Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
257

— Posłuchaj — rzekł Lawton, wstrzymując konia.
Jeszcze nie skończył mówić, gdy niewielki kamień padł u jego stóp i potoczył się na drogę.
— No, to jakiś znak przyjacielski — zawołał kawalerzysta — ani broń, ani jej siła nie świadczą o złej woli.
— Uderzenie kamienia rzadko kiedy sprowadza coś więcej ponad kontuzję — rzekł chirurg, rozglądając się dokoła w daremnem poszukiwaniu ręki, z której padł ów pocisk. — Musi to być meteoryczne, prócz nas nie widać tu żywej duszy.
— Cały pułk mógłby się ukryć za temi skałami — rzekł kapitan, zsiadając i biorąc kamień do ręki. — O! otóż i wyjaśnienie tajemnicy.
To powiedziawszy, oderwał kawałek papieru, zręcznie przywiązany do odłamka skały, który w tak dziwny sposób padł u stóp jego, i rozwinąwszy go, przeczytał dość nieczytelnie skreślone, następujące słowa:
„Kula muszkietu niesie dalej niż kamień, i niebezpieczniejsze rzeczy niż zioła dla rannych kryją się w skałach West-Chesteru. Koń może być dobry; ale czy potrafi przelecieć nad przepaścią?“
— Prawdę mówisz, obcy człowiecze — rzekł Lawton — odwaga i szybkość nie na wiele się przydadzą przeciw zasadzkom w tych skalnych zaułkach.
I dosiadłszy zpowrotem konia, zawołał głośno:
— Dzięki, nieznany przyjacielu;, będę pamiętał o twojej przestrodze! Jakaś chuda ręka ukazała się na chwilę z poza zrębu skały, i znowu cisza i pustka otoczyły obu jeźdźców.
— Nadzwyczajne zdarzenie! — rzekł zdumiony Sitgreaves — i ten tajemniczy list w dodatku!
— O! to pewnie koncept jakiegoś figlarza, któremu się zdaje, że nastraszy w ten sposób dwóch Wirgińczyków — rzekł Lawton, chowając bilecik do kieszeni. — Ale pozwól sobie powiedzieć, panie Archibaldzie