Tatry w dwudziestu czterech obrazach/Wstęp

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maciej Bogusz Stęczyński
Tytuł Tatry w dwudziestu czterech obrazach
Podtytuł skreślone piórem i rylcem przez Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego.
Wydawca Księgarnia i wydawnictwo dzieł katolickich, naukowych i rolniczych.
Data wyd. 1860
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
T A T R Y.




Jasność stylu jest najwięcéj żądaną, a najtrudniejszą sztuką pisarza, który tylko długą wprawą nabyć się daje. „Pismo, mówi Kwitylian, powinno być zrozumiałe nawet dla mniéj uważnych słuchaczów, aby ich każda myśl uderzała jak słońce, chociaż ku niemu nie mają oczu zwróconych. Dla tego trzeba się starać nie tylko by nas rozumiano, ale żeby niepodobna było nas nie rozumieć.“

Kazimierz Brodziński.



WSTĘP.
Jeżelim się omylił, jeżelim w czemś prze­sa­dził, to upra­szam współ­ziomków moich, aby zważyw­szy na czysty zamiar, daro­wali błędy.
Władysław Xżę Sanguszko (1848).

Chcąc opiewać przyrodę czyliż nam potrzeba
Poznać obce Narody i Ziemie i Nieba?
Znać odmiany powietrza i odmiany lata
Jakie czyni natura w pięciu częściach świata;
Przywyknąwszy do mrozów i upałów słońca,
I od Wschodu na Zachód szukać ziemi końca?
Szczęśliwy! kto tak wielkim celem się obarczy,
A sił mu nie zabraknie i życia wystarczy!!!
Szczęśliwszy! kto w swym kraju mając myśli czyste,
Oględuje wesoły piękności ojczyste;
Bo i nasza kraina ze szczegółów słynie,
W niéj przenica się rodzi, miód i mleko płynie;
Posiada sól i kruszce, dziwa rozmaite,
Okazałe i piękne i niepospolite!....
Więc opisać Tatry dla mnie było przyjemnością,
A nawet zdało mi się świętą powinnością;
Tylko się obawiałem krytyki złośliwéj,
Pojawu publicznego dla mnie nieżyczliwéj;

Bo tylko z własnéj chęci w nauk polu miłém,
Jak Ambroży Grabowski sam siebie kształciłem;
Bo dziadek mój choć ziemski majątek utracił,
Jeszcze nieszczęściu swemu długu nie wypłacił;
Postępując dzierżawców śliskim szczęścia śladem,
Był dotknięty okropnym pożarem i gradem,
A straciwszy z swém mieniem ostatnią nadzieję,
Musiał smutny tułactwa przechodzić koleje!....
A ja.... bogacąc umysł, powoli z latami,
Przeplatałem nauki moje rysunkami;
Naśladując naturę uważném wejrzeniem,
Coraz lepiéj i lepiéj, potem z powodzeniem.
Poźniéj zaś gdym w podróżach podjął wiele trudu
Uwielbiając przyrodę i zwyczaje ludu:
Poznawałem kraj drogi, spokoiwszy siebie,
Artystycznym zawodem o wodzie i chlebie;
Schnąc i moknąc, a nieraz nieschmurzywszy czoło,
Do chatki czy pałacu wstąpiłem wesoło.
Tym sposobem pielgrzymka naturą się stała,
Co do nowych wycieczek wciąż mię pociągała;
A zapał nieodstępny dodając natchnienia,
Przymuszał mnie bym kreślił chociaż słabe pienia,
Z któremi do was idąc szanowni Rodacy,
Proszę: gdy dostrzeżecie niedokładność w pracy:
Miejcie to na uwadze, „że pomimo chwały,
Cnót i zasług człowieka — nikt niedoskonały!”







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maciej Stęczyński.