Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak ja mogłem zapomnieć, że twoja hypoteka czysta… Ale Bóg cię zesłał, ciebie i hypotekę twoją! Wiesz już, że „Chryzantem" padł?
SAGAN (przestraszony): Co? „Chryzantem"? ten świetny, sławny „Chryzantem"?
ALFRED (do Felki): Widzisz, nawet on uznaje…
SAGAN: Dopiero niedawno pierwszą nagrodę wziął!
ALFRED: Jaką nagrodę? Kiedy? Gdzie?
SAGAN: No, na ostatnich wyścigach we Wiedniu…
(Patrzą na siebie, nie mogąc się zrozumieć).
ALFRED: O czem ty mówisz, człowieku?
SAGAN: O czemżeby! O derby wiosennem, kiedy pierwszą nagrodę wziął Chryzantem z ojca Lorda i matki Jagienki, hrabiego Gucia…
ALFRED: A niechże cię dunder świśnie z Lordem, Jagienką i hr. Guciem! Ja o piśmie naszem mówię, o organie młodej sztuki!
SAGAN: Taak?
ALFRED: I ty tak obojętnie? Przecie to dla nas klęska!
SAGAN: Dajże mi spokój z temi historyami. Co to mnie obchodzi? A właściwie chwała Bogu, że tej gazetki już niema. Małoż mnie kosztowała? Przecie za moje pieniądze cały pierwszy numer… (Do Felki): Z Mirosza taka pijawka… (Odsuwając się od Alfreda — z cichym