Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wstawał, jeno oparłszy głowę o kamień powtarzał bez ustanku:
— O mój Jezusie drogi! o Jezusieńku miły!
Już nic nie słyszał, z niczego sprawy sobie nie zdawał.
Nie słyszał, jak bili młotami, jak odwalali skałę, jak go nawoływali przez coraz cieńszą ścianę zwaliska.
Jak wreszcie pierwszy, co przez wyrąbany otwór ze światłem skoczył, zawołał ku towarzyszom radośnie:
— Żyje!
Jak wpadli potem tłumnie i porwali go za ręce i ściskać zaczęli i ku górze wynieśli, nic nie słyszał.
A kiedy się obudził ze snu długiego i obaczył słonko jasne — i Magdę i cały wianuszek główek dziecinnych, to mu się zdawało, że to Pan Jezus już go powołał do nieba, dając mu tam wszystko, co tak bardzo ukochał.