Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Napróżno Rewicz wnosił podania na wszystkie strony, chodził, starał się, ubiegał, prosił. Gdzie zapukał, spotykał odmowę.
Na razie przyjętym pan być nie może, na razie cały status urzędników mamy wypełniony, może później.
Niektórzy wprawdzie oferowali mu miejsce bezpłatnej praktyki, uprawniającej po roku zadowalniającej służby do starania się o posadę płatną, ale na to Rewicz nie chciał się zgodzić, bo oni z Helą dość długo byli rozłączeni, dość długo się naczekali i natęsknili, odbywszy tyloletni nowicyat swej miłości, ażeby teraz jeszcze mieli czekać dalej. Zniecierpliwiony długą szukaniną Rewicz, przyjął wreszcie pierwszą posadę dozorcy kopalni z małą pensyjką, które jednak dla dwojga wystarczyć mogła. Wiele mu tylko kłopotu i troski sprawiało wyekwipowanie się jakie takie i urządzenie mieszkania, bo Hela mogła otrzymać z domu to tylko, co było do wyprawy najkonieczniejsze. Trzeba więc było już na samym wstępie do życia w spólności małżeńskiej zaciągnąć na pokrycie tych wydatków w górniczej kasie pożyczkę, na którą odciągać mu zaczęli odrazu ze szczupłej, miesięcznej pensyi. Mimo jednak tych malutkich dochodów, byłyby im obojgu, przywykłym do skromnych wymagań, spłynęły miodowe miesiące szczęśliwie, gdyby nie ogromne zmartwienie, które spotkało Rewicza na samym wstępie służbowej karyery...
Rewicz od dłuższego czasu nie mógł zdać sobie z tego sprawy, dlaczego, kiedy on ze szczupłej pensyi dozorcy zaledwie wyżyć może, inni dozorcy, mimo, że mają liczne rodziny, nie uczuwają wcale niedostatku; urządzają zabawy, libacye, ba nawet z zaoszczędzonego grosza nabywają ziemię i kupują domy.