Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy twoja lady śpi, sahibie? — zapytał szeptem po angielsku.
Inżynier potwierdził pochyleniem głowy.
— Przyszedłem zamienić z tobą słów parę, sahibie. Dojrzałem w tobie jednego z tych nielicznych ludzi w Europie, którym dane jest obcowanie ze zmarłymi. Wśród nas, synów Wschodu jest ich więcej. Chciałbym cię ostrzec, sahibie, jak brata, jak pokrewnego mi ciałem i duszą człowieka.
Gniewosz powstał i zbliżył się ku nocnemu gościowi.
— Skąd możesz wiedzieć o mnie cośkolwiek?
— Widziałem twarze zmarłych i duchy przestrzeni otaczające cię. Są ci wrogie. Obraziłeś je, sahibie. Nie jesteś im posłuszny.
— Jestem wolnym człowiekiem.
— Człowiek zależy od mocy nieznanych, często silniejszych od niego. W tem mądrość, by umieć swoją wolę pogodzić z ich wolą, a może przez to i z wolą Przedwiecznego. Prawdziwy mędrzec dorasta do swego losu. Wy, ludzie Zachodu rzadko to rozumiecie.
— W tem właśnie zasadnicza różnica między nami, Europejczykami a synami Wschodu, że nie poddajemy się temu, co