Przejdź do zawartości

Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zanim mógł zaprzeczyć dziewczynie, wstał jeden z mnichów i rzekł:
— Jesteśmy trzej mnisi, Teofilus, Sergus i Hyginus. Chcieliśmy żywcem dotrzeć do bram raju, który nam się przedstawiał jako osiedle śniegu i purpury, pełne świątyń, na kryształowych opartych kolumnach. Siądź przy nas. Nacóż iść dalej, skoro wyjść poza siebie samego nie zdołasz nigdy. A może wolisz, by cię dziewczyna zaprowadziła w kurytarz poszukiwaczy prawdy? Niedawno słyszeliśmy dolatujący stamtąd spór jałowy i marny na temat koloru pantofli Sardanapala. Czyń, co chcesz. Nie chcemy się atoli okazać gorszymi od tej dziewczyny i obdarzymy cię także. Znam cię, pielgrzymie, a oczy twe błyszczą pożądaniem. Uczyniwszy pociągnięcie dłonią po twych oczach, nadamy ci nadludzką władzę nad krainą cieniów. Będziesz mógł wstrzymać słońce i poruszyć kamienne nogi sfinksów. Nie zapomnij tylko napisu na desce, bo, jeśli zdradzisz swe pochodzenie, władza twa przepadnie. Przychodzisz ze świata zgnilizny, klątwa spoczywa na synach twej epoki, a wirujące nad tobą sępy spodziewają się obfitej uczty tam, skąd przyszedłeś.
Hans Alienus ruszył dalej, ale nie wszedł on w kurytarz mnichów, ani kurytarz pilnowany przez dziewczynę, jeno ruszył w środkowy.
Niebawem błękitnawa światłość zmieszała się z blaskami pochodni, a drogę zastąpiła niegotliwa woda. Na przeciwbyłym brzegu spał przewoźnik obok czółna, do połowy wyciągniętego na brzeg, porosłego biało zielonym mchem. W dali widniały do nieskończoności sale grot, zdobne w pasy stalaktytów, przelśnione błękitnawą, martwą poświatą. Sieć