Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W komorze tej odbywa się t. zw. Jazda piekielna. Zwiedzających zatrzymano tuż przy wejściu. Komora oświetlona była słabem tylko światłem kilku kaganków, wskutek czego wydawała się nieskończenie wysoką i długą. Turyści przywykli do ciągłych efektów świetlanych, pozostawieni przez chwile w takiej zupełnej prawie ciemnicy zaczęli się niepokoić; niektórzy popisywali się dowcipem, inni próbowali siły echa, niecierpliwi żądali, by ich prowadzono do wyjazdu. Nagle dał się słyszeć głos pieśni, śpiewanej gdzieś daleko i głęboko, jakby przytłumiony grubą pokrywą ziemi. Ożywiona rozmowa wyczekujących i niezadowolonych urwała się... zaczęto nadsłuchiwać... Pieśń stawała się głośniejsza... rozpoznać można było, że śpiewający są coraz bliżej i bliżej.
Serdeczna Matko Opiekunko ludzi...
słychać już było zupełnie wyraźnie...
W tem na czarnem tle tylnej ściany komory błysnęła najpierw w dole duża plama łuny krwawej, a wśród niej zawieszone na linie cztery czarne postacie górników, którzy wznosząc się zwolna ku górze poruszali miarowo pochodniami.
Ciebie płacz sierót do litości wzbudzi...
Już jak dzwon wielki pod sklepieniem rozkołysany, potężnym głosem z pełnej piersi biły o ściany komory, te słowa spływały wraz z kaskadą iskier sypiących się z pochodni, z niedoścignionego okiem stropu, na wzniesione ku górze głowy, oczarowanych, zapatrzonych, zdumionych widzów.
Do Ciebie dzieci, wygnańcy wołamy...
Postacie górników wydawały się coraz mniejsze, głos stawał się coraz cichszy — znów go przytłumiał wał ziemi, bo śpiewający wjechali w szyb górny.