mężczyzny tak uparcie powracającego w czasie seansów warszawskich i fantom jednej z jego towarzyszek: jednej z dwóch sióstr, zdaje się młodszej, jasnowłosej.
Pożerali się wzajemnie oczyma, w których tlała żądza. Duszna, ciężka atmosfera zmysłów napełniła wnętrze. Kobieta obnażyła pierś jedną, soczystą jak dojrzały owoc gruszy i nęciła go ku sobie. Przywarł do niej ustami i objąwszy ją wpół, zaczął zdzierać z niej suknie. Wtedy drzwi od sieni odchyliły się i weszło widmo czarnowłosej. Skokiem pantery przyskoczyła do nich i zadała rywalce cios tak silny pięścią, że tamta zatoczyła się pod ścianę. Mężczyzna chciał jej przyjść z pomocą, lecz czarna zastąpiła mu drogę, piorunując spojrzeniem. Chwilę trwała niema walka. Zwyciężyła kobieta; w poczuciu winy spuścił oczy pod palącym wzrokiem zdradzonej...
Powoli kontury tragicznej trójki zatarły się, zmieszały i zbite w jeden kłąb wsiąkły z powrotem w ciało śpiącego.
— Byliśmy prawdopodobnie świadkami sceny wiarołomstwa małżeńskiego — rzekł Będziński.
— Która rozegrała się w tym domu może przed wiekami — uzupełnił uwagę Przysłucki.
Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/53
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/22/Stefan_Grabi%C5%84ski_-_Wyspa_Itongo.djvu/page53-1024px-Stefan_Grabi%C5%84ski_-_Wyspa_Itongo.djvu.jpg)