Przejdź do zawartości

Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

albo szpitala. Nie ukrywam wcale, że interesują mnie głównie rzeczy nieinteresujące, a doskonałe, szeroka pierś i rumiane policzki.
Św. Piotr udał, że rozumie, o czem mówią, skinął głową zakłopotany i, wziąwszy niuch, położył tabakierkę na kamiennej ławie.
— Ojcze Piotrze, — spytał przeor, zacierając ręce i błyskając chytrze oczyma — czy twój pan ciągle podróżuje?
— Nie sądź, że paplam o tajemnicach nieba. Powiedz mi miast tego, Hansie Alienusie, do czego doszedłeś porównując ziemię ze światem cieni?
— Tu na ziemi ja byłem mądry, a inni osły, tam ja byłem osłem, a inni mądrzy. Nie potrzebuję chyba mówić więcej. Czyż mam rozpocząć na nowo wędrówkę pośród zmartwychwstałych kapłanów Buddy, którzy wmawiają w siebie, że życie jest niedolą? Czyż mam słuchać, jak kaznodzieje-wychowawcy uczą, jak należy zabarwiać swe myśli i słowa, oraz jak strzec się przed wzbronionem pięknem? Stulecie apostołów! Sabat kwakierski! Ciskam ci w twarz mój kapelusz pielgrzymi. Nie ścierpię dłużej zależności od ciebie, a człowiek, nie znoszący tego, powinien nie zawadzać na świecie. Chcę umrzeć. Mój płaszcz i kapelusz starczą na zapłatę dla grabarza.
Przeor uderzył go po ramieniu i rzekł:
— Wpierw chcielibyśmy wypróbować tej twojej doskonałej ziemi. Gdy się raz znajdziesz w niebie, nikt ci nie zabroni tam zostać, o ile sam nie zatęsknisz. Cała sztuka w tem, by tam dotrzeć.
W tej chwili zbliżył się Tuklat Nirgal w szacie nowicjusza, zbyt ciasnej dla jego potężnych członków koloru cegły, i wskazał na drzwi, któremi wszedł