Przejdź do zawartości

Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się. A dzieje się to przez całe życie, bez potrzeby pytania: jak i poco? Krew płynąć jednak ustaje tam, gdzie się kończy wyobraźnia.
W ten sposób bronił się pokusie zatonięcia w obezwładniających studjach. Ale sam ten opór nawet stał mu się samotrzaskiem, albowiem musiał gromadzić coraz to więcej danych, by odeprzeć, bodaj dla własnego choćby użytku, coraz to ostrzej nacierające argumenty o konieczności wiedzy. Jak ścigana zwierzyna, pędził od strony do strony, od dzieła do dzieła, a raz zaczęte polowanie trwać musiało bez przestanku, ni granic, aż do zupełnego wyczerpania starczego, aż do śmierci. Niebawem też schwytał się sam na tem, że buduje własne teorje instynktu estetycznego i wyobraźni, a od tej godziny mowy być nie mogło o spoczynku, czy ocaleniu.
— Wszystko to, — mówił sobie — mogłoby stanowić miłą rozrywkę. Gromadzenie wiadomości byłoby wzmożeniem szczęścia życiowego, ale nasza epoka ukręciła sobie z tych badań świszczący nieustannie bicz. Czuję jego ciosy nawet we śnie, nawet w sennych marzeniach.
Pracował po całych dniach, podczas jedzenia i picia, po całych nocach, aż do świtu.
— Źle pan wygląda! — zauważył pewnego dnia w bibljotece pater Paviani. — Oczy zaczerwienione. Czyżbyś pan również uległ nałogowi okularnictwa?
— Słuszne określenie, — odparł — gdyż jest to zbrodnia wobec życia.
— Skończy się na tem, że sobie pan sprawisz okulary.
— Mężczyzna, który paraduje publicznie po ulicach z narzędziami optycznemi na twarzy, to stara