg.
Zostały wzniesione w dniach, kiedy ludzie wiedzieli jak budować. Twarde czerwone cegły z biegiem czasu stały się tylko bardziej mocno spojone i ich dębowe schody nie skrzypią i nie jęczą, kiedy usiłujesz zejść niemi spokojnie.
Opowiadanie o dębowych schodach przypomina mi, że są wspaniałe rzeźbione schody dębowe w jednym z domów w Kingston. Jest to obecnie sklep na rynku ale widocznie kiedyś był to dom mieszkalny jakiejś wielkiej persony. Jeden z moich przyjaciół który mieszka w Kingston, wszedł tam by kupić kapelusz pewnego dnia i w chwili lekkomyślności włożył rękę do kieszeni i zapłacił za niego na miejscu (odrazu).
Kupiec (zna mego przyjaciela) był naturalnie trochę zaskoczony z początku: ale szybko oprzytomniawszy, i czując, że coś powinno być zrobione aby zachęcić do tego rodzaju postępowania (rzeczy) spytał naszego bohatera, czy zechce obejrzeć pewien piękny stary rzeźbiony dąb.
Przyjaciel mój odpowiedział, że chciałby, i kupiec natychmiast przeprowadził go przez sklep, i po schodach domu. Poręcze były okazem arcydzieła, a ściana przez całą drogę aż do góry była wykładana dębem, z rzeźbami, które przyniosłyby zaszczyt pałacowi.


 

From the stairs, they went into the drawing-room, which was a large, bright room, decorated with a somewhat startling though cheerful paper of a blue ground.
There was nothing, however, remarkable about the apartment, and my friend wondered why he had been brought there. The proprietor went up to the paper, and tapped it. It gave forth a wooden sound.
„Oak,“ he explained. „All carved oak, right up to the ceiling, just the same as you saw on the staircase“.
„But, great Caesar! man,“ expostulated my friend; „you don‘t mean to say you have covered over carved oak with blue wall-paper?“
„Yes,“ was the reply; „it was expensive work. Had to match-board it all over first, of course. But the room looks cheerful now. It was awful gloomy before.“
I can‘t say I altogether blame the man (which is doubtless a great relief to his mind). From his point of view, which would be that of the average householder, desiring to take life as lightly as possible, and not that of the old-curiosity-shop maniac, there is reason on his side.
Carved oak is very pleasant to look at, and to have a little of, but it is no doubt somewhat depressing to live in, for those whose fancy does not lie that way. It would be like living in a church.
No, what was sad in his case was that he, who didn‘t care for carved oak, should have his drawing-room panelled with it, while people who

 

Ze schodów przeszli do pokoju bawialnego, który był wielką, obszerną komnatą obitą nieco cudaczną, jednak wesołą tapetą o błękitnem tle.
Nie było jednak nic godnego uwagi w pokoju i przyjaciel mój dziwił się, dlaczego został przyprowadzony tam. Gospodarz podszedł do tapety i uderzył w nią. Wydala nazewnątrz drewniany dźwięk.
„Dąb“ objaśnił. „Wszystko rzeźbiony dąb, do samego sufitu, zupełne taki sam jak go pan widział na schodach“.
„Ale, wielki cesarzu, człowieku!“ wybuchnął mój przyjaciel „nie chcesz powiedzieć, że przykryłeś rzeźbiony dąb błękitną tapetą?“
„Tak“, była odpowiedź „była to kosztowna robota. Musiałem obić to równo deskami przedewszystkiem, ma się rozumieć. Ale pokój wygląda wesoło obecnie, a był okropnie ponury przedtem“.
Nie mogę powiedzieć żebym zupełnie potępiał tego człowieka (co jest bezwątpienia wielką ulgą dla jego duszy). Z jego punktu widzenia, który będzie punktem widzenia przeciętnego właściciela domu, pragnącego brać życie tak lekko jak to możliwe, a nie z punktu widzenia manjaka sklepu z ciekawemi starożytnościami, słuszność jest po jego stronie.
Rzeźbiony dąb jest bardzo przyjemny do oglądania, i aby mieć go trochę, ale jest bezwątpienia trochę przygnębiająco żyć w nim dla tych, których wyobraźnia nie kroczy po tej drodze. Byłoby to jak mieszkanie w kościele.
Otóż, co było smutnego w jego sprawie to to iż on, któremu nie chodziło (nie dba) o rzeźbiony dąb, będzie miał bawialny pokój wyłożony nim, podczas


 

do care for it have to pay enormous prices to get it. It seems to be the rule of this world. Each person has what he doesn‘t want, and other people have what he does want.
Married men have wives, and don‘t seem to want them; and young single fellows cry out that they can‘t get them. Poor people who can hardly keep themselves have eight hearty children. Rich old couples, with no one to leave their money to, die childless.
It does not do to dwell on these things; it makes one so sad.
There was a boy at our school, we used to call him Sandford and Merton. His real name was Stivvings. He was the most extraordinary lad I ever came across. I believe he really liked study. He used to get into awful rows for sitting up in bed and reading Greek; and as for French irregular verbs there was simply no keeping him away from them.
He was full of weird and unnatural notions about being a credit to his parents and an honour to the school; and he yearned to win prizes, and grow up and be a clever man, and had all those sorts of weakminded ideas. I never knew such a strange creature, yet harmless, mind you, as the babe unborn.
Well, that boy used to get ill about twice a week, so that he couldn‘t go to school. There never was such a boy to get ill as that Sandford and Merton. If there was any known disease going within ten miles of him, he had it, and had it badly.

 

gdy ludzie, którym chodzi o to, muszą płacić olbrzymie ceny, aby go dostać. To zdaje się być prawem tego świata. Każdy posiada to, czego nie pragnie, a inni ludzie posiadają to, czego on pragnie.
Żonaci ludzie mają żony, i nie wydają się aby pożądali je mieć; a młodzi samotni chłopcy skarżą się że nie mogą je znaleźć. Ubodzy ludzie, którzy z trudem utrzymują siebie, mają ośmioro zdrowych dzieci. Stare bogate małżeństwa, nie mając nikogo komuby zostawili swoje pieniądze, umierają bezdzietnie.
Nie należy rozwodzić się o tych rzeczach; czyni to każdego tak smutnym.
Był pewien chłopiec w naszej szkole, mieliśmy zwyczaj nazywać go Sandford i Merton (bohater popularnej książki angielskiej). Jego prawdziwe nazwisko było Stivvings. Był to najdziwaczniejszy chłopiec, z którym się kiedykolwiek spotkałem. Wierzę, że naprawdę lubił się uczyć. Miał zwyczaj narażać się na straszliwe łajanie za siedzenie w łóżku i czytanie greki; a co się tyczy francuskich nieprawidłowych czasowników, nie było poprostu sposobu (trzymania go zdala) oderwania go od nich.
Był pełen fatalnych i nienaturalnych mrzonek o staniu się dumą rodziców i chlubą szkoły; i mozolił się, by zdobyć nagrody, i wyrosnąć, i stać się rozumnym człowiekiem, i posiadał wszelkiego rodzaju takie idjotyczne pomysły. Nigdy nie znałem tak dziwacznej istoty, jednak niewinnej, wyobraźcie sobie, jak dziecko nienarodzone.
Otóż ten chłopiec chorował dwa razy na tydzień, tak że nie mógł chodzić do szkoły. Nie było chłopca tak podatnego do chorób, jak ten Sandford i Merton. Jeżeli wiedziano o jakiejś chorobie grasującej o dziesięć mil od niego, miał ją, i miał ją w ciężkiej formie.


 

He would take bronchitis in the dog-days, and have hay-fever at Christmas. After a six weeks‘ period of drought, he would be stricken down with rheumatic fever; and he would go out in a November fog and come home with a sunstroke.
They put him under laughing-gas one year, poor lad, and drew all his teeth, and gave him a false set, because he suffered so terribly with toothache; and then it turned to neuralgia and ear-ache.
He was never without a cold, except once for nine weeks while he had scarlet fever; and he always had chilblains. During the great cholera scare of 1871, our neighbourhood was singularly free from it. There was only one reputed case in the whole parish: that case was young Stivvings.
He had to stop in bed when he was ill, and eat chicken and custards and hot-house grapes; and he would lie there and sob, because they wouldn‘t let him do Latin exercises, and took his German grammar away from him.
And we other boys, who would have sacrificed ten terms of our school-life for the sake of being ill for a day, and had no desire whatever to give our parents any excuse for being stuck-up about us, couldn‘t catch so much as a stiff neck.
We fooled about in draughts, and it did us good, and freshened us up; and we took things to make us sick, and they made us fat, and gave us an appetite. Nothing we could think of seemed to make us ill until the holidays began.

 

Nabawiał się bronchitów podczas kanikuły, i miał astmę sienną na Boże Narodzenie. Po sześciotygodniowym okresie suszy, bywał powalony gorączką reumatyczną, i mógł wyjść w listopadową mgłę i wrócić z udarem słonecznym.
Zastosowali mu kiedyś gaz rozweselający pewnego roku biednemu chłopakowi, i wyrwali mu wszystkie zęby, i wstawili mu fałszywy garnitur, ponieważ cierpiał tak straszliwie z powodu bólu zębów; i wtedy zmieniło się to w newralgję i zapalenie ucha.
Nigdy nie był nie zaziębiony (bez przeziębienia) za wyjątkiem raz w ciągu dziewięciu tygodni, kiedy miał szkarlatynę; i zawsze cierpiał (miał) na odmrożenie. Podczas wielkiej epidemji cholery w 1871 r. nasze sąsiedztwo było wyjątkowo (dziwnie) wolne od niej. Był tylko jeden znany wypadek w całej okolicy: ten wypadek był z młodym Stivvingsem.
Kazali mu leżeć w łóżku, gdy był chory i jeść kurczęta i ciastka śmietankowe, winogrona z oranżerji; i on leżał tam i płakał, ponieważ nie pozwolili odrabiać ćwiczeń łacińskich i odebrali mu jego niemiecką gramatykę.
A my, inni chłopcy, którzy poświęcilibyśmy dziesięć lekcji swojego szkolnego życia dlatego (przez wzgląd) by być chorymi przez jeden dzień i (nie mieliśmy innego życzenia jak) i mieliśmy jedno życzenie, by dać rodzicom powód do zaniepokojenia się o nas, nie mogliśmy schwytać nawet (tylko tyle) zdrętwienia karku.
Dokazywaliśmy na przeciągach, i to robiło nam dobrze i odświeżało nas; i zażywaliśmy rzeczy, aby szkodziły nam, a one tuczyły nas i dodawały nam apetytu. Nic, o czem mogliśmy pomyśleć, nie sprowadzało nam choroby, dopóki nie zaczynały się wakacje...


 

Then on the breaking-up day, we caught colds, and whooping cough, and all kinds of disorders, which lasted till the term recommenced; when in spite of everything we could manoeuvre to the contrary, we would get suddenly well again, and be better than ever.
Such is life; and we are but as grass that is cut down, and put into the oven and baked.
To go back to the carved-oak question, they must have had very fair notions of the artistic and the beautiful, our great-great-grandfathers. Why, all our arttreasures of to-day are only the dug-up commonplaces of three or four hundred years ago.
I wonder if there is real intrinsic beauty in the old soup-plates, beer-mugs, and candle-snuffers that we prize so now, or if it is only the halo of age glowing around them that gives them their charms in our eyes.
The „old blue“ that we hang about our walls as ornaments were the common everyday household utensils of a few centuries ago; and the pink shepherds and the yellow shepherdesses that we hand round now for all our friends to gush over, and pretend they understand, were the unvalued mantel-ornaments that the mother of the eighteenth century would have given the baby to suck when he cried.
Will it be the same in the future? Will the prized treasures of to-day always be the cheap trifles of the day before? Will rows of our willow-pattern dinner-plates be ranged above

 

Wtedy w dniu rozpuszczenia szkoły łapaliśmy zaziębienia i koklusz i wszelkiego rodzaju niedyspozycje, które trwały, dopóki lekcje się nie rozpoczęły; kiedy wbrew wszystkiemu, robiliśmy wysiłki, aby dopiąć przeciwnego rezultatu, nagle zdrowieliśmy znowu, i czuliśmy się lepiej niż kiedykolwiek.
Takiem jest życie; i my jesteśmy jedynie jak ta trawa, która jest koszona, i składana do pieca i spalana.
Wracając do kwestji rzeźbionego dębu, musieli mieć bardzo jasne pojęcie o sztuce i pięknie, nasi pradziadkowie. Otóż wszystkie nasze skarby sztuki dnia dzisiejszego są jedynie naśladownictwem banalnem rzeczy z przed trzystu i czterystu lat.
Wątpię, czy jest rzeczywiste istotne piękno w starych talerzach, kuflach do piwa, i szczypcach do obcinania świec, które cenimy tak obecnie, lub czy jest to jedynie aureola wieku jaśniejąca w koło nich, która nadaje im (ich) urok w naszych oczach.
„Stare błękity“, które rozwieszamy na ścianach jako ozdobę, były zwykłemi codziennemi domowemi naczyniami paręset lat temu; i różowi pasterze i żółte pasterki, które ofiarowujemy obecne wszystkim naszym przyjaciołom by się roztkliwiali (rozpływali), i twierdzili, że się na tem znają, były bezwartościowemi cackami, które matka osiemnastego wieku dawała dziecku do ssania gdy płakało.
Czy to samo będzie w przyszłości? Czy cenione skarby doby obecnej będą zawsze taniemi fatałaszkami poprzednich czasów (dnia). Czy szeregi naszych (z wzorami wierzby) malowanych talerzy będą


 

the chimneypieces of the great in the years 2000 and odd?
Will the white cups with the gold rim and the beautiful gold flower inside (species unknown), that our Sarah Janes now break in sheer light-heartedness of spirit, be carefully mended, and stood upon a bracket, and dusted only by the lady of the house?
That, china dog that ornaments the bedroom of my furnished lodgings. It is a white dog. Its eyes are blue. Its nose is a delicate red, with spots. Its head is painfully erect, its expression is amiability carried to verge of imbecility.
I do not admire it myself. Considered as a work of art, I may say it irritates me. Thoughtless friends jeer at it, and even my landlady herself has no admiration for it, and excuses its presence by the circumstance that her aunt gave it to her.
But in 200 years‘ time it is more than probable that that dog will be dug up from somewhere or other, minus its legs, and with its tail broken, and will be sold for old china, and put in a glass cabinet.
And people will pass it round, and admire it. They will be struck by the wonderful depth of the colour on the nose, and speculate as to how beautiful the bit of the tail that is lost no doubt was.
We, in this age, do not see the beauty of that dog. We are too familiar with it. It is like the sunset and the stars: we are not awed by

 

ustawione na kominkach znakomitości w latach 2000 i dalszych?
Czy białe kubki ze złotą obwódką i wspaniałym złotym kwiatem wewnątrz (nieznanej marki), które nasza Sara Jones teraz tłucze z zupełną lekkomyślnością ducha, będą troskliwie sklejane i będą stały na półkach, odkurzane jedynie przez panią domu?
Tamten piesek porcelanowy który ozdabia sypialnię mego umeblowanego mieszkania. Jest to biały pies. Oczy jego są niebieskie. Jego nos jest delikatnej czerwieni, z czarnemi plamkami. Jego głowa jest z trudem wzniesiona i jego wyraz jest uprzejmością wzniesioną do poziomu głupoty.
Nie zachwycam się nim osobiście. Oceniane (rozważane) jako dzieło sztuki, mogę powiedzieć, iż irytuje mię. Bezmyślni przyjaciele drwią z niego i nawet moja gospodyni, ona sama, nie podziwia go i tłumaczy jego obecność okolicznością, iż ciotka podarowała go jej.
Ale za dwieście lat jest więcej, niż prawdopodobne, iż ten pies będzie wykopany z tego lub owego miejsca, bez nóg, z ogonem odłamanym i będzie sprzedany jako stara porcelana i wstawiony do oszklonej szafy.
I ludzie będą chodzili wokoło i podziwiali go. Bodą zaskoczeni cudowną głębią barwy jego nosa i zastanawiali się nad tem, jak pięknym był niewątpliwie koniec jego ogona który zaginął.
My w tym wieku nie widzimy piękna tego psa. Jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do niego (spoufaleni z nim). Jest to jak zachód słońca i gwiazdy; nie


 

their loveliness because they are common to our eyes.
So it is with that china dog. In 2288 people will gush over it. The making of such dogs will have become a lost art. Our descendants will wonder how we did it, and say how clever we were. We shall be referred to lovingly as „those grand old artists that flourished in the nineteenth century, and produced those china dogs.“
The „sampler“ that the eldest daughter did at school will be spoken of as „tapestry of the Victorian era“, and be almost priceless. The blue-and-white mugs of the present-day roadside inn will be hunted up, all cracked and chipped, and sold for their weight in gold, and rich people will use them for claret cups; and travellers from Japan will buy up all the „Presents from Ramsgate“, and „Souvenirs of Margate“, that may have escaped destruction, and take them back to Jedo as ancient English curios.





 

jesteśmy przejęci ich pięknością, ponieważ są one pospolite naszym oczom.
Tak ma się z tym porcelanowym psem. W 2288 ludzie będą się nad nim rozpływali. Wyrabianie takich psów stanie się zaginioną sztuką. Nasi potomkowie będą się dziwili jakeśmy to zrobili, i będą mówili jak mądrzy byliśmy. Będziemy określani czule jako „ci wielcy starzy mistrze, którzy kwitnęli w dziewiętnastym wieku i wytwarzali takie porcelanowe psy“.
„Wzorek“, który najstarsza z córek haftuje w szkole, będzie omawiany jako: „obicia Wiktorjańskiej epoki“ i będzie prawie bezcenny. Błękitno-białe kubki dzisiejszych przydrożnych zajazdów będą wyszukiwane, całe pobite, popękane, i sprzedawane (za swoją) na wagę złota, i bogaci ludzie będą używali ich za czarki do wina; i podróżni z Japonii będą wykupywali te wszystkie „Upominki z Ramsgate“ i „Pamiątki z Margate“, które uniknęły zagłady, i zabierali je do Jedo, jako starożytne angielskie osobliwości.