Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierwsze domysły sprawdzały się zupełnie.
Światło w narożnych oknach dworu znamionowało tylko nowy powrót tajemniczego gościa.
— Lecz jakże po ostatniej swej przygodzie odważył się powrócić w te strony, niezmieniwszy nawet przebrania? — zagadnął się Juljusz w głębokiem zamyśleniu.
— Taka nieroztropność jest nietylko szaleństwem w obec siebie samego, ale zbrodnią w obec sprawy. Jak łatwo może się wszystko odkryć!
— Nie żałuję że tu przyszedłem! Muszę koniecznie widzieć się z samym maziarzem! — dodał z silnem postanowieniem.
Im pilniej jednak rozmyślał nad ogólnym składem, rzeczy, tem dziwniejszem wydawało mu się całe postępowanie zagadkowego maziarza.
Domyślał się już z niezbitą pewnością, że człowiek ten byłto tylko w innem przebraniu ten sam zręczny kwestarz-emisarjusz, co przybywszy podczas choroby starościca do Żwirowa, potrafił w nim w krótkim czasie tak gorliwego i zapamiętałego zjednać sobie zwolennika i niejako jednym zamachem zmienił cały charakter i całą istotę moralną człowieka, którego wszyscy mieli za półgłówka, dziwaka i niemal warjata.
Juljusz wiedział głównie z opowiadania mandatarjusza, że władza cyrkularna wpadła wówczas na trop tego mniemanego kwestarza, że odkryła wprawdzie jego niebezpieczny charakter, ale samego nie mogła dostać w swe ręce.
Od tego czasu zrzucił on zapewne habit kwestarski,