Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słowo, Himalaye wiedzy współczesnej! Tylko że zapleśniałe mózgi naszych profesorów… wogóle konserwatystów, liberałów, fabrykantów, redaktorów i reszty plebsu duchowego…
RADCZYNI: Co ty tez, Fredziu…
AMA: Nic nie szkodzi, proszę pani, to bardzo ciekawe…
ALFRED: Ba, to tajniki naszej wiedzy hermetycznej, misterya eleuzyjskie — wie pani… Ale ja gadam i gadam, a pani miała jakieś życzenie.
AMA (budzi się z oszołomienia): Prawda. Ja… ja przychodzę do pana z prośbą. Z wielką prośbą. Tylko… jakby to powiedzieć?
ALFRED: Prosto z mostu, panno Amo. Jam człowiek prosty.
AMA: Bo to, proszą pana, nasze Koło panien pracy społecznej…
ALFRED: Rany boskie! to i panie pracują…
AMA: Pewnie. Papa, pański ojciec, wszyscy nam powtarzają, że trzeba pracować dla społeczeństwa…
ALFRED: Dla naszego biednego społeczeństwa…
AMA: Właśnie… Więc założyliśmy Koło panieńskie i chcemy rozpocząć od wydania jednodniówki…
ALFRED: Dla dobra naszego biednego… Świetnie! wybornie! Znakomity początek pracy