Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podrosną, wywietrzeją im z pewnością z głowy dziecinne amory. Tymczasem nie zanosiło się wcale na to. Hela, choć wyrastała na czarującego wprost podlotka i choć już niejeden człowiek ze stanowiskiem zaczął na nią baczną zwracać uwagę, ani spojrzeć na niego nie chciała i widocznie trwale i stale jedną myślą była zajęta. Więc kiedy pan Włodzimierz po zdaniu matury przyjechał na wakacye i mimo dojrzałości był ciągle tak samo w Heli zakochany po uszy, powiedzieli sobie rodzice, patrząc na tych dwoje tak wiecznie siebie szukających wzrokiem tęsknoty pełnym, że widocznie już taka wola Boża, której się sprzeciwiać nie trzeba; że kiedy on jest chłopcem pilnym i poczciwym, a ona dziewczyną dobrą i gospodarną i kiedy już chcą czekać tak długo na siebie, to niech się pobiorą i niech będą szczęśliwi.
Chodziło teraz o to: jaki zawód ma sobie obrać pan Włodzimierz, ażeby co prędzej zdobyć samoistne stanowisko, któreby mu pozwoliło połączyć się na wieki z ukochaną Helą. Włodzimierzowi już oddawna uśmiechał się zawód górniczy, więc gdy na odbycie studyów montanistycznych zagranicą otrzymał krajowe stypendyum, wyjechał pełen różowych na przyszłość nadziei. Hela nie wątpiła ani przez chwilę, że Włodzio mimo, iż był ładnym chłopcem, na którego z pewnością niejedna Niemka kokietującem oczkiem rzucić zechce, wróci do niej z tem samem nieskażonem sercem, bo ona poznała dobrze to serce czyste i przejrzyste, jak kryształ. Włodzimierz nad wszystko ukochał prawdę, kłamstwem każdem brzydził się, niecierpiał go nawet w figlach, nawet w żarcie. Do śmieszności to nieraz posuwał, bo ludzie tak są do kłamstwa nawykli, tak żyć bez niego nie mogą, że im się śmiesznym i dzi-