Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Samiśmy przygód naszych sprawcami ogniwa,
Że wszystko opak bierze zazdrość nieżyczliwa,
I w czystych swych zamysłach dla dobra ojczyzny
Szuka, jak szkodny pająk, i w różach trucizny.

Jęczymy już na własne, już obce uciski,
Na słabość narodową, na prywatne zyski;
Niechże się do poprawy kto ozwie z ochotą,
Wrzeszczy złość podejrzliwa: że chce być despotą.

Nie naprawi sam Dedal upornéj machiny,
Gdzie się sprzeczne trą własnym zawrotem sprężyny,
A rękom, coby mogły skutecznie poradzić,
Ani się dadzą dotknąć, ani się pogładzić.

Nie mogą tam iść rzeczy przyzwoitym szykiem,
Gdzie każdy chce miéć wszytko i być poradnikiem;
A jeśli mu nie wierzą, albo mu nie dadzą,
Barwiąc gniew dobrem kraju, zwierzchnią czerni władzą!

Choćbyś sam nektar boski w tuczną strawę wraził,
Komu ślinogorz martwe podniebienie skaził,
Nie uczuje zepsuta gardziel sprośnym wrzodem,
Mieniąc jadem kęs, wdzięcznym podsycony miodem.

Kto raz sobie szlachetną hardzie zmierził cnotę,
Mów mu, iż ona sama wskrzesza wieki złote,
Sama związkiem towarzystw, występków wędzidłem,
Najpewniejszym rozumu wodzem i prawidłem; —

Nie przekona zazdrości głos całego świata.
Nazwą bezbożnym błędne Ateny Sokrata;
A co był i mądrości i cnoty modelem,
Będzie kraju, bo tak złość chce, nieprzyjacielem.

Tak-ci to zawsze było i będzie na potem,
Kiedy się wszytko toczy fortunnym obrotem.
Każdy sobie przyczyta cześć, choć nic nie czyni,
A w złym razie samego tylko rządcę wini.

Stawiamy zmarłym królom ołtarze pochlebne,
Bo ich widok zaćmiły zasłony pogrzebne;
A przecież choć kto lekko wzrok po dziejach wodził,
Powie śmiele, iż żaden król nam nie dogodził.