Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jego dziełem lustr dawny nauki odbiorą;
Sprawiedliwość z pokojem wieczną sprzęgła sforą,
Ująwszy w złoty rydwan woźniki polotne,
Sypać będą po kraju pożytki stokrotne.

Role, nadzieja kmiotków, łaskawym powiewem
Będą się zginać w fale pod bujnym zasiewem,
Że go rzeki, co szklanym pętem ziemię wiążą,
Pławić na bystrych barkach do morza nie zdążą.

Już nas pięknym otucha karmiła początkiem:
Wszystko iść poczynało równociągłym wątkiem.
Do wszystkiegoś przykładał, królu, ręki zdolnéj,
Zachęcając poddanych ku robocie spolnéj.

Skądże tak nagła słodkich nadziei odmiana?
Skąd się flaga zajęła z wieków niesłychana?
Skąd się krew hojna sączy? skąd nędzny kraj ginie
I w własnéj się samochcąc pogrąża ruinie?

Gdziekolwiek się myśl folgi żądliwa zaciecze,
Stąd ją straszne pożary, zowąd płoszą miecze,
Tam zabija mór wściekły, indziéj nędza blada,
I z jednych się na drugie nieszczęście przesiada.

Jako kiedy zbłąkany od smutnéj macierze
Wpadnie płochy jelonek w myśliwcze obierze,
Chcąc się z jednych wyplątać, w drugie wlata sieci,
Stąd nań oszczep, stąd ołów śmiercioskrzydły leci.

Czyliś nas kochać przestał, ojcze ukochany,
Zostawiając swym własnym chuciom lud zmieszany?
Lud, który cię obrawszy swym wodzem, swym panem,
Prześladuje sposobem w świecie niesłychanem?

Nie pada na twe serce, królu, zmysł tak dziki,
Serce, co srogie nawet kocha przeciwniki,
I gotowe najcięższe urazy darować,
Byleby z niemi mogło ojczyznę ratować.

Tyleś nam dał dowodów miłości prawdziwéj,
Pokazując i wolę i umysł chętliwy
Do dźwignienia powszechnéj z klęsk ostatnich matki,
Boś znał z gruntu jéj rany i jéj niedostatki.