Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciu nie pożądąć. Owszem, skoro ci o to tylko chodzi, natychmiast stanie się zadosyć twej woli. Zadanie takie tem łatwiej wykonam, że nie będę wcale potrzebował przewracać świata do góry nogami... Mamże cię przeobrazić?
— Zanim to uczynisz, najlepszy ojcze, niechaj wiem, co się ze mną stanie!
— Metamorfoza twoja będzie bardzo prosta. Oto przeobrażę twą ludzką postać i zmienię przymioty ludzkiej duszy: nadam ci kształt bezrogiego czworonoga i obdarzę odpowiedniemi do tego wewnętrznemi własnościami. Bądź pewien, że już potem żadne pragnienie nie będzie cię trapiło i nigdy nie przejdzie ci przez głowę myśl utyskiwania, wyrzekania na losy!...
— Stój, wielki Zeusie! — wykrzyknął przerażony Eugienes. — Jak widzę, masz zamiar zamienić mię na podłe i wzgardzone stworzenie, którego nazwy ja sam używam jako obelgi, ilekroć mi przychodzi wyrazić najwyższy stopień wstrętu i pogardy. Nie, nie! Raczej wolę już być zawsze niezadowolonym człowiekiem, aniżeli zupełnie szczęśliwym wieprzem.
Uśmiechnął się teraz wszechwłady syn Saturna, a boskiem okiem mierząc Eugienesa, sięgnął ręką za pazuchę i wydobył jakieś na-