Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

MIROSZ: Czemu? Ze Alfred napisał podłą sztukę? Sztuka kiepska, ale bufet doskonały.
SWARA: Cynik byłeś i będziesz. A ja mam tak paskudne uczucie, że panować nad sobą nie mogę.
MIROSZ: To patrzaj na Alfredową, a zrobi ci się przyjemnie. Albo — wówczas dopiero nie będziesz mógł nad sobą panować.
SWARA: Ja jestem zmarnowane indywiduum, na psy zeszedłem, na najpodlejsze gazeciarstwo — przepadło; punkt, pauza i basta. Powiedziałem to sobie i przynajmniej zamachów na poezyę nie popełniam. I nie stroję się w pióropusz jenerała od artyzmu, kiedy należę do najpodlejszej branży ludzkiej… (Wali pięścią). Ale nie mogę patrzeć na to, co się dzieje — nie mogę, powiadam ci!
MIROSZ: Nie wrzeszcz tak, opętańcze!
DZIENNIKARZ I. (ze salonu): Jak się macie, jak się macie!
MIROSZ (podając papierosy): Biedny Alfred!
DZIENNIKARZ I.: Czemu?
MIROSZ: W porannej „Gwieździe“ nie będzie recenzyi.
DZIENNIKARZ I.: Kto wam to powiedział? Nasza „Gwiazda“ nie da się ubiedz nikomu!
MIROSZ: Napiszecie więc po wyjściu stąd?
DZIENNIKARZ I.: O to wam idzie! Ależ