Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan Trzaska przyjął wyzwanie! — odpowiedział niższy i wymowniejszy Aron, gdy tymczasem wysoki i chudy odgrywał rolę małomównego Mojżesza.
— Przyjął! — powtórzył pan Idzi i odchrząknął głośno, aby okazać siłę i energię.
Kilka chwil panowało milczenie. Aron i Mojżesz usiedli tymczasem na sofie.
— Jakże rzecz ułożona? — zapytał stryjaszek.
— Ułożyliśmy rzecz z jak najmniejszém niebezpieczeństwem; — odpowiedział Aron — będziecie się bić na pałasze do pierwszéj krwi.
Wysoki i chudy potakiwał głową z powagą Mojżesza.
Rzucił się na fotelu pan Idzi.
— Cóż to? — zawołał z energią — czy ja bursz niemiecki, żebym się siekał na szerpentyny? Cóż to za pojedynek? Do pierwszéj krwi, do zadraśnięcia skóry... cha, cha, cha!... To prawdziwy koncept bakalarski! Ja tego nie przyjmuję!... Ja lubię pojedynek, ale tak (tu machnął pan Idzi kilka razy rozpalonym papierosem w powietrzu) tak... na śmierć lub życie!...
— Jeżeli pan uważasz... możnaby zaostrzyć.
— Nam chodziło przedewszystkiém o złagodzenie...
— Przecież o to nikogo nie prosiłem! Ja tylko mogę strzelać się... i to do baryery na dziesięć kroków!
— Możemy to zaproponować!
— I owszem... bardzo proszę. Dziwna pretensya! Ja mam się bić na szable... ja, który w locie jaskółki z pistoletu strzelam!...
Dwaj mężowie powstali z należytą powagą, aby adwersarzowi zanieść zaostrzone warunki.