Trzej Stańczykowie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Zagórski
Tytuł Trzej Stańczykowie
Pochodzenie Z teki Chochlika. O zmierzchu i świcie
Wydawca F. H. Richter
Data wyd. 1881
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


TRZEJ  STAŃCZYKOWIE.

Smok wawelski trzech ćwików
Tęgich jak sam, Stańczyków
Na biesiadę wysyła i rzecze.
„Włóżcie białe krawatki,
W fontaź zwiążcie je gładki
I niech każdy frak czarny oblecze“.

„Zyblikiewicz nas zdradził,
Cały Lwów tu sprowadził,
Ach, i Poznań i Wilno z Warsęgą!
Uczty, gody, bankiety!
A korona — o rety!
Półwiekowy uczciła trud wstęgą“.

„A, pokpiliśmy sprawę,
W chłodną krzepnąc postawę,
Nie odgadłszy „co myślą u góry“;
Trza front zmienić koniecznie.
Bo świat drwiłby z nas wiecznie
Jak z podartej żydowskiej jarmury“.


„A więc spieszcie na gody,
I zrzuciwszy z serc lody,
Niechaj każdy z Was mówkę wypowie.
Czeski lew tu dziś gości,
A więc pełen miłości
Pierwszy Czechów niech wzniesie mi zdrowie!

„Drugi niechaj z kolei
Brząknie w struny nadziei,
Toastując na przyszłe mi czasy;
Zgody zasię niech trzeci,
Zapał w sercu roznieci
Wznosząc toast na cześć polskiej prasy!“

„Wiele robi, kto musi!
Więc niech każdy wykrztusi
Ten, com zadał mu gładko mi pacierz;
Każdy mowca z was tęgi,
A symbolem wszak wstęgi,
Nauczyła paciorka was macierz“.

Rzekł; — więc białą krawatką
Ozdobili kark gładko,
Strojni, jakby na bal „gdzie u dworu“,
I nie tracąc i chwili,
Na biesiadę przybyli,
Niby słodcy, a pełni rankoru.


I wśród uczty najszczerszej,
Wstał z kielichem ćwik pierwszy:
W słowach jego miłości ni trocha;
Sensu wcale, ni taktu,
A stwierdzenie li faktu,
Że p. hrabia nie-hrabiów nie kocha.

I wśród bratniej biesiady,
Wstawszy drugi z plejady,
Jął się chwalić aż grzmiało po sali,
Zwał się „strażą pożarną“,
Co jest nader ofiarną,
A skuteczną tam — gdzie się nie pali.

Wspomniał także na blizny,
Które w służbie ojczyzny
Poniósł — kiedy? zatrzymał w sekrecie;
Więc nie płaczcie sąsiedzi,
Bo że źle ten nie siedzi,
Kto Stańczykiem, wszak dobrze to wiecie.

I wśród uczty tej bratniej
W stał z plejady ostatni,
I — słóweczka jednego nie przydam,
Plótł in usum delphini
Jak sterować opinii; —
Mości sutor! ne ultra crepidam!


— Kiedy Smok to usłyszał
Wściekłym bolem zadyszał,
Pysk mu brzydko się skrzywił pod maską,
I — do łez was poruszę! —
Djabłu smoczą dał duszę;
Rycząc „Fiasco! Ach, trzy razy Fiasco!“

1879.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Zagórski.