Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po powrocie z nich, gdy go nikt nie mógł słyszeć, wybuchał głośnym, nieutulonym płaczem dziecka. To mu przynosiło ulgę. — Nazajutrz rzucał się do gorączkowej pracy, studjował wiedzę techniczną, uzupełniał dostrzeżone w sobie braki, przygotowywał elaboraty, rysunki. Tak było do południa. Potem energja wyczerpywała się i załamany w sobie Gniewosz opuszczał ręce.
Będziński niechętnie patrzył na to wszystko. Wietrzył objawy buntu przeciw sobie i chęć usamodzielnienia się. I miał rację. Po przezwyciężeniu apatji życie uczuciowe Gniewosza nieznacznie ześrodkowało się w dwóch punktach: w kulcie dla zmarłej i w żądzy wyemancypowania się z pod wpływów „dobrodzieja i opiekuna“. Stosunki między nimi w tym czasie znacznie oziębły. Tem bardziej, że w medjumiźmie Janka nastąpił okres wyraźnej stagnacji, którą Będziński przypisywał „fatalnemu wpływowi idjotyczno miłosnej awantury z tą egzaltowaną ś. p. śląską“.
Lecz z Gniewoszem nie zamienił na ten temat ani słowa, jakgdyby tragiczny wypadek dla niego nie istniał. To uporczywe przemilczanie, to chłodne ignorowanie jego uczuć dotknęło Gniewosza najbardziej. Zaczął nienawidzieć doktora i jego ekspe-