Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
258

Sitgreaves, że miałeś ochotę pokrajać dziś niezwykle uczciwego człowieka.
— Przecież to miał być kramarz, jeden z najgorszych szpiegów na usługach nieprzyjaciela, i muszę dodać, że byłoby to zaszczytem dla takiego człowieka, być obróconym na pożytek nauki.
— Może on jest szpiegiem, jest nim zapewne — rzekł Lawton, zamyślony — ale ma serce, które umie czuć, i duszę, mogącą przynieść zaszczyt żołnierzowi.
Chirurg spojrzał z osłupieniem na towarzysza, lecz ten dostrzegł znów nową grupę skał, które wysuwając się naprzód zagradzały niemal wijący się u ich stóp gościniec.
— Czego koń nie przeleci, to noga ludzka przebyć może — rzekł ostrożny partyzant. I zeskoczywszy znów z siodła, zaczął szybko piąć się po zboczu wzgórza, skąd mógł dokładnie zbadać owe skały i wszystkie w nich zagłębienia.
Zaledwie to uczynił, spostrzegł jakąś ludzką postać, chyłkiem uciekającą przed nimi i znikającą po drugiej stronie przepaści.
— Ostrogę koniowi, Sitgreaves, ostrogę! — krzyknął kawalerzysta, sam puszczając się w pogoń — i pal do tego łotra, co ucieka.
Chirurg usłuchał przynajmniej pierwszej części polecenia i w chwilę potem ujrzał człowieka uzbrojonego w muszkiet, który przebiegał w poprzek gościńca z widocznym zamiarem ukrycia się w gęstym przeciwległym lesie.
— Stój, stój, mój przyjacielu, stój! poczekaj na kapitana Lawtona — zaczął wołać chirurg, widząc, że nie dopędzi uciekającego. — Ale tamten, usłyszawszy tę zachętę, wytężył wszystkie siły i dopadł zbawczych zarośli; poczem, już czując się bezpiecznym, odwrócił się, wypalił z muszkietu do chirurga i zniknął w gęstwinie. Zanim Lawton zdążył wybiec na gościniec i dosiąść zpowrotem konia, już go nie było.
— Gdzie uciekł? — zawołał.