Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ły się z wyciem przerażenia wywołanego przez wizje. Bo napój z torebek nasiennych bieluna czerwonego, znanego w świecie naukowym pod nazwą datura stramonium działa odurzająco jak narkotyk i powoduje zwidzenia. To, co dla medjum jak Gniewosz było środkiem do przyśpieszenia transu, użyte w dawkach nadmiernych przez osobników o organizmach normalnych stało się źródłem bezmyślnych widzeń i halucynacyj.
Po zapadnięciu zmierzchu wieś Itonganów wyglądała na osadę szaleńców. Z pochodniami w ręku jedni tańczyli jak opętani, drudzy uciekali w popłochu przed niewidzialnemi widmami, inni pogrążeni w ekstatycznej kontemplacji wpatrywali się w zwodnicze obrazy przestrzeni.
A tymczasem na drugim końcu osady, w toldzie królewskiem toczyła się rozmowa między Czandaurą, Atahualpą i Izaną. Kapitan był chmurny i niezadowolony.
— Zachowanie się tego Mahany bardzo mi się nie podoba — mówił, pykając z wiśniowej fajeczki. — A ty co o tem sądzisz, Izano?
Wódz wydobył ze skórzanego woreczka na piersiach parę korzonków jankony, włożył do ust, pożuł, a resztę, wypluwszy w kąt izby, odpowiedział: