Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo tylko z własnéj chęci w nauk polu miłém,
Jak Ambroży Grabowski sam siebie kształciłem;
Bo dziadek mój choć ziemski majątek utracił,
Jeszcze nieszczęściu swemu długu nie wypłacił;
Postępując dzierżawców śliskim szczęścia śladem,
Był dotknięty okropnym pożarem i gradem,
A straciwszy z swém mieniem ostatnią nadzieję,
Musiał smutny tułactwa przechodzić koleje!....
A ja.... bogacąc umysł, powoli z latami,
Przeplatałem nauki moje rysunkami;
Naśladując naturę uważném wejrzeniem,
Coraz lepiéj i lepiéj, potem z powodzeniem.
Poźniéj zaś gdym w podróżach podjął wiele trudu
Uwielbiając przyrodę i zwyczaje ludu:
Poznawałem kraj drogi, spokoiwszy siebie,
Artystycznym zawodem o wodzie i chlebie;
Schnąc i moknąc, a nieraz nieschmurzywszy czoło,
Do chatki czy pałacu wstąpiłem wesoło.
Tym sposobem pielgrzymka naturą się stała,
Co do nowych wycieczek wciąż mię pociągała;
A zapał nieodstępny dodając natchnienia,
Przymuszał mnie bym kreślił chociaż słabe pienia,
Z któremi do was idąc szanowni Rodacy,
Proszę: gdy dostrzeżecie niedokładność w pracy:
Miejcie to na uwadze, „że pomimo chwały,
Cnót i zasług człowieka — nikt niedoskonały!”