Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Piękny szczyt — rzekł Peterson. — Wyspa ma charakter wybitnie wulkaniczny.
Izana skinieniem ręki oddalił swych towarzyszy. Odeszli ku osadzie, pomiędzy chaty, gdzie obskoczył ich tłum kobiet i dzieci.
— Punhonua jest już niedaleko — oznajmił wódz. — Widzicie ten czerwony dom z trzech stron zamknięty ramionami świętego gaju? Tam wasz przytułek. Tam pójdziemy.
Niebawem znaleźli się w azylum. Izana wprowadził ich do wnętrza chaty, gdzie zastali już przygotowany dla siebie posiłek. Stół bambusowy przykryty liśćmi pizangu nęcił owocami i soczystym, purpurowym
miąższem gojawy.
W wydrążonych kalabasach bielało mleko palmowe, w skorupach z kokosu pieniła się limoniada guarapo.
Usiedli na trzcinowych zydlach. Izana nabrał łyżką z brzuchatego wnętrza tykwy na talerz trochę jakiejś strawy i zaczął jeść.
— Poi — tłumaczył — ryba, mąka i taro.
Rozbitkowie zachęceni poszli za jego przykładem. Inżynier skrzywił się wprawdzie trochę przy przełykaniu egzotycznej