Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
295

Poczem padła na murawę bez przytomności, Kawalerzysta, przywoławszy Katy, w milczeniu wskazał na zemdloną postać i raz jeszcze rzucił się ku płonącemu budynkowi. Ogień objął już drewniane filary tarasu i futryny okien, a dym kłębił się dokoła. Było to jednakże jedyne możliwe wejście do środka, i nawet odważny do szaleństwa Lawton zawahał się chwilę. Ale tylko chwilę. Jednym skokiem wpadł w gorejącą otchłań dymów, nie mógł znaleźć wejścia, szukał go parę minut i wydobył się znów na otwartą przestrzeń. Zaczerpnąwszy świeżego powietrza w piersi poskoczył znowu i znowu napróżno. Za trzecim razem natknął się na człowieka zgiętego pod ciężarem ludzkiego ciała. Nie było to miejsce ani czas na pytania, porwał więc obu w swe potężne ramiona i wyniósł z pożaru. Ale jakież było zdumienie jego, gdy spostrzegł, że ocalił chirurga i trupa jednego z opryszków.
— Archibaldzie — wykrzyknął — czemu na miłość Boską chciałeś ocalić tego łotra? Czyny jego wołają o pomstę do nieba.
Chirurg, który cudem prawie uniknął śmierci, był tak oszołomiony, że zrazu nie mógł się zdobyć na odpowiedź. Otarł tylko pot z czoła i oczyściwszy płuca potężnem chrząknięciem, rzekł żałośnie:
— Już po nim! Gdybym był zdążył zatamować krew, płynącą z gardła, możnaby go było uratować; ale gorąco spowodowało krwotok i śmierć. Ano, cóż począć! Są tam jeszcze ranni?
Na pytanie to nie było komu odpowiedzieć, zemdloną Fanny przeniesiono bowiem w drugi koniec dziedzińca, gdzie znajdowała się reszta jej rodziny, a Lawton raz jeszcze zniknął w kłębach dymu.
Przez ten czas jednak płomienie rozproszyły dławiące opary, i kawalerzysta dostrzegł wreszcie drzwi wchodowe, a w nich postać męską, niosącą bezwładną Sarę. Lawton skoczył mu na pomoc i zaledwie wydostali się na dziedziniec, cały budynek stanął w płomieniach.