Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

recenzya nietylko już napisana, ale i złożona, a nawet skorygowana!
MIROSZ: Bajka! Kiedyżeście zdążyli?
DZIENNIKARZ I.: Taki z was niby cynik, a nie znacie najprostszych tajemnic naszego fachu. Zapytajcie kolegę.
MIROSZ: Swara radby żyć w szklanym domku. Nie uznaje żadnych tajemnic.
DZIENNIKARZ: Cała historya w tem, że recenzyę miałem już wczoraj, czy przedwczoraj.
MIROSZ: A to jakim cudem?
DZIENNIKARZ: Pozwolicie? (Zapala po raz drugi). „Gwiazda“ stoi wprawdzie na zasadniczo innem stanowisku, niż „Narodowy“, ale osobiście… uważacie… mój stary ze Starzeckim przecie, jak dwa augury. Starzecki o te grzeczność poprosił…
MIROSZ: To takie buty!
DZIENNIKARZ: Sancta simplicitas! Dałem do drukarni wczoraj, teraz kropnąłem jeszcze kilka wierszy, o wywoływaniach, wieńcach, entuzyazmie, o grze cokolwiek… Hej, żebym to mógł pisać, co myślę!!
SWARA: Żeby to!! Ale co do gry macie racyę. Jedyny to jasny punkt dzisiejszego wieczora!
MIROSZ: Pewnie. Gdyby nie Felka — można było wściec się.
DZIENNIKARZ: Co chcecie. Publiczność to lubi. Takie potpouri z różnych ogranych melodyj…