Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I gdzież młody mistrz ukrywa się dzisiaj? Za obłokami go trzeba szukać, za obłokami kadzideł!
SWARA (trochę podchmielony): Na Olimpie, gdzie papa Starzecki jest Zeusem.
MIROSZ: No, chodź, Alf, chodź bohaterze! Powinieneś nas spoić do nieprzytomności, byśmy zapomnieli o przedstawieniu.
WIELKI DZIENNIKARZ: Szczególnie, że bufet skomponowany wcale nieźle!
SWARA: Żebyś to był okazał taki talent przy komponowaniu swego sztuczydła!
DZIENNIKARZ I.: Byłaby i kasa w takiem oblężeniu, jak bufet…
ALFRED: Sądzi pan, że z kasą będzie źle?
DZIENNIKARZ I.: To zależy (wskazuje na Wielkiego Dziennikarza) od księcia krytyki.
ALFRED: A książę krytyki?
WIELKI DZIENNIKARZ: …sądzi, że zamieniłby chętnie przestarzałą godność feudalną na bardziej nowoczesną, n. p. wielkiego przemysłowca, w branży jakiejkolwiek, bodaj wyrobów teatralnych.
MIROSZ: Konkurencya, panie drogi, z każdym dniem trudniejsza.
SWARA: Szczególnie od czasu, jak firma Starzecki & zięć wkroczyli na rynek. Zduszą każdego współzawodnika!