Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W świetle latarni twarz jej zdradzała silne wzruszenie.
— Więc i pana także wiąże z tą ulicą pewne wspomnienie?
Wtedy Gniewosz wyznał jej wszystko. Słuchała z głębokiem zainteresowaniem, a gdy skończył, zapytała cicho:
— Więc tak bardzo ją pan pokochał?
A gdy milczał i patrzył w jej oczy, uścisnęła mu rękę.
— Biedny pan, bardzo biedny.
Pochylił się i z czcią dotknął ustami tej ręki. I znów szli chwilę w milczeniu. Potem opowiedziała mu o sobie. Była córką emigranta, właściciela kopalń miedzi w Australji. Przed sześciu laty ojciec wysłał ją do Polski, której nie znała, bo przyszła na świat na obczyźnie, w Sydney. W Warszawie pod opieką starej ciotki ukończyła szkoły średnie i uniwersytet. W czasie studjów zaręczyła się z młodym, obiecującym uczonym. Ślub ich miał odbyć się z końcem maja ubiegłego roku. Na parę dni przedtem Miecio nagle zapadł na meningitis. W przeciągu tygodnia choroba w straszliwy sposób wyniszczyła mu organizm. Umarł z wycieńczenia ostatniego maja. Ulica Leśna była ulubionem miejscem ich narzeczeńskich przechadzek.