Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
163

— Nie powinieneś żywić takich mściwych uczuć względem twoich bliźnich — rzekł Lawton takim tonem, iż doktor upuścił szpilkę, którą umocowywał bandaże.
Chwilę popatrzył badawczo na pacjenta, aby się upewnić, że to istotnie jego dawny towarzysz, kapitan John Lawton mówi w ten sposób, i widząc, że nie może być żadnej w tym względzie wątpliwości, zebrał rozproszone władze i rzekł:
— Zasada twa jest słuszną i naogół zgadzam się z nią całkowicie. Ale, kochany Johnie, powiedz mi, nie uwiera cię przypadkiem bandaż?
— Bynajmniej.
— Tak, naogół zgadzam się z tobą, ale niema zasady bez wyjątku. Jakże się czujesz, Lawtonie?
— Bardzo dobrze!
— Jest to nietylko rzeczą okrutną, ale częstokroć niesprawiedliwą odbierać życie człowiekowi, tam gdzie lżejsza kara może osiągnąć cel zamierzony. I tak, gdybyś ty tylko — porusz trochę ramieniem — gdybyś tylko> — lżej ci teraz, mój drogi?
— Znacznie.
— Gdybyś, drogi Johnie, nauczył twoich ludzi rąbać umiejętniej, wyszłoby ci to na jedno — a mnie, takąbyś tem sprawił przyjemność!
Doktor odetchnął głęboko, zrzuciwszy wreszcie ciężar, który mu tak leżał na sercu, a kawalerzysta włożył z zimną krwią mundur i rzekł zwolna, wychodząc:
— Nie znam żołnierzy, którzyby rąbali umiejętniej, zazwyczaj golą od czaszki do szczęk.
Rozczarowany operator pozbierał narzędzia i z ponownie ciężkiem sercem udał się do pokoju pułkownika Wellmere’a.